Legia nie zlała Korony, Jagiellonia wciąż liderem Lotto Ekstraklasy
W poniedziałek wielkanocny Legia miała szansę na objęcie prowadzenia w tabeli Lotto Ekstraklasy. Drużyna Jacka Magiery nie wykorzystała jednak sobotniego potknięcia Jagiellonii i również zremisowała bezbramkowo z Koroną. Przed ostatnią kolejką legioniści nadal tracą do lidera z Białegostoku punkt.
fot. Szymon Starnawski /Polska Press
Poniedziałek, 15.30 – nawet najstarsi górale nie pamiętają, kiedy Legia grała ostatnio mecz ligowy o takiej porze. Mimo świąt wielkanocnych o wymówkach w stylu Piotra Ćwielonga wśród legionistów nie było jednak mowy. – Nie mam wypływu na to, kiedy gramy mecze. Terminarz jest taki, a nie inny. Jesteśmy profesjonalną drużyną, święta nie zwalniają nas z przygotowań. Wiemy o co walczymy i gdzie chcemy być za kilka miesięcy. Wielkanoc to słaba wymówka – podkreślał przed meczem trener Legii Jacek Magiera.
Faworyt poniedziałkowego spotkania mógł być tylko jeden. Wojskowi wygrali pięć meczów z rzędu, w tym z Lechią i Lechem na wyjazdach. Korona to z kolei najsłabiej punktująca poza własnym stadionem drużyna w lidze, nie wywiozła punktu z sześciu kolejnych wypraw poza Kielce.
Legioniści od pierwszych minut mieli przewagę, dobrze funkcjonował ofensywny kwartet Vadis Odjidja-Ofoe – Miroslav Radović – Kasper Hamalainen – Michał Kucharczyk. Trzej ostatni regularnie zamieniali się pozycjami, powodując sporo zamieszania w szeregach gości. Korona liczyła na kontry, kilka razy groźnie strzelała z dystansu. Błędy kolegów z linii obrony skutecznie naprawiał jednak Arkadiusz Malarz.
Po bezbramkowej pierwszej połowie druga też rozpoczęła się w świątecznym tempie, przerywanym błędami z obu stron. Tych było zdecydowanie więcej niż udanych zagrań czy okazji bramkowych. Jedynym zawodnikiem, który w stu procentach zrealizował swój plan był Odjidja-Ofoe. Belg od początku spotkania wyglądał, jakby polował na żółtą kartkę eliminującą go z następnego meczu (za to „czyszczącą” konto przed rundą finałową). W drugiej połowie agresywna gra się „opłaciła” i kartkę zobaczył.
Wideo: AIP
Nieco ożywienia w poczynaniach Legii wniosło wejście Dominika Nagy’a, który zmienił bezproduktywnego Hamalainena. Węgier szarpał, szukał gry, ale efektu w postaci bramki brakowało. Blisko byli za to goście. W końcówce najpierw kąśliwie uderzył Nabil Aankour, a później świetną okazję miał Jacek Kiełb. W obu przypadkach skończyło się jednak na interwencji Malarza. Tuż przed upływem regulaminowego czasu gry szczęścia spróbował jeszcze Daniel Abalo, ale uderzył nad poprzeczką.
W końcówce Legia atakowała, a goście grali na czas (brylował w tym bramkarz Milan Borjan). Ostatnie minuty to oblężenie w polu karnym gości i kilka stałych fragmentów, lecz piłka nie chciała wpaść do siatki i mecz zakończył się bezbramkowym remisem.
– To było brzydkie spotkanie. Między innymi przez to, że Korona grała na czas od drugiej minuty. Ale nie zawsze da się wygrać. Zdobyliśmy punkt, cieszymy się z niego. Wciąż jesteśmy blisko. Najważniejsze, byśmy zajmowali pierwsze miejsce w tabeli po 37. kolejce – skomentował Magiera.
Drużyna Magiery zdobyła tylko punkt i nie wykorzystała potknięcia Jagiellonii, która w sobotę tylko zremisowała z Cracovią (również 0:0). W tabeli utrzymał się więc status quo, prowadzi Jaga punkt przed Legią. Za tydzień w ostatniej kolejce fazy zasadniczej zespół z Białegostoku pojedzie do Gliwic, a legioniści zagrają w Krakowie z "Pasami".