Legia - Piast LIVE! Myślami przy świętach, ciałem przy Łazienkowskiej
Pojedynek Legii Warszawa z Piastem Gliwice to ostatni mecz przed utrwalonym w polskiej kulturze wielkanocnym świętowaniem. Jest spora szansa, że piłkarze obu drużyn nie są jeszcze myślami przy rodzinnym stole i dadzą z siebie wszystko na boisku. Goście z Gliwic liczą na pierwsze punkty pod wodzą nowego trenera, natomiast Legia chce zwyciężyć po przegranej z Lechem w zeszłej kolejce. Ponadto należy pamiętać, że "Wojskowi chcą odegrać się na Piaście za porażkę z jesieni.
fot. Łukasz Klimaniec/Polska Press
Radoslav Latal miał mniej więcej dwa tygodnie na poukładanie gry drużyny z Gliwic. Czech, który zajął miejsce Angela Pereza Garcii, zaraz po przejęciu Piasta przegrał spotkanie z Koroną 1:2. Wejście do ligi miał zatem takie, którego nie życzy się żadnemu szkoleniowcowi, ale jest to przynajmniej kolejny argument przeciwko zwolennikom efektu nowej miotły. Tak czy inaczej, nie można powiedzieć nic innego niż to, że przed Latalem naprawdę ciężkie zadanie. Skoro Garcia punktował przeciętnie, naszym zdaniem na tyle, na ile pozwalał materiał piłkarski, to co z gliwiczanami musi osiągnąć Czech, aby władze klubu były w pełni usatysfakcjonowane.
Wydaje się jednak, że na chwilę obecną w kontekście Piasta mówi się nie ze względu na osobę nowego trenera, ale byłego szkoleniowca. Garcia wystosował bowiem za pośrednictwem Facebooka list, w którym bez zbędnych ceregieli uderzył w zarząd klubu. - Dla prezesa, jakiego teraz ma Piast, musi być bardzo niewygodne i frustrujące starać się przez cały sezon narzucać trenerowi piłkarzy, których on chciałby widzieć na boisku, a trener nigdy nie zwracał na to uwagi. Myślę, że nie potrzeba już więcej słów i że wszyscy zrozumieją, dlaczego mnie zwolniono – pisał Hiszpan, co oczywiście spotkało się z reakcją ze strony Piasta. - Kompletnie tego nie rozumiem. Pomagaliśmy trenerowi jak tylko mogliśmy zarówno w pracy, jak i poza nią. Między innymi pomogliśmy znaleźć szkołę synom Pereza Garcii. Umowa została rozwiązana polubownie, a my, rozstając się, życzyliśmy sobie wzajemnie sukcesów w życiu zawodowym i prywatnym – przyznawał prezes Adam Sarkowicz w rozmowie z oficjalną stroną Piasta.
To jeden z powodów, dla którego o gliwickim klubie było w ostatnich dniach głośniej. Drugim jest odejście Dawida Janczyka. Ten ruch nie był jednak wielkim zaskoczeniem, choć bardziej dziwi, że to napastnik poprosił o rozwiązanie kontraktu, a nie Piast w końcu z niego zrezygnował. Dziwiliśmy się, że w Gliwicach w ogóle zdecydowali się zatrudnić gościa, który w piłkę na w miarę poważnym poziomie grał kilka lat, a jeżeli słyszało się o nim ostatnio, to raczej ze względu na problemy natury pozasportowej. Koniec końców, sam Janczyk ze względów osobistych poprosił o wcześniejsze odejściu, choć ponoć od lata ma już być w nowym klubie.
Właściwie więc mówiono tylko o tych dwóch sprawach, a Latal mógł pracować we względnym spokoju, zastanawiając się, w jaki sposób ukłuć Legię, która zmierza po kolejny tytuł mistrza Polski. - Wiemy, że czeka nas trudny przeciwnik, ale przez ostatnie dni bardzo ciężko pracowaliśmy i z pewnością nie poszło to na marne. Przez ostatni tydzień przygotowywaliśmy się na obozie w Rybniku-Kamieniu, gdzie między innymi popracowaliśmy nad kondycja, ale przygotowywaliśmy się przede wszystkim na najbliższy mecz. Nie zabrakło również treningów technicznych. Wydaje mi się, że drużyna zrozumiała moje zasady i myśl szkoleniową – przyznał Czech, który analizował grę mistrzów Polski na podstawie meczów z Wisłą Kraków oraz Podbeskidziem Bielsko-Biała.
Czy Latal rozłożył „Wojskowych” na czynniki pierwsze, to się dopiero okaże. Wiadomo, że Legię, która jest gospodarzem dzisiejszego spotkania, należy traktować jako faworyta. Warszawianie są dodatkowo podbudowani wygraną w środku tygodnia, kiedy rozbili w pucharze Polski Podbeskidzie. Według niektórych był to najlepszy mecz w wykonaniu drużyny Henninga Berga w 2015 roku. Broniący jak za najlepszych czasów Dusan Kuciak (prawdopodobnie wskoczy do bramki na dłużej – Arkadiusz Malarz dzisiaj pauzuje za czerwoną kartkę), grający na ogromnym luzie Michał Kucharczyk, czy Jakub Kosecki, który dokłada swoją cegiełkę po wejściu z ławki. Wszystko grało tak, jak zaplanował to sobie szkoleniowiec z Norwegii. Jednak w myśl piłkarskiej zasady „mecz meczowi nierówny” nie można dojść do wniosku, że Legia z łatwością pokona teraz również Piasta (gliwiczanie zostali wcześniej wyeliminowani z pucharu Polski przez Podbeskidzie).
Legia.com
Warszawianom punkty są jednak niezbędne. W poprzedniej kolejce zespół Berga poległ w meczu z Lechem i zamiast odkleić od siebie największego ligowego rywala, pozwolił mu na zmniejszenie punktowego dystansu. Aczkolwiek w stolicy Polski nie odczuwają dodatkowej presji spowodowanej tamtą porażką. - Presja towarzyszy nam w każdym meczu, to normalne w Legii. Przed Bożym Narodzeniem mieliśmy trzy punkty przewagi nad wiceliderem, i tak samo jest teraz, mimo że zmieniły się drużyny na drugim miejscu w tabeli. Oczywiście chcielibyśmy wygrywać zawsze, ale w trakcie sezonu drużyny mają okresy lepszej i gorszej gry. Robimy, co w naszej mocy, aby zwyciężać jak najczęściej. Nie grając w europejskich pucharach, mamy więcej energii, dzięki czemu łatwiej jest nam przygotować się w stu procentach do ligowych meczów – przyznawał jak zwykle stonowany Norweg.
Dla niego jedynym problemem (braki kadrowe nie są bowiem zbyt poważne) jest murawa na stadionie przy Łazienkowskiej, która nie sprzyja grze kombinacyjnej, o czym nie raz przekonywali już piłkarze zarówno stołecznej drużyny, jak i przyjezdni. – Mimo że na boisku w Bielsku leżał śnieg, to murawa była przygotowana tak, że mogliśmy wymieniać szybkie podania i grać w wysokim tempie. Mamy nadzieję, że również nasza murawa będzie jutro wyglądać lepiej niż ostatnio, co pozwoli nam grać lepiej i zdobywać więcej bramek – dodawał Berg, choć kiedy przypominamy sobie wygląd murawy na stadionie Podbeskidzia, trudno nam zgodzić się ze szkoleniowcem.