menu

Lechia przegrała w finale Lotto Cup! Hannover wyrównał w końcówce i wygrał w karnych!

5 lipca 2015, 19:32 | jac

Kiedy wydawało się, że gol Stojana Vranjesa z 68. minuty zapewni Lechii Gdańsk zwycięstwo w meczu finałowym turnieju Lotto Cup, do wyrównania doprowadził zawodnik Hannoveru Kenan Karaman. W rzutach karnych lepsi okazali się gracze z Niemiec i to oni zwyciężyli w rozgrywanej w Lublinie imprezie.

Stojan Vranjes zdobył bramkę dla Lechii, nie wystarczyło to jednak do wygrania finału
fot. TOMASZ BOLT/POLSKA PRESS
Hannover 96 wygrał Lotto Cup
fot. Wojciech Czekała
1 / 2

W pierwszej połowie przewagę osiągnął Hannover – przynajmniej jeżeli weźmiemy pod uwagę stworzone sytuacje. Trzynasty zespół niemieckiej Bundesligi przed zejściem do szatni trzy razy zagroził bramce Lechii, z czego dwa za sprawą Artura Sobiecha. Krótko po rozpoczęciu Polak głową zmusił Marko Maricia do sparowania piłki do boku. Później natomiast Sobiech kopnął w lewy słupek po dośrodkowaniu od Sebastiana Ernsta. Te okazje Hannoveru przedzieliła jeszcze indywidualna akcja Edgara Priba, któremu udało się przedrzeć przez gąszcz w polu karnym. Z ostrego kąta kopnął jednak nie do siatki, a w ciało interweniującego bramkarza.

Co do Lechii, to przed zmianą stron nie miała tak klarownych okazji do zdobycia bramki. Z dalszej odległości próbowali Piotr Wiśniewski i Donatas Kazlauskas, ale ich uderzenia były niecelne. Nieudane było też dośrodkowanie Grzegorza Wojtkowiaka, z którego dość niespodziewanie wyszedł strzał nad poprzeczką. Lechia w tempie gry i walce o piłkę w środku pola na pewno nie odstawała od Hannoveru, niemniej na pewno brakowało jej sytuacji i doświadczenia choćby Sebastiana Mili, czy Jakuba Wawrzyniaka. Wymienieni zawodnicy zaczęli mecz z ławki. Na ich pozycjach od początku grali za to młodzi: Damian Garbacik i Łukasz Kopka. W ogóle to trener Jerzy Brzęczek dał szansę paru piłkarzom, którzy mają coś do udowodnienia w Lechii. Wystarczy dodać nazwiska Tiago Valente, Adama Buksy lub wspomnianego wcześniej Donatasa Kazlauskasa.

Oczywiście na drugą połowę gdańszczanie wyszli w zupełnie innym składzie. Na boisku pojawili się Rafał Janicki, Sebastian Mila, Jakub Wawrzyniak, Stojan Vranjes, czy Michał Mak. Zmian dokonał także trener Hannoveru. Po przerwie nie zobaczyliśmy już np. Artura Sobiecha. – Jesteśmy po ciężkich treningach i wczorajszym spotkaniu z AS Monaco, więc każdy dostanie dziś po 45 minut – powiedział reprezentant Polski przed kamerą TVP Sport.

Po zmianie stron mecz nabrał rumieńców. Zaczęło się od… poprzeczek. Najpierw trafił w nią zawodnik Hannoveru, Ceyhun Gulselam, a chwilę po nim odpowiedział tym samym Bartłomiej Pawłowski, któremu piłkę wyłożył Michał Mak. I to właśnie Michał Mak, a więc nowy nabytek Lechii, wypracował jedenastkę, po której biało-zieloni otworzyli wynik spotkania. Stało się to w 67 minucie. Do karnego podszedł Stojan Vranjes. Choć Bośniak nie zwykł się mylić w tym elemencie, to jednak bramkarz wyczuł go. Na szczęście dobitka była już celna.

Wydawało się, że Lechia skromne prowadzenie utrzyma lub nawet je podwyższy – okazję miał ku temu choćby Michał Mak. Ale na minutę przed zakończeniem regulaminowego czasu gry do wyrównania doprowadził Kenan Karaman. Gola strzelił z paru metrów, dobijając próbę kolegi z drużyny, po której piłkę wybił przed siebie Łukasz Budziłek. Znowu więc mecz z udziałem Lechii musiały rozstrzygnąć rzuty karne.

Na całe szczęście konkurs jedenastek nie trwał tak długo, jak wczoraj w spotkaniu z Szachtarem Donieck, w którym to potrzeba było łącznie aż 36 strzałów do wyłonienia zwycięzcy. Tym razem wystarczyło standardowe 10 uderzeń – po pięć dla obu drużyn. Tę próbę nerwów lepiej wytrzymał jednak Hannover, który wygrał 4:2.

Więcej o SPARINGACH


Polecamy