Lechia Gdańsk żałuje straconych punktów ze Śląskiem. Piotr Stokowiec: Trzepot motyla sprawi, że będą faule. Dochodzimy do granic absurdu
Lechia Gdańsk była skazywana na pożarcie we Wrocławiu. Biało-zieloni pokazali jednak charakter i zremisowali ze Śląskiem 2:2, a po meczu mieli czego żałować i sami przyznawali, że bardziej stracili dwa punkty.
Lechia mocno osłabiła się w przerwie zimowej, a na ławce rezerwowych usiadła sama młodzież. Najbardziej doświadczonym zawodnikiem w rezerwie był... Egy Maulana Vikri. Wśród kibiców Śląska panował duży optymizm. Jadąc tramwajem na stadion mogliśmy usłyszeć typy i z ust fanów gospodarzy padały wyniki od skromnego 1:0 po nawet 6:0. Tymczasem po meczu to biało-zieloni mieli czego żałować, bowiem prowadzili 2:0 jeszcze w 70 minucie, a gola pozbawiającego ich zwycięstwa stracili w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. Za swoją grę zebrali dużo pochwał, bowiem pokazali dobrą organizację, grali rozsądnie i mądrze się bronili. W końcówce spotkania zabrakło trochę szczęścia, ale też bardziej doświadczonych rezerwowych, którzy mogliby w trudnym momencie uspokoić grę i dać dodatkowe siły.
CZYTAJ TAKŻE: Zobaczcie piękne partnerki piłkarzy Lechii Gdańsk
- Fajnie, że potrafiliśmy zaskoczyć kibiców Śląska, jeśli faktycznie typowali tak wysokie zwycięstwo swojego zespołu. Szkoda tylko, że nie zgarnęliśmy trzech punktów - mówi Michał Nalepa, obrońca biało-zielonych. - Trudno mi powiedzieć teraz, czy zabrakło nam zmienników, ale na pewno jestem zbudowany postawą naszej młodzieży. Nie odstawali od bardziej doświadczonych piłkarzy. Rozglądając się po szatni mogłem się tylko przekonać, że lata lecą - dodał Michał z uśmiechem.
- Byłem ciekawy jak drużyna zaprezentuje się w tak eksperymentalnym ustawieniu. Fajnie to wyglądało, zagraliśmy taktycznie perfekcyjnie, ale przez detale wymknęły nam się trzy punkty - uważa Piotr Stokowiec, trener Lechii. - 30 sekund przed drugim golem dla Śląska należał nam się rzut rożny. I to są właśnie te detale, które potrafią wszystko zmienić. Myślę, że z taktycznego punktu widzenia zasłużyliśmy na trzy punkty. Pokazaliśmy charakter, zawodnicy zagrali na 120 procent możliwości i tym bardziej jest mi ich szkoda. A graliśmy przecież z bardzo dobrym zespołem. Trzeba jednak patrzeć do przodu, wierzę że suma szczęścia równa się zero i wkrótce to my będziemy strzelać bramki w doliczonym czasie gry.
CZYTAJ TAKŻE: Piękne i seksowne polskie sportsmenki ZDJĘCIA
Sytuacja z rzutem rożnym nie była jedyna, o którą miał zastrzeżenia szkoleniowiec biało-zielonych.
- Rzut karny dla Śląska? Niedługo trzepot motyla sprawi, że wszystko będziemy gwizdać - mówił po meczu Stokowiec. - W erze VAR dochodzimy do granic absurdu jeśli chodzi o rzuty karne. Uważam, że Tomasz Musiał jest bardzo dobrym sędzią i dobrze prowadził to spotkanie, ale myślę, że teraz wszystko na boisku jest bardziej przewrażliwione. Trochę straciliśmy punkty na własne życzenie, ale piłka nożna jest grą błędów. Wyjeżdżamy tylko z jednym punktem, ale i ze sportową złością przed kolejnymi meczami.
Bohaterem Lechii był Flavio Paixao, który strzelił dwa gole, ale po meczu nie krył zdenerwowania.
- Porozmawiajcie z sędzią - rzucił krótko Flavio.
Szkoleniowiec Lechii zwrócił uwagę na jeszcze jedną sytuację.
- Nie wiem skąd wzięło się aż pięć minut doliczonego czasu w drugiej połowie, kiedy my zrobiliśmy tylko jedną zmianę, a VAR nie był wykorzystywany przez sędziego zbyt dużo w tej części spotkania. Mecze trwają po 107 czy 105 minut i to trzeba byłoby jakość usankcjonować. Stoimy przy ławce i czekamy na to, co się wydarzy. Jako trenerzy powinniśmy chyba dostawać za to "szkodliwe" - podsumował z uśmiechem Stokowiec.
Sytuacja kadrowa Lechii we Wrocławiu nie była łatwa. Już od poniedziałku w Gdańsku zamelduje się Łukasz Zwoliński, który został nowym piłkarzem biało-zielonych. Ostatnie formalności zostały dograne w trakcie pierwszej połowy meczu ze Śląskiem.
- Jeszcze o tym nie wiedziałem, ale trener zawsze dowiaduje się na końcu - żartował Stokowiec. - Cieszę się też, że wrócą już może Patryk Lipski, Karol Fila i zobaczymy co z Żarko Udoviciciem. Pole manewru będzie większe. Nie jest tak, że bałem się wpuszczać młodzież, ale był duży ciężar meczu i nie chciałem ich zrazić. Nie czułbym się z tym dobrze gdyby przez niewłaściwe zmiany ucierpiała drużyna.
Debiut w Lechii ma za sobą Kristers Tobers. Młody Łotysz zagrał jako defensywy pomocnik i spisał się całkiem nieźle.
- Nie wiedziałem czego się spodziewać, ale byłem spokojny przed debiutem. Na bosku chciałem oswoić się z atmosferą. Prowadziliśmy 2:0, a mamy tylko jeden punt i to boli. W sparingach graliśmy bez presji i błędy nie były kosztowne. W lidze jednak robi się problem i kończy się to stratą gola. Atmosfera była zdecydowanie inna niż na Łotwie. U nas na mecze reprezentacji przychodzi cztery, pięć tysięcy widzów. Byłem pod wrażeniem, ale teraz zagramy u siebie i myślę, że będzie jeszcze lepiej - przyznał Tobers.
Straconych dwóch punktów żałował po meczu Mario Maloca. Obrońca biało-zielonych mówił też o wyrównującym golu dla Śląska.
- Zagraliśmy bardzo dobry mecz. Wszyscy myśleli, że wysoko przegramy, a pokazaliśmy charakter, umiejętności i że będziemy walczyć o każdy metr na boisku. Musimy szanować ten punkt, a młodzi zagrali bardzo dobry mecz. Jeśli chodzi o wyrównującego gola dla Śląska, to najpierw powinien być rzut rożny dla nas i od tego wszystko się zaczęło. Rywal trochę mnie dotknął, ale myślę, że to nie był faul. Ja też muszę się lepiej ustawić, ale takie jest życie. Przed meczem wszyscy chętnie wzięliby punkt, ale po meczu, gdzie prowadziliśmy 2:0, myślę że straciliśmy dwa. Musimy teraz przygotować się do meczu z Piastem i go wygrać
Profil Cristiano Ronaldo na Instagramie obserwuje 200 mln osób