menu

Legia przed wiosną: Przygotowani po żołniersku [SPARINGI, TRANSFERY]

13 lutego 2016, 11:42 | Konrad Kryczka

Po jesieni Legia zajmuje w Ekstraklasie drugie miejsce, ustępując Piastowi Gliwice. Taka sytuacja nie pasuje nikomu przy Łazienkowskiej - dlatego też zimą warszawianie przeprowadzili transferową ofensywę, która ma im pomóc w zdobyciu upragnionego tytułu.


fot. BARTEK SYTA/POLSKA PRESS

Najbardziej wartościowi piłkarze Legii Warszawa [TOP5]

Za Legią rok, o którym wszyscy w Warszawie chcą zapomnieć. Wicemistrzostwo przegrane z Lechem (jak często powtarzają legioniści: to oni je przegrali, a nie poznaniacy wygrali), porażka w Superpucharze z tą samą drużyną, odpadnięcie z Ligi Europy po fazie grupowej i jedynie druga lokata w Ekstraklasie po rundzie jesiennej. Dla ligowego średniaka byłyby to nie lada osiągnięcia, ale dla Legii, której celem rok w rok jest wywalczenie mistrzowskiego tytułu i pokazanie się z jak najlepszej strony w Europie, poprzednie dwanaście miesięcy było katastrofalne. Co prawda „Wojskowi” wywalczyli puchar Polski, ale to marne pocieszenie, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, iż warszawianie dysponują zdecydowanie najwyższym budżetem w lidze.

I trwającej zimy to właśnie pieniądze wyszły na pierwszy plan. Przy Łazienkowskiej musieli się zdecydować na jedną z dwóch strategii: albo działamy ostrożnie, wierząc, iż drobne uzupełnienia składu nam wystarczą, albo stawiamy wszystko na jedną kartę, nie boimy się o stan finansów i sprowadzamy klasowych piłkarzy. Ostatecznie w gabinetach Bogusława Leśnodorskiego i spółki zdecydowano się pójść drugą z tych dróg. – W tym roku postanowiliśmy wydać więcej, zaryzykować na poczet przyszłości. Wcześniej działaliśmy bardziej defensywnie – stwierdził niedawno prezes Legii. Do Warszawy ściągnięto uznane marki w kraju (Kasper Hamalainen, Ariel Borysiuk) oraz piłkarzy z zagranicznych klubów, którzy powinni wnieść odpowiednią jakość (Artur Jędrzejczyk, Adam Hlousek). Czy ryzyko się opłaci? O tym przekonamy się za kilka miesięcy.

Fiński majstersztyk

Najgłośniejsze nazwisko, które zimą trafiło na Łazienkowską, to bez wątpienia Hamalainen. Sprowadzenie Fina do Warszawy to prawdziwy majstersztyk w wykonaniu Leśnodorskiego. W końcu jak inaczej nazwać sytuację, w której gwiazda „Kolejorza” nie przedłuża kontraktu w Poznaniu, mówiąc coś o zagranicznym klubie, a parę tygodni później pozuje do zdjęć z uśmiechem w koszulce Legii? Prezes Legii nie traktuje tego jednak jako prztyczek w nos rywala. - Mi na tym nie zależy. Rywalizacja jest na boisku. Frajdę mam wtedy, kiedy pokonujemy „Kolejorza” na murawie – mówił niedawno. Transfer najbardziej dotknął kibiców poznańskiego klubu, którzy zapewne „gorąco” przywitają Fina, kiedy ten zjedzie na Bułgarską razem z „Wojskowymi”. – To moja kariera. Wiedziałem, jakie konsekwencje wiążą się z podjętą przeze mnie decyzją – zaznacza zawodnik, którego Legia zaczęła kusić zaraz po Bożym Narodzeniu.

I skusiła, podobnie jak Ariela Borysiuka i Artura Jędrzejczyka, którzy doskonale znają klub. Pierwszy był ostatnio wyróżniającą się postacią Lechii Gdańsk, w której jednak nie miał co liczyć na walkę o najwyższe cele. Z kolei „Jędza” miał problemy z grą ze względu na przepisy ograniczające liczbę obcokrajowców w Rosji. O jego formę nikt przy Łazienkowskiej nie musi się jednak martwić. W końcu to piłkarz, który ma szansę wywalczyć sobie miejsce w podstawowej jedenastce na Euro 2016. O czymś podobnym marzy zapewne Adam Hlousek, za którego Legia zapłaciła Stuttgartowi pół miliona euro. Czech rozegrał w swojej karierze ponad 80 meczów w Bundeslidze, a do tego może grać na kilku pozycjach. Do zespołu wicemistrza Polski trafił również utalentowany Jarosław Niezgoda, ale on ma mniejsze szanse na grę. Od lipca do warszawskiej drużyny dołączą również zawodnicy Wisły Kraków, Radosław Cierzniak oraz Konrad Handzlik. „Wojskowi” starają się wprawdzie ściągnąć bramkarza już teraz, ale wątpliwe, żeby jej się to udało. Leśnodorski próbował również sprowadzić Kamila Grosickiego, ale Rennes nawet nie myślało o tym, żeby puścić swojego jokera.

Kilku zawodników zdecydowało się również opuścić Łazienkowską. O skrócenie wypożyczenia poprosił Dominik Furman. Pomocnik trafił więc na podobnej zasadzie do Hellasu Verona. Niesprawdzający się w Ekstraklasie Ivan Trickovski został natomiast wypożyczony na Cypr. Podobny los spotkał Arkadiusza Piecha. Z kolei Mateusz Szwoch będzie się odbudowywał w Gdyni. Dwóch innych legionistów obrało kurs na Wyspy Brytyjskie. Obu kontrakty kończyły się latem bieżącego roku, więc władze warszawskiego klubu miały ostatnią szansę, żeby zarobić coś na tych zawodnikach. Michał Żyro, którego przy Ł3 czekałyby najpewniej rezerwy, wyleciał do Wolverhampton, gdzie start miał bardzo obiecujący (później przytrafiła mu się kontuzja), a Dusan Kuciak zameldował się w Hull City, które interesowało się nim od kilku miesięcy.

Piłkarz zmęczony to piłkarz zadowolony

Kiedy Stanisław Czerczesow obejmował Legię, kibice ze zniecierpliwieniem wyczekiwali jego metod treningowych. Wszyscy oczekiwali, że piłkarze dostaną w kość i pokażą większe zaangażowanie. Rosjanin nie mógł jednak zrobić za wiele z dyspozycją fizyczną nowych podopiecznych, bo do Warszawy trafił w trakcie sezonu. Pierwszą okazję do wykazania się w tym aspekcie miał dopiero teraz. I jak się okazuje, zaserwował legionistom najcięższe przygotowania od lat. Zdjęcie zdyszanych piłkarzy obiegły Internet, a kibice – nieco ironicznie – postanowili im nawet przyznać medale za wytrzymanie pierwszego obozu pod batem Czerczesowa. – Nie przypominam sobie tak ciężkiego okresu przygotowawczego. Nawet te w Niemczech nie były tak intensywne. Ta praca wszystkim nam wyjdzie jednak na dobre – przekonuje Borysiuk.

Legioniści przygotowywali się przede wszystkim na Malcie, gdzie odbyły się oba obozy. Pierwotnie warszawianie mieli trenować w Turcji, ale w związku z napiętą sytuacją w tym kraju zdecydowano się na zmianę miejsca. Zawiedzeni byli z pewnością niektórzy kibice, którzy liczyli, że Czerczesow wyjedzie z drużyną do Irkucka czy innego Nowosybirska. Tak czy inaczej, legioniści wykonali tytaniczną pracę na Malcie, m.in. ćwicząc wariant z trójką obrońców – Czerczesow chce bowiem, żeby jego zespół potrafił grać w kilku ustawieniach, a do tego był w stanie zmieniać je płynnie podczas meczu. Na wypróbowanie swoich pomysłów Rosjanin miał cztery spotkania. Trzy z nich zakończyły się zwycięstwami „Wojskowych”. Warszawianie pokonali amerykańskie PSC Soccer Academy (5:0), słoweński NK Zavrc (7:0) oraz norweski Stabaek IF (2:0). Do tego dołożyli remis z Viktorią Pilzno (2:2). Najlepszymi strzelcami drużyny byli Aleksandar Prijović oraz Nemanja Nikolić (po trzy trafienia). Obaj zagrają najprawdopodobniej w wyjściowym składzie przeciwko Jagiellonii.

Jak na „Wojskowych” przystało

Odpowiedni przydomek? Od zawsze. Dopasowane stroje? Od początku sezonu. Człowiek, który będzie potrafił utrzymać dyscyplinę? Dopiero od kilku miesięcy, ale już dał się poznać jako osoba przykładająca ogromną wagę do przygotowania fizycznego. Wydaje się więc, że obecnie Legia to „Wojskowi” pełną parą. Sam przydomek nie musi się teraz odnosić wyłącznie do klubowej historii czy strojów przygotowanych po to, aby uczcić stulecie klubu, ale też do atmosfery, która panuje wewnątrz drużyny prowadzonej przez Czerczesowa. Kto jak kto, ale rosyjski trener potrafi utrzymać żołnierski dryl w kierowanym przez siebie zespole.

A i oddziału muszą mu zazdrościć inni szkoleniowcy w Ekstraklasie. Na dzisiaj na kilku pozycjach w Legii jest po prostu przesyt. O dwa miejsca na boku obrony walczy pięciu zawodników i obecnie wydaje się, że zajmą je dwaj zawodnicy sprowadzeni zimą, czyli Jędrzejczyk oraz Hlousek. Do tego ogromny ścisk występuje w formacjach ofensywnych: Guilherme, Michał Kucharczyk, Nikolić, Prijović, Hamalainen, Ondrej Duda, no i jeszcze Michał Masłowski – kilku z tych zawodników będzie musiało powędrować na ławkę. Na inaugurację czeka to prawdopodobnie trzech ostatnich, choć w trakcie rundy będzie się to zmieniało.

Kluczowym żołnierzem oddziału Czerczesowa jest naturalnie Nikolić, który jesienią strzelał tak, że większość ligowych napastników mogła za nim nosić buty. Węgier właściwie już zagwarantował sobie koronę króla strzelców, a do tego zdążył zaskarbić sobie szacunek zagranicznych klubów, które do ostatniego dnia okienka transferowego mogą próbować ściągnąć do siebie legionistę (w grze są cały czas kluby chińskie). „Niko” w Ekstraklasie ma jednak jeszcze jedną rzecz do załatwienia: Węgier ma szansę ustalić najlepszy wynik strzelecki w historii ligi. Aby tego dokonać musi przebić osiągnięcie Henryka Reymana, który w jednym sezonie trafił do siatki 37 razy.

Transfery

Przyszli: Ariel Borysiuk (Lechia Gdańsk, 500 tys. euro), Adam Hlousek (VfB Stuttgart, 500 tys. euro), Kasper Hamalainen (Lech Poznań, za darmo), Artur Jędrzejczyk (FK Krasnodar, wypożyczenie), Jarosław Niezgoda (Wisła Puławy, 150 tys. euro)

Odeszli: Robert Bartczak (Zagłębie Sosnowiec, wypożyczenie), Dusan Kuciak (Hull City, 350 tys. euro), Michał Żyro (Wolverhampton, 500 tys. euro), Arkadiusz Piech (AEL Limassol, wypożyczenie), Ivan Trickovski (AEK Larnaka, wypożyczenie), Mateusz Szwoch (Arka Gdynia, wypożyczenie), Dominik Furman (skrócenie wypożyczenia z Toulouse, następnie Hellas Verona), Artur Haluch (Chojniczanka Chojnice).

Sparingi

PSC Soccer Academy 5:0 (Duda, Nikolić, Cennerazzo samobójcza, Hamalainen, Niezgoda)

NK Zavrc 7:0 (Nikolić, Prijović x2, Ranilović samobójcza, Saganowski, Broź, Guilherme)

Viktoria Pilzno 2:2 (Borysiuk, Prijović)

Stabaek IF 2:0 (Nikolić, Hamalainen)

Więcej oTRANSFERACH


Polecamy