Łukasz Zwoliński: Lepiej raz dostać z liścia 1:5 i się obudzić niż przegrać pięć razy po 0:1. Tomasz Kaczmarek ocenia decyzje kadrowe
Lechia Gdańsk rozczarowała w meczu i wysoko przegrała z Pogonią Szczecin 1:5. Trzeba jednak docenić dużą klasę i jakość przeciwnika oraz Kamila Grosickiego, który rozegrał świetne spotkanie.
Piłkarze biało-zielonych byli źli po meczu. Tylko Łukasz Zwoliński, strzelec gola dla Lechii, miał powody do zadowolenia i nie związane z piłką nożną. Były piłkarz Pogoni nie wyrażał radości po zdobytym golu, a następnie znacząco schował piłkę pod koszulkę. Kibice Pogoni zaczęli skandować "Łukasz Zwoliński".
CZYTAJ TAKŻE: Klęska Lechii w Szczecinie. Zaczęło się od błędu Dusana Kuciaka, a skończyło na piątce ZDJĘCIA
- Nie cieszyłem się z gola, bo wychowałem się w Pogoni, byłem tutaj od dziecka, więc zrobiłem to przez szacunek. Pokazałem za to coś bardzo ważnego dla mnie, bo moja żona jest w ciąży. Jedyny pozytyw z tego dnia, to że mogłem oznajmić wszystkim, że drugie dziecko jest w drodze - przyznał Łukasz po meczu.
Trener i zawodnicy Lechii podkreślali starą prawdę, że lepiej stracić pięć goli w jednym meczu niż przegrać pięć meczów po 0:1.
- Po pierwszej połowie nie zapowiadało się na taki wynik. To na pewno bolesna lekcja, ale lepiej raz dostać liścia 1:5 i się obudzić niż przegrać pięć meczów po 0:1. Nie ma się co załamywać, bo to pierwsza porażka od dawna. Bardziej trzeba wyciągnąć wnioski, bo zaraz mamy kolejny ważny mecz z Rakowem. Musimy zapomnieć o tym co się stało w Szczecinie i zagrać o trzy punkty - powiedział Zwoliński.
- Pogoń wygrała zasłużenie, ale różnica czterech bramek jest za duża. Zwyciężyła drużyna gotowa, a my jesteśmy w procesie, jak mamy grać i bronić. To, co wydarzyło się na boisku, bardzo nas boli. Nasza ambicja była olbrzymia, żeby zagrać jak równy z równym. Wiem, że mamy dużo punktów i wiele osób nie zrozumie moich słów, ale zdaję sobie sprawę, na jakim etapie jesteśmy i na jakim poziomie sportowym - mówi Tomasz Kaczmarek, trener Lechii. - Nie jesteśmy jeszcze drużyną całkowicie gotową. Może jednak lepiej w jednym meczu stracić pięć goli niż przegrać pięć spotkań. Będziemy potrzebowali dwóch, trzech dni, żeby się otrząsnąć i pokazać jaką drużyną naprawdę jesteśmy.
CZYTAJ TAKŻE: PKO Ekstraklasa NA ŻYWO. Wyniki, tabela
Więcej czasu na otrząśnięcie powinien dostać Mateusz Żukowski. Słabo zagrał w Mielcu, gdzie miał udział przy dwóch golach dla Stali. Pogoń też traktowała go jak słabsze ogniwo Lechii, bo atakowała jego stroną, a Kamil Grosicki bezlitośnie ogrywał Mateusza i zaliczał kolejne asysty. Żukowski to piłkarz perspektywiczny, który się rozwija i wciąż uczy nowej pozycji. Teraz jednak odpoczynek - głównie psychiczny - by mu się przydał.
- Pogoń przy remisie jest w stanie podkręcić tempo. Złapali nas i nie byliśmy w stanie wyjść. Grosicki w ostatnich tygodniach wygląda jak zawodnik, który w każdym meczu w lidze jest w stanie zrobić różnicę. Jak wszedł na boisko, to nie mogliśmy sobie poradzić, choć przygotowywaliśmy się, jak grać, kiedy się na nim pojawi. Nie jestem w stanie ocenić, jak szybko Mateusz dojdzie do siebie. On sam to wie i to będzie dla niego wyzwanie. Mateusz w Szczecinie dostał najtrudniejsze zadanie, ale jako zespół mu nie pomagaliśmy. Mieliśmy spory problem z młodzieżowcem, bo Kacper Sezonienko i Janek Biegański byli chorzy przez 2 tygodnie i dopiero zaczęli trenować. Jedyną alternatywą dla Mateusza był Kuba Kałuziński, ale z drugiej strony chciałem mieć w środku Flavio Paixao i Marco Terrazzino. Muszę to wszystko przemyśleć. Mateusza rzuciłem na głęboką wodę, ale wyjdzie z tego, tylko potrzebuje czasu - zapewnia trener Kaczmarek.
Zwoliński, który w tym sezonie ligowym strzelił dla Lechii siedem goli, uważa że po takiej porażce łatwiej się pozbierać niż po serii przegranych meczów.
- Łatwiej po takiej porażce wyciągnąć wnioski i iść do przodu niż po pięciu przegranych meczach jedną bramką. Wtedy można mówić o kryzysie, a u nas nie ma czegoś takiego. Trener powiedział, że w nas wierzy, że odkąd przyszedł do Lechii, to wie na co nas stać. Złe dni się zdarzają, ale nie od wczoraj gramy w piłkę i najlepszą rekompensatą będzie zwycięstwo w sobotę. Nieważne z kim gramy, ale u siebie zawsze celem są trzy punkty - zapewnia Łukasz.
Szkoleniowiec Lechii wyjaśnił też swoją decyzję o wystawieniu do gry bliżej skrzydła Marco Terrazzino i pozostawieniu na ławce rezerwowych Ilkaya Durmusa.
- Ilkay był chory i nie był w stanie rozegrać całego meczu. To samo Sezonienko, a Bassekou Diabate nie jest gotowy, aby w meczach z wymagającym przeciwnikiem pojawiać się na boisku od pierwszej minuty. Szukaliśmy rozwiązania. Marco nie zagrał jako skrzydłowy tylko prawa "10". Pomysł był dopasowany do umiejętności Marco i nie to zadecydowało, że nie wygraliśmy w Szczecinie. Zawsze tak będzie, że jak nie ma się do dyspozycji wszystkich piłkarzy, to zaczyna się trochę kombinować, przesuwać i dopasowywać. Przegraliśmy mecz przez fazę przejściową, błędy indywidualne i dużo naiwności. Przez pierwsze pięć minut drugiej połowy naciskaliśmy, a wtedy Pogoń wyprowadziła kontrę na 3:1, Mieliśmy dwie okazje, aby przerwać tę kontrę w środku pola. Jeśli chcemy być dobrym zespołem, to musimy to zrobić. Jak nie będziemy przerywać takich akcji, to będziemy przegrywać - zakończył trener Kaczmarek.