Legia lepsza w Derbach Mazowsza. Debiuty Agry, Borysiuka i Kuświka
Choć długo utrzymywał się bezbramkowy remis, Legia ostatecznie pokonała Wisłę Płock 1:0. Zwycięskiego gola po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strzelił Artur Jędrzejczyk. Warszawianie tego wieczoru byli skuteczniejsi, a sytuacja gospodarzy prezentuje się coraz słabiej.
fot. Bartek Syta
Na inaugurację piłkarskiej wiosny w Płocku mecz szczególny. Nazywane Derbami Mazowsza starcie z Legią szczególnie ważne mogło być dla Kibu Vicuny, który niegdyś pracował przy Łazienkowskiej 3 jako asystent. W niedzielny wieczór po raz pierwszy mierzył się z dawnym pracodawcą jako pierwszy trener i przed rozpoczęciem spotkania nie miał wielu powodów do optymizmu. Rundę jesienną jego podopieczni zakończyli serią pięciu meczów bez zwycięstwa, zdobyli w tym czasie zaledwie dwa punkty. Znacznie lepiej radzili sobie Wojskowi. W Płocku chcieli pójść za ciosem, zwłaszcza że poprzedniego dnia liderująca Lechia Gdańsk pokonała Pogoń Szczecin 2:1.
Porażką Legii 1:4 zakończyło się sierpniowe spotkanie tych zespołów. Wówczas bramki dla Nafciarzy zdobywali Ricardinho, Dominik Furman oraz Nico Varela. Pierwsza dwójka znalazła się w wyjściowym składzie również na lutowe starcie. Oprócz nich hiszpański szkoleniowiec postawił m.in. na dwóch nowych zawodników - Ariela Borysiuka oraz lewego obrońcę Angela Garcię. Pozostałe zimowe nabytki - Grzegorz Kuświk czy Justinas Marazas zasiedli na ławce rezerwowych. Z tej pozycji pierwszą połowę oglądali także Salvador Agra oraz Iuri Medeiros. Ricardo Sa Pinto postawił na sprawdzonych zawodników. Nowością było ustawienie. Na prawej obronie do boju ruszył Michał Kucharczyk.
Nie mógł jednak narzekać na nadmiar pracy. Wisła, zgodnie z przewidywaniami, prezentowała się znacznie słabiej od swojego przeciwnika. Do przerwy nie zdołała sobie stworzyć poważniejszej sytuacji, a gra toczyła się głównie na jej połowie. Warszawianie mieli przewagę w każdej ze statystyk, również tej żółtych kartek. Jedyną do przerwy obejrzał Andre Martins za faul w środku boiska.
Ten kartonik był najmniejszym problemem gości. Znacznie większym była nieskuteczność. Większe posiadanie piłki i aż kilkanaście prób zaskoczenia Thomasa Daehne nie wystarczyło. Niemiecki golkiper rozgrywał bardzo solidne zawody, cierpliwie wybijał strzały Sebastiana Szymańskiego czy grającego na szpicy Sandro Kulenovicia. To nie młodzi zawodnicy, a znacznie bardziej doświadczony Marko Vesović był najaktywniejszym zawodnikiem w ataku.
Co najmniej cztery stuprocentowe sytuacje stworzył sobie Czarnogórzec, żadnej nie zamienił na bramkę. Piłkę w siatce umieścił raz, lecz wówczas - po podaniu Dominika Nagy'a został przyłapany na pozycji spalonej. Nie ostudziło to jednak jego zapału i do wejścia na boisko Salvadora Agry nieustannie atakował pole karne Nafciarzy. Ciężkie miał z nim więc Garcia. Hiszpan nie radził sobie naprzeciw szybkiego rywala, lepiej wyglądał na tle właśnie urodzonego w 1991 roku Portugalczyka.
To nie on, a Igor Łasicki może sobie pluć w brodę za straconego w drugiej połowie gola. To właśnie on krył Artura Jędrzejczyka, który głową wpakował piłkę do siatki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Szymańskiego. Nie udało się z gry, dopiero po stałym fragmencie gry Wojskowi zdołali objąć więc zasłużone prowadzenie. Dla defensora to trzecie trafienie w tym sezonie, dla płocczan było zapowiedzią szóstego meczu z rzędu bez wygranej.
Na ratunek ruszył Oskar Zawada, wcześniej na boisku pojawił się także ofensywnie usposobiony Nico Varela. Choć Vicuna za wszelką cenę starał się wzmocnić atak, nie przyniosło to efektów. Gospodarzom brakowało klarownych sytuacji, a bez nich ciężko było o wyrównanie. Jeszcze trudniej znaleźć powody do optymizmu przed sobotnim meczem z Jagiellonią. Wisła tym razem była od swojego rywala po prostu słabsza.
Nawet stałe fragmenty wykonywane przez nowego-starego kapitana Dominika Furmana nie szły po ich myśli. One, zwłaszcza w ostatnich minutach, prokurowały spore zagrożenie pod bramką Radosława Majeckiego, ale nie przyniosły zamierzonego efektu. Trafieniem nie uczcił swojego debiutu także Grzegorz Kuświk, który dopiero kilka dni temu dołączył do Wisły. Młody golkiper mógł opuszczać boisko zadowolony. W pierwszym meczu rundy wiosennej nie stracił ani gola, a jego zespół do Lechii ponownie traci zaledwie trzy punkty.