Buzała: Lecha się nie boimy i chcemy z Poznania przywieźć trzy punkty
- Lecha się na pewno nie boimy i chcemy z Poznania przywieźć trzy punkty. Ostatnio zaczęliśmy dobrze grać, ale nie widać tego specjalnie po naszej zdobyczy punktowej - mówi Paweł Buzała, napastnik Lechii Gdańsk.
Piłka ręczna: Polska w meczu ze Szwecją zrehabilituje się kibicom?
Po meczu w Gliwicach mówiłeś, że mogłeś mieć nawet trzy asysty. W spotkaniu z Wisłą sam mogłeś strzelić gola na wagę zwycięstwa.
Zdecydowanie tak. Miałem dwie dobre sytuacje, z których mogłem zdobyć chociaż jedną bramkę. W drugiej okazji za lekko trąciłem piłkę.
Wtedy jednak już instynktownie wyciągnąłem nogę w kierunku futbolówki po strzale Deleu. Szkoda mi tej pierwszej sytuacji. Chciałem przymierzyć w długi róg, ale bramkarz Wisły dobrze się zachował i zatrzymał piłkę.
Była też próba strzału z woleja, ale trafiłeś w obrońcę Białej Gwiazdy.
To też było całkiem fajne uderzenie, ale obrońca stał na tyle blisko, że ciężko było strzelić inaczej i to jego trafiłem piłką.
Remis to zawsze jeden punkt. Możecie jednak czuć niedosyt, bo to Lechia była bliższa wygrania tego meczu. Zgodzisz się z tym?
Moim zdaniem to my przez cały mecz mieliśmy kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem, ale za to nie ma dodatkowych punktów. Zabrakło nam postawienia kropki nad "i", czyli strzelenia gola, a więc tego, co tak naprawdę w piłce nożnej jest najważniejsze. Szkoda, bo zasłużyliśmy na zwycięstwo.
Można było odnieść takie wrażenie, że Lechia chciała ten mecz wygrać, a Wisła grała tak, żeby przede wszystkim nie przegrać...
Widocznie w tym meczu byliśmy dla Wisły za dobrym przeciwnikiem. Byliśmy chyba lepiej dysponowani. Nie wiem jak to wyglądało z trybun, ale my na boisku czuliśmy, że jesteśmy zdecydowanie lepszym zespołem niż Wisła. To było widać po naszej grze i tylko szkoda, że nie udokumentowaliśmy tego bramką. Wisła w tym spotkaniu praktycznie nie stworzyła żadnego zagrożenia pod naszą bramką, nie zrobiła nic, żeby w Gdańsku zdobyć trzy punkty. My bardzo chcieliśmy wygrać to spotkanie, a oni tylko je zremisować. Efekt był taki, że Wisła nie istniała na boisku i tym większa szkoda, że nie udało nam się strzelić gola.
Przed Lechią mecz w Poznaniu z Lechem, który jest wiceliderem T-Mobile Ekstraklasy. Lech jednak słabo gra u siebie. W tym sezonie wygrał tylko dwa mecze, a przegrał cztery z rzędu przed własną publicznością. Nie ma się czego bać?
To wszystko prawda. Lecha się na pewno nie boimy i chcemy z Poznania przywieźć trzy punkty. Ostatnio zaczęliśmy dobrze grać, ale nie widać tego specjalnie po naszej zdobyczy punktowej. Chcemy wygrać z Lechem, bo czujemy się na siłach, żeby to zrobić. Mecz z Wisłą pokazał, że jesteśmy dobrze przygotowani do rundy wiosennej i potrafimy fajnie grać w piłkę.
Na boisku już nie tylko walczycie, ale staracie się też coraz więcej grać piłką?
To prawda. Myślę, że pod względem piłkarskim nasza gra już teraz wygląda naprawdę dobrze. Nikt nie może nam zarzucić, że sytuacje bramkowe mamy z przypadku. Jak już dochodziliśmy do pozycji strzeleckich w meczach z Piastem i Wisłą, to były to akcje wypracowane przez cały zespół. Powtórzę jednak, że do tej dobrej gry musimy jeszcze dołożyć lepszą skuteczność, bo tylko wtedy przyjdą wyniki.
I tylko szkoda, że w Poznaniu zagracie bez Marcina Pietrowskiego, który ostatnio też jest w dobrej formie?
Wielka szkoda. Będziemy jednak musieli sobie radzić z Lechem bez Marcina. To już jest zadanie dla trenera Kaczmarka i całego sztabu szkoleniowego, żeby w jakiś sposób załatać tę dziurę.