Legia przymierza koronę - podsumowanie 27. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
W wyczekiwanym od tygodni szlagierze Legia pokonała Lecha i praktycznie zapewniła sobie tytuł mistrzowski. Na dole tabeli broń powoli składa Podbeskidzie, o kapitulacji nie chce za to słyszeć Bełchatów, który wciąż dzielnie walczy o utrzymanie utrzymanie. Dobrą formę prezentuje też Piast, który odniósł kolejne zwycięstwo i obronił pozycję na podium. Co jeszcze działo się na ligowych boiskach? Zapraszamy na podsumowanie 27. kolejki T-Mobile Ekstraklasy.
Ruch Chorzów 2:3 Pogoń Szczecin – Dramat Ruchu, Portowcy wreszcie skuteczni
Pierwszy piątkowy mecz był niesłychanie ważny dla układu dolnych rejonów tabeli. Obie drużyny od dłuższego czasu znajdują się w nieciekawym położeniu, więc trzy punkty zdobyte kosztem towarzysza w niedoli były łakomym kąskiem. Po komplet punktów sięgnęła Pogoń i to ona bez wątpienia jest w lepszym nastroju przed ostatnią prostą rozgrywek. Podopieczni Dariusza Wdowczyka zdobyli wiosną zaledwie 8 punktów i roztrwonili swoją przewagę z jesieni w błyskawicznym tempie. Teraz jednak utrzymanie stało się znacznie realniejsze. Podbeskidzie jest w położeniu niemal tragicznym, zaś Bełchatów musi liczyć na potknięcia rywali. Jeśli za tydzień Portowcy pokonają Górnika, a GKS przegra z Lechią, Ekstraklasa prawie na pewno zostanie w Szczecinie.
Ciężko się było spodziewać, żeby po kompromitującej wręcz stracie punktów z Lechią sprzed tygodnia (Ruch prowadził dwoma golami 91. minucie, ale zdołał tylko zremisować), chorzowianie byli w najlepszej kondycji fizycznej. Nie jest to jednak żadne usprawiedliwienie dla czternastej już w sezonie porażki zawodników Jacka Zielińskiego. Chorzowianie niczym nie zaskoczyli i znów zagrali słabo, ale mimo to szanse na utrzymanie mają całkiem spore. Za tydzień Ruch zmierzy się w Krakowie z Wisłą, która znajduje się w formie dalekiej od ideału, ponadto bilans bezpośrednich meczów Niebieskich z Bełchatowem jest dla nich korzystny, więc do pozostania w Ekstraklasie wystarczy uzbierać taką samą liczbę punktów, co Brunatni.
Śląsk Wrocław 3:0 Wisła Kraków – Wojskowi gonią podium, Wisła chce już wakacji
Mecz między dwoma zaprzyjaźnionymi zespołami był zdecydowanie ważniejszy dla gospodarzy, którzy nadal walczą o zajęcie miejsca na podium. Wrocławianie wyszli więc na boisko niezwykle zdeterminowani i już w 2. minucie objęli prowadzenie po ładnym golu Patejuka. Zwycięstwo Śląska ani przez moment nie było zagrożone, bo tylko on miał tego dnia ochotę na grę w piłkę. Wydarzeniem absolutnie bezprecedensowym były dwa trafienia Łukasza Gikiewicza, o którego nieskuteczności można by napisać książkę. W piątek strzelał jednak aż miło i należał do najjaśniejszych postaci meczu. Drugim bohaterem był tradycyjnie Sebastian Mila, który zanotował 10. i 11. asystę w sezonie i wysłał kolejny komunikat do Waldemara Fornalika.
Po wysokim zwycięstwie nad Koroną wydawało się, że sytuacja w Wiśle stabilizuje się i że Biała Gwiazda może jeszcze spróbować zerwać się w końcówce sezonu. Wygląda jednak na to, że tamta wygrana była jednorazowym wyskokiem, a prawdziwe oblicze krakowian zobaczyliśmy w piątkowy wieczór. Jedynym zawodnikiem, jakiego można wyróżnić z zespołu Tomasza Kulawika, jest Michał Miśkiewicz, który niedawno zastąpił między słupkami Sergeia Pareikę. 24-letni golkiper spisuje się bez zarzutu i gdyby nie jego dobre interwencje, osiągnięcia Wisły byłyby jeszcze mizerniejsze. Wiele wskazuje na to, że wywalczenie miejsca w górnej połowie tabeli może być dla Białej Gwiazdy wyzwaniem ponad siły.
Legia Warszawa 1:0 Lech Poznań – Vrdoljak daje Legii mistrzostwo?
Derby Polski, mecz o tytuł, spotkanie sezonu – przed sobotnim pojedynkiem atmosfera była podgrzana do granic możliwości. Wielu ekspertów wróżyło więc, że znów z dużej chmury spadnie mały deszcz i szlagierowy mecz rozczaruje. Pod względem poziomu zawodnicy obu drużyn rzeczywiście nie porwali, ale na brak emocji i walki nikt nie mógł narzekać. Niczego nie można zarzucić również atmosferze na trybunach – była po prostu znakomita i aż chciałoby się oglądać więcej takich meczów. Na boisku o jedną bramkę lepsza była Legia, która dzięki zwycięstwu praktycznie zapewniła sobie tytuł pierwszy od siedmiu lat mistrzowski. Właściwie tylko katastrofa mogłaby odebrać upragnione mistrzostwo podopiecznym Jana Urbana. Niezdobycie czterech punktów w trzech meczach byłoby osiągnięciem niebywałym, szczególnie że Legia zmierzy się ze słabym Ruchem i Widzewem. Miejmy tylko nadzieję, że działacze warszawskiego klubu nie spoczną na laurach – na awans do Ligi Mistrzów w takim składzie raczej nie ma szans, więc latem potrzebne są bardzo solidne wzmocnienia. Piłkarzy pokroju odchodzącego Danijela Ljuboji, przydałoby się ściągnąć w liczbie przynajmniej dwóch.
Lech przyjeżdżał do Warszawy z serią siedmiu zwycięstw z rzędu, która mogła napawać poznańskich kibiców sporym optymizmem. Ostatnie mecze pokazały, że Kolejorz jest w dobrej formie, a niektóre akcje rozgrywane przez zespół z Wielkopolski sprawiały, że ręce same składały się do oklasków. Mecz przy Łazienkowskiej miał być najpoważniejszym sprawdzianem dla będącego w ciągłej przebudowie zespołu Mariusza Rumaka. Wydaje się, że Lech nie uniósł tej presji, bo od początku spotkania sprawiał wrażenie zespołu lekko zagubionego. W pierwszej połowie poznaniacy mieli problem z dłuższym przetrzymaniem piłki, a ich zabójcza broń, czyli kontrataki, zupełnie nie wychodziły. W sposób juniorski mylili się najbardziej doświadczeni zawodnicy Kolejorza, czyli Murawski i Wołąkiewicz, którym w zupełnie niegroźnej sytuacji zdarzało się podać piłkę wprost pod nogi rywala. Dopiero w drugiej połowie Lech zaczął przypominać drużynę, która w ostatnich spotkaniach bez trudu odprawiała kolejnych rywali, ale to nie wystarczyło na wyglądającą wyjątkowo pewnie Legię. Mimo wszystko brawa należą się trenerowi Rumakowi, który w ostatnich minutach nie bał się zaryzykować, żeby tylko powalczyć o zwycięstwo.
Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:2 Piast Gliwice – Górale bliscy spadku, Piast wciąż na podium
Gdyby Podbeskidzie zdołało pokonać gliwiczan, ich sytuacja w tabeli byłaby jeszcze nie najgorsza. Porażka z gośćmi ze Śląska znaczenie komplikuje jednak sytuację bielszczan i sprawia, że do utrzymania potrzebna będzie, oprócz dobrej gry, fura szczęścia. Jeżeli za tydzień podopieczni Czesława Michniewicza nie zdołają pokonać przy Bułgarskiej Lecha, a zwycięstwa odniosą Pogoń i Ruch, Ekstraklasy w Bielsku za rok już raczej nie zobaczymy. Co więcej o ewentualny powrót do niej może być ciężko, bo zespół prawie na pewno opuści Robert Demjan, który wiosną śrubuje swój niesamowity dorobek strzelecki. Grając w najgorszej drużynie ligi, Słowak uzbierał już 13 bramek i ma ogromną szansę na wywalczenie korony króla strzelców.
Po spektakularnym zwycięstwie nad Śląskiem, oczy kibiców zwróciły się na beniaminka z Gliwic, który niespodziewanie wspiął się na podium rozgrywek. Takich jednorazowych sensacji mieliśmy już w tym sezonie sporo, wystarczy choćby przypomnieć Jagiellonię, która po świetnym meczu z Lechem zaliczyła trzy porażki ze stosunkiem bramkowym 0:11. Piast w meczu z niewygodnym rywalem potwierdził, że w jego grze i formie nie ma przypadku i w każdym spotkaniu gra na miarę swoich możliwości. Choć w meczach z prowadzącą w tabeli dwójką udało mu się wywalczyć tylko punkt, to jednak w pozostałych spotkaniach raczej nie zawodził i z przebiegu całego sezonu zdecydowanie zasługuje na to, żeby zajmować miejsce w ścisłej czołówce Ekstraklasy.
Górnik Zabrze 0:4 Polonia Warszawa – Kompromitacja zabrzan, Polonia z nowymi siłami
Ostatnie cztery mecze Górnika to przeplatanie fatalnych wyników ze zwycięstwami. Po wygranej nad Ruchem w Wielkich Derbach Śląska przyszła zawstydzająca porażka z Bełchatowem, następnie nastąpiła poprawa nastrojów po pokonaniu Zagłębia i kiedy wydawało się, że zabrzanie ustabilizowali swoją grę, skompromitowali się u siebie z rozbitą Polonią. Być może prawdą jest, że podopieczni Adama Nawałki z przebiegu gry nie zasługiwali na tak wysoką porażkę, ale w piłce nożnej chodzi o strzelanie bramek, a to wychodziło tylko Czarnym Koszulom. Wiosenna forma zabrzan woła o pomstę do nieba i można tylko mieć nadzieję, że jeśli zakwalifikują się oni do europejskich pucharów, będą w nich grali tak, jak jesienią.
W tygodniu pojawiła się bardzo niespodziewana informacja. Okazało się, że Polonia podpisała umowę z jedną z firm budowlanych, która miała zapewnić Czarnym Koszulom spokojne dokończenie sezonu. Świadomość tego, że pieniądze już wkrótce pojawią się na kontach, najwyraźniej podziałała motywująco na ekipę z Warszawy, która rozniosła walczącego o podium Górnika i przeskoczyła go w tabeli. W dodatku podopieczni Piotra Stokowca musieli radzić sobie bez największej gwiazdy zespołu, Pawła Wszołka, który zmagał się z urazem. Nie zagrał też Łukasz Piątek, który niedawno rozwiązał kontrakt. Mimo tych osłabień Polonia rozegrała bardzo dobre zawody i ma wielkie szanse na zakwalifikowanie się do Ligi Europejskiej, choć ze względu na licencję ma małe szanse, by w niej zagrać.
GKS Bełchatów 3:2 Zagłębie Lubin – Brunatni nadal w grze
Forma GKS-u w ostatnich pięciu meczach jest wprost rewelacyjna. Bełchatowianie zdobyli w nich 13 punktów, dokładnie tyle, ile liderująca Legia. W dodatku podopieczni Kamila Kieresia wreszcie zaczęli trafiać do siatki rywala i choć wciąż mają najmniej strzelonych goli wśród wszystkich drużyn ligi, to jednak widać na pierwszy rzut oka, że ten element gry był bardzo intensywnie trenowany. Zdobywanie punktów nie przychodziłoby im jednak tak łatwo, gdyby nie fenomenalny Zubas. Litwin znów pokazał kilka nieprawdopodobnych interwencji i potwierdził, że jest niesamowitym fachowcem i to w dużej mierze dzięki niemu Bełchatów nadal jest w grze. Osiem bramek wpuszczonych w dwunastu meczach to wynik, który musi budzić uznanie.
Jeszcze niedawno wydawało się, że Zagłębie zaatakuje czołówkę i powalczy o miejsce na podium. Lubinianom zbyt często zdarzały się jednak głupie wpadki, jak remis z Podbeskidziem czy porażka z Bełchatowem. Teraz wiadomo już, że na drodze sportowej awans do pucharów jest niemożliwy, ale trzeba pamiętać, że jesteśmy w Polsce, gdzie wszystko jest możliwe. W związku z zamieszeniem licencyjnym, w pucharach zagrają nie najlepsze drużyny, tylko te… które są w stanie w nich zagrać. Dlatego przy niepewnej sytuacji Polonii, Wisły i Śląska może się okazać, że do występu w Europie wystarczy zająć np. siódmą lokatę. Zagłębie, jako jedna z zaledwie sześciu drużyn otrzymało licencję UEFA i bez żadnych problemów mogłoby reprezentować Polskę na europejskiej arenie.
Korona Kielce 5:0 Jagiellonia Białystok – Koszmar Korzyma, Scyzory rozbiły Jagę
Kiedy przed tygodniem Wisła gładko ograła Koronę wydawało się, że podopieczni Leszka Ojrzyńskiego są już myślami na wakacjach. Szkoleniowiec Buldogów w tygodniu musiał mocno zrugać swój zespół, bo w pojedynku z Jagiellonią zagrali tak, jakby od rezultatu tego meczu zależał ich los. Kielczanie grali ofensywnie i agresywnie, zaś Jagiellonia kompletnie nie potrafiła im się przeciwstawić. Cień na to efektowne zwycięstwo rzuciła fatalna kontuzja Macieja Korzyma, który prosto z boiska został przewieziony do szpitala. Napastnika złocisto-krwistych czeka niestety długa przerwa w grze, ale sam zawodnik nie załamał się. W drugiej połowie, już w gipsie na nodze, Korzym pojawił się na stadionie, za co zebrał burzę braw od kibiców zgromadzonych na trybunach.
Ostatnie tygodnie to prawdziwy koszmar zespołu z Białegostoku. O ile porażki z Legią i Lechem da się jeszcze wytłumaczyć, o tyle 0:3 z Widzewem i 0:5 z Koroną to wyniki wręcz kompromitujące. Zupełnie nie udał się powrót na trenerską ławkę Tomasza Hajty, który w dwóch ostatnich spotkaniach odbywał karę zawieszenia i mecze oglądał z trybun. Jego zespół, jeszcze do niedawna wymieniany jako jeden z faworytów do gry w pucharach, z Koroną zagrał fatalnie i przegrał zasłużenie. Przedsezonowy cel, jakim było zajęcie miejsca w pierwszej szóstce, jest coraz mniej realny, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że białostoczan czekają jeszcze bardzo trudne mecze: najpierw pojedynek ze Śląskiem, potem wyjazd do broniącego się przed spadkiem Bełchatowa.
Widzew Łódź 1:2 Lechia Gdańsk – Nos Kaczmarka, Lechia z dużym awansem
Ostatni mecz kolejki odbył się w Łodzi, gdzie miejscowy Widzew walczył z Lechią. Przed meczem oba zespoły były w sytuacji, w której zwycięstwo praktycznie zapewniłoby utrzymanie. Widzewiacy, mimo że prowadzili po golu Brozia, nie zdołali dowieźć korzystnego rezultatu do końca i w ostatnich trzech spotkaniach czeka ich jeszcze sporo nerwów. Choć przewaga nad Bełchatowem wynosi pięć punktów, to trzeba pamiętać, że podopiecznych Radosława Mroczkowskiego czekają trzy ciężkie mecze z Legią, Koroną i Podbeskidziem, w których o punkty nie będzie im łatwo. Jakby tego było mało, łodzianie muszą radzić sobie bez Mariusza Stępińskiego, który opuszcza klub, a za tydzień, w meczu z liderem, nie wystąpi wykartkowany Thomas Phibel.
Okoliczności, w jakich przed tygodniem Lechia wywalczyła punkt, z pewnością zbudowały w drużynie dobre morale. W następnym meczu gdańszczanie nie mogli już myśleć o remisie, bo spokojne utrzymanie wymagało zdobycia pełnej puli. Biało-zieloni byli od tego celu daleko przez większą część meczu, ale w drugiej połowie niesamowitym wyczuciem popisał się szkoleniowiec ekipy z Pomorza. W 65. minucie na boisku pojawił się Adam Duda i już w pierwszym kontakcie z piłką doprowadził do remisu. Cztery minuty później na boisku zameldował się Mateusz Machaj i już po chwili zdobył bramkę, która ostatecznie dała Lechii trzy punkty. Jeżeli za tydzień Lechia nie przegra u siebie z Bełchatowem, będzie już pewna utrzymania w Ekstraklasie.
Statystyki 27. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
- Liczba goli – 29
- Średnia goli na mecz – 3,6
- Zwycięstwa gospodarzy – 4
- Remisy – 0
- Zwycięstwa gości – 4
- Żółte kartki – 38
- Czerwone kartki – 2
- Liczba widzów – ok. 70 tys.
- Średnia frekwencja – ok. 8,8 tys.
Zapowiedź 28. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
Za tydzień, w meczu ostatniej szansy, Podbeskidzie zmierzy się z Lechem. Druga drużyna ze strefy spadkowej, GKS Bełchatów, poszuka punktów w Gdańsku. Rewelacja z Gliwic zagra z Koroną, a walczący o podium wciąż jeszcze aktualny mistrz, Śląsk Wrocław, zmierzy się z pogrążoną w kryzysie Jagiellonią.
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.