Legia - FK Kukesi LIVE! Dopełnić formalności i przejść do 4. rundy
Legioniści przystępują do rewanżu z wysoką zaliczką. Za pierwszy mecz z Kukesi warszawianie otrzymali bowiem walkower 3:0. W meczu przy Łazienkowskiej pozostaje im dopełnienie formalności.
fot. Czekała Wojciech
Kukesi – nazwa, która większości polskich kibiców niewiele mówiła aż do momentu trafienia na Legię. Kojarzyć mogli ją ludzie, którzy obstawiali wyniki ligi albańskiej, ale oni też nie zawsze musieli zwracać uwagę na nazwę. Oczywiście, drużyna z Albanii nie jest „Kopciuszkiem”, który po raz pierwszy wpada na europejski bal, licząc że będzie trwał jak najdłużej. FK Kukesi ma już doświadczenie z gry w eliminacjach LE z lat poprzednich, choć i tak – nie bez kozery – przypina mu się metkę klubu całkowicie anonimowego. W tym roku Albańczycy na pewno nie odkleją od siebie tej łatki – swój bal zakończyli bowiem już tydzień temu, w momencie, w którym z trybun poleciał o jeden kamień za dużo.
- Jako trener Legii przyzwyczaiłem się już do dziwnych sytuacji – oznajmił wczoraj dziennikarzom trener Legii, Henning Berg. To, co wydarzyło się przed tygodniem, nie było jednak dziwną sytuacją. To było coś, co przekraczało wszelkie granice. Coś wręcz niewyobrażalnego. Kiedy Ondrej Duda oberwał kamieniem rzuconym z trybun, było niemal pewne, że to już koniec meczu. Taką decyzję podjęli wspólnie sędzia oraz delegat UEFA. Uczynili to ku niezadowoleni oficjeli Kukesi, którzy przez następne godziny (oraz kolejne dni za pośrednictwem prasy) starali się udowodnić, że jest dostatecznie bezpiecznie, aby dokończyć zawody.
Zdaniem UEFA nie było. Kiedy sędzia przerywał mecz, Legia prowadziła 2:1 – wynik został jednak zweryfikowany jako walkower 3:0 na korzyść „Wojskowych”. Do momentu ogłoszenia przez Komisję Dyscyplinarną UEFA ostatecznej decyzji istniało ryzyko nierozegrania rewanżu. Stałoby się to wtedy, gdyby zadecydowano o karze dyskwalifikacji dla Kukesi. Władze UEFA zastosowały jednak mniej surowe sankcje. – Spodziewaliśmy się, że podjęta zostanie właśnie taka decyzja. Wolelibyśmy, aby wszystko rozstrzygnęło się na boisku – przekonywał wczoraj Berg.
Na boisku na pewno rozstrzygną się losy rewanżu, który dla Legii powinien być już tylko dopełnieniem formalności. Warszawianom pozostaje postawienie kropki nad „i”, a później oczekiwanie na rywala w decydującej fazie eliminacji. Trudno bowiem przypuszczać, żeby Albańczycy mieli nadrobić na wyjeździe trzybramkową stratę. Zdaniem Berga jego drużyny nie czeka jednak dzisiaj spacerek. - Czy to będzie najłatwiejsze spotkanie w tym sezonie? To trudne pytanie. W Albanii wcale nie grało się łatwo, prowadziliśmy wprawdzie 2:1, ale rywale mieli sporo okazji bramkowych. Zagramy przeciwko dobrej drużynie, ale zrobimy wszystko, aby pokazać się z dobrej strony i awansować. W naszej grze wciąż są elementy, nad którymi musimy pracować, sezon dopiero się zaczął – przyznał szkoleniowiec.
W dzisiejszym meczu norweski trener nie będzie mógł skorzystać z dwóch zawodników środka pola. Zabraknie Ivicy Vrdoljaka, który od dłuższego czasu stara się wrócić do zdrowia. Obecnie przy Łazienkowskiej wszyscy na niego chuchają i dmuchają, nie spiesząc się z jego ponownym wysłaniem na boisko. Tydzień temu urazu doznał natomiast Tomasz Jodłowiec. Jego problemy zdrowotne nie są jednak tak poważne i powinien on już wkrótce wrócić do gry, choć w dzisiejszym rewanżu nie zagra. Jeżeli chodzi o straty Kukesi, to warto odnotować jedną poważną – do Warszawy nie przyjadą kibice albańskiego klubu. Nie jest to kara ze strony UEFA, lecz autonomiczna decyzja rywali Legii, którzy w weekend znów się nie popisali. Tym razem sugerowali, że Duda symulował oberwanie kamieniem.