menu

Regionalny Puchar Polski. Kapitan i trener. Radosław Pruchnik chce pomóc młodym piłkarzom Legii Warszawa

30 kwietnia 2019, 12:30 | Kaja Krasnodębska

Ponad 200 meczów na poziomie centralnym, treningi pod okiem Franciszka Smudy oraz piłkarskie przeprowadzki po całym kraju. To wszystko składa się na ogromne doświadczenie kapitana Legii II Warszawa Radosława Pruchnika. Defensor dobrze prezentuje się na III ligowych boiskach, ale to nie jest jego jedyna rola w ekipie Wojskowych.


fot. Kaja Krasnodębska

fot. Kaja Krasnodębska

fot. Kaja Krasnodębska

fot. Fot. Mikolaj Suchan / Polskapres

fot. brak

fot. Tomasz Bolt/Polskapresse

fot. Tomasz Bolt/Polskapresse

fot. Andrzej Banas / Polska Press

fot. Tomasz Bolt/Polskapresse

fot. Marek Zakrzewski/Polskapresse

fot. Tomasz Bolt/Polskapresse

fot. Fot Arkadiusz Gola / Polskapres
1 / 12

Trzecioligowe rezerwy Legii Warszawa to zespół, który regularnie melduje się w półfinałach Regionalnego Pucharu Polski. W ubiegłym roku, pod wodzą Krzysztofa Dębka, druga drużyna zdołała dojść nawet do finału, gdzie niespodziewanie okazała się słabsza od Victorii Sulejówek. Również i w obecnej edycji, choć prowadzeni przez inny sztab szkoleniowy (duet trenerski stanowią aktualnie Piotr Kobierecki oraz Cesar Sanjuan-Szklarz), mają szansę zajść aż do samego końca tych rozgrywek. Zwycięstwo w nich to nie tylko nagroda finansowa, ale przede wszystkim bilet do ogólnopolskich rozgrywek Pucharu Polski. Tych, w których walczy również pierwszy zespół.

W tym roku droga Wojskowych w Pucharze Polski regionu Mazowsze nie należy do najłatwiejszych. Podczas gdy w I rundzie można było wyciągnąć aż cztery wolne losy, warszawianie mierzyli się z drugą drużyną Wisły Płock. W kolejnym wpadli na rezerwy Mazovii Mińsk Mazowiecki, w której na okoliczność walki z ekipą z III ligi zarejestrowano zawodników także pierwszego zespołu.

Oba te spotkania miały praktycznie identyczny przebieg. Z racji rozgrywania ich w środę, do ekipy Kobiereckiego nie zeszli piłkarze trenujący na co dzień pod okiem Aleksandara Vukovicia. Zawodnicy rezerw musieli radzić sobie sami i wydaje się, że kolejne etapy chcieli pokonywać jak najmniejszym wysiłkiem. Zarówno w Płocku jak i Mińsku Mazowieckim pierwsze połowy rozegrali słabo. Wolne tempo, niewiele sytuacji, a w konsekwencji jednobramkowe prowadzenie rywali. W obu przypadkach w przerwie sytuacja nie wyglądała najlepiej.

Drużyna złożona głównie z młodych zawodników znajdowała się więc w trudnej sytuacji. Dodatkowo nienajlepsza passa w lidze (od warszawian rokrocznie oczekuje się miejsca w czołówce, aktualnie plasują się w środku stawki III ligi grupy I) i dla młodych, dopiero wchodzących w świat seniorskiej piłki zawodników mogło być to za wiele. Również po to, by unieść ciężar psychiczny latem Wojskowi zdecydowali się zakontraktować do drużyny rezerw Radosława Pruchnika. Doświadczony zawodnik w nowym klubie pełni kilka roli, w tym kapitana drużyny rezerw. Wydaje się, że wywiązuje się z niej dobrze. Zarówno przeciwko Wiśle II jak i Mazovii II Legioniści zdołali się podnieść i uniknąć blamażu. W drugich połowach pokazali się ze znacznie lepszej strony zwyciężając kolejno 2:1 oraz 4:1.

W kolejnej rundzie, 8 maja, czeka ich jeszcze trudniejsze starcie. Ich rywalem w półfinale będzie Legionovia Legionowo, która plasuje się od nich wyżej w ligowej tabeli. Jedyne bezpośrednie starcie tych ekip w aktualnych rozgrywkach zakończyło się jednak zwycięstwem Legii 3:2. Całe zawody rozegrał wówczas Radosław Pruchnik. Urodzony w 1986 roku zawodnik bardzo rzadko opuszcza mecze o stawkę. Do Legii II, na czwarty poziom rozgrywkowy, nie przyszedł bowiem na emeryturę.

Choć powoli o niej myśli. Ciężko mu się dziwić, bo mówimy o zawodniku, który w ekstraklasie oraz I lidze rozegrał w sumie 253 spotkań. Większość, bo aż 195 na tym niższym poziomie. Zanotował tam siedem bramek oraz dziewięć asyst, reprezentując barwy Górnika Łęczna, Arki Gdynia, Floty Świnoujście oraz Turu Turek. Gdy debiutował w niej, jako zawodnik tego ostatniego, nazywano ją jeszcze drugą ligą. 9 marca 2008 młody Pruchnik rozegrał 45 minut przeciwko Warcie Poznań. Mecz zakończył się wynikiem 0:0.

W ekstraklasie debiutował trzy lata później w ŁKS-ie Łódź. Większość spotkań rozegrał w niej jednak jako piłkarz Górnika Łęczna, z którym awansował po sezonie 2013/2014 z I ligi. Podstawowym jego defensorem stał się dopiero w rozgrywkach 2015/2016, jednak już rok później stracił miejsce w składzie. Swój ostatni występ na najwyższym poziomie rozgrywkowym z pewnością zapamięta na długo. Pruchnik znalazł się w wyjściowym składzie na słynny listopadowy mecz, w którym przedostatni w tabeli łęcznianie przegrali u siebie z zamykającym stawkę Ruchem Chorzów 0:4. Bramki dla Niebieskich strzelali wówczas Adam Pazio czy Jarosław Niezgoda, a ramię w ramię z obrońcą blamażu doświadczyli m.in. Piotr Grzelczak, Adam Dźwigała, Grzegorz Bonin czy Grzegorz Piesio. Najgorzej to spotkanie wspomina jednak właśnie Pruchnik, który po godzinie gry obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę. Więcej swojej szansy w Łęcznej już nie dostał.

Nie postawił na niego przychodzący na ratunek ekstraklasy Franciszek Smuda, a zimą Pruchnik udał się na wypożyczenie do pierwszoligowego GKS-u Tychy. I choć w ekipie ze Śląska rozegrał czternaście spotkań, może pluć sobie w brodę. Na wiosnę w zespole byłego selekcjonera kontuzje złapali wszyscy stoperzy i nawet rezerwowy zawodnik miałby tam łatwe miejsce na placu. Zamiast aktualnego zawodnika Legii II o utrzymanie walczyli m.in. Dźwigała czy Przemysław Pitry. Przegrali.

Wiążąc się z Legią Pruchnik o powrocie do ekstraklasy czy pożegnaniu się z nią w lepszym stylu nawet nie myślał. Wiadomo było, że podobnie jak Bartosz Brodziński oraz Michał Bajdur swoim doświadczeniem ma wspomóc wchodzących w seniorski futbol chłopaków. Jako, że doświadczenie ma największe, otrzymał kapitańską opaskę. Pierwszym moim zadaniem jest pomóc młodym zawodnikom Akademii, którzy będą występować w trzecioligowych rezerwach, w wejściu do seniorskiej piłki. Trafiam do szatni Legii II, by na boisku, ale również poza nim, wesprzeć tych młodych chłopaków w stawianiu pierwszych kroków w dorosłym futbolu - mówił podpisując kontrakt. Jego umowa, którą związał się z Wojskowymi ubiegłego lata, obejmowała jednak nie tylko grę w drugiej drużynie, ale i pracę w dziale treningu indywidualnego Akademii Legii.

- To był pomysł dyrektora Akademii, Jacka Zielińskiego. Przedstawił mi projekt, w którym widział dla mnie miejsce i który bardzo mi się spodobał - przyznał obrońca. - Trening indywidualny jest w dzisiejszej piłce koniecznością. To już nie jest moda czy ciekawostka, bo dzisiejszy futbol zmierza do szkolenia zawodników wszechstronnych, kompletnych. Im szybciej zaczniemy to robić, tym szybciej będziemy zbierać owoce naszej pracy - podkreślał po objęciu nowego stanowiska.

- Ta propozycja otworzyła mi głowę na to, co będzie w przyszłości. Płynne przejście z roli zawodnika do roli trenera, to dla mnie duży zaszczyt, że będę mógł przejść tę drogę w takim klubie, jak Legia - mówił piłkarz, który swoją przygodę z seniorską piłką zaczynał w Amice Wronki. Zakończy ją w ekipie Wojskowych, czyli drużynie, do której jemu - jako dzieciakowi - było najbliżej. Wychował się bowiem na Ursynowie i to właśnie na Łazienkowską chodził na mecze. Jak przyznawał, miłość do Legii była ważnym elementem jego dzieciństwa. Co ciekawe kibicowanie Wojskowym deklarował także Brodziński, który do rezerw Legii trafił po przygodzie m.in. w Widzewie Łódź.

Teraz razem mają wprowadzić Legię II do finału Regionalnego Pucharu Polski, a w przyszłym sezonie być może do III ligi. Lech II już w tym roku może trafić na ten poziom, a Wojskowi z pewnością zrobią wszystko, aby pójść w ich ślady. Dla trenerów oraz Pruchnika istotniejsze jest jednak coś innego. Chcą pomóc zajść na szczyt wychowankom Akademii.

REGIONALNY PUCHAR POLSKI w SPORTOWY24.PL

Wszystko o Regionalnym Pucharze Polski - newsy, ciekawostki, wyniki i tabele!


Polecamy