Lechia Gdańsk ma materiał do przemyśleń po meczu z ŁKS w Łodzi. Filip Mladenović: Potrzebowałem taksówkę, żeby wrócić do obrony
Lechia Gdańsk bardzo chciała zacząć sezon od zwycięstwa w Łodzi nad ŁKS. Musi jednak uszanować wywalczony jeden punkt.
Ważnym momentem meczu była czerwona kartka dla Żarko Udovicicia. Gra w dziesiątkę przez całą drugą połowę utrudniła biało-zielonym walkę o zwycięstwo.
[przycisk_galeria]
- Musimy być bardziej odpowiedzialni, to było nieprzemyślane zagranie. Nie był to może brutalny faul, ale bez dwóch zdań czerwona kartka się należała. Żarko chciał się pokazać, poniosła go ambicja i tak to się skończyło. To jego błąd, ale też nasz, bo już szykowaliśmy zmianę. Nie zdążyliśmy jej przeprowadzić. Dostaliśmy lekcję, a takie detale mogą być istotne czy to w walce o tytuły w ekstraklasie czy w europejskich pucharach. Musimy się wystrzegać takich sytuacji, bo może to nas wyrzucić z pucharów - powiedział Piotr Stokowiec, trener Lechii.
CZYTAJ TAKŻE: Zobaczcie piękne partnerki piłkarzy Lechii Gdańsk
Poprzedni sezon biało-zieloni zaczęli także czerwoną kartką, a wówczas w wygranym spotkaniu z Jagiellonią Białystok ukarany został Sławomir Peszko.
- Mam nadzieję, że nie będzie pauzował przez trzy miesiące - powiedział Stokowiec.
Do całej sytuacji odniósł się także Filip Mladenović, który był blisko i starał się przekonać sędziego, że powinna być tylko żółta kartka.
- Muszę przeprosić, bo na żywo naprawdę nie wyglądało to tak mocno jak na powtórkach. Sędzia słusznie pokazał czerwoną kartkę. Wiem jakim typem piłkarza i człowieka jest Żarko i to nie jest w jego stylu, on chyba nigdy nie popełnił takiego faulu. Nie chcę go bronić, ale za czerwoną kartkę będzie musiał ponieść karę. To dla niego trudna sytuacja, ale wszyscy popełniamy błędy i nie mam pretensji do niego, a Żarko to bardzo dobry zawodnik – mówił po meczu Filip Mladenović.
Serbski piłkarz biało-zielonych przyznał, że w osłabieniu grało się trudniej.
- Jak się gra jednego zawodnika mniej, to w ekstraklasie jest trudno. Musieliśmy jeszcze przestawić się taktycznie. Mecz był bardzo fizyczny, a to normalne, że na początku sezonu nie jesteśmy jeszcze w szczycie formy. Potrzebujemy zagrać kilka meczów - uważa Filip. - Naszych trzech środków obrońców zagrało świetnie. Dawno takiej gry nie widziałem. Zawsze wybijali piłkę, a do tego świetnie bronił Dusan Kuciak. Duży szacunek dla całego zespołu, ale dla nich największy. Naprawdę ciężko gra się w dziesięciu. Mieliśmy kilka okazji w ofensywie i musimy się lepiej zachować
Mladenović w drugiej połowie był motorem napędowym ofensywnych akcji Lechii. Kilka razy znakomicie pobiegł pod bramkę rywala i szukał dośrodkowań w pole karne.
- Pobiegłem do przodu, ale potem potrzebowałem taksówkę, żeby wrócić - powiedział z uśmiechem Mladenović. - Spokojnie, trochę świeżości i będzie dobrze. Brakowało nam środkowego napastnika, a Lukas musiał walczyć z dużymi środkowymi obrońcami, a i tak nie wyglądało tak źle. W pierwszej kolejności skupialiśmy się na obronie i chcieliśmy zagrać na zero z tyłu.
Przed biało-zielonymi teraz rywalizacja z Broendby Kopenhaga w drugiej rundzie kwalifikacji Ligi Europy.
- Przed nami dwa mecze i wszystko jest możliwe. To jednak Liga Europy, inna gra. Zapracowaliśmy sobie na to, żeby zagrać w pucharach i będziemy walczyć o awans - zapowiedział Mladenović.
CZYTAJ TAKŻE: Lechia zaprezentowała się kibicom. Znajdźcie się na zdjęciach
Szkoleniowiec Lechii przyznał, że druga połowa nie była łatwa dla drużyny, ale chwalił zawodników za realizowanie założeń taktycznych.
- Apetyty były większe, ale musimy szanować ten punkt. W kolejnych meczach nie możemy popełniać takich błędów, jak czerwona kartka. Mieliśmy swój pomysł na drugą połowę meczu, a drużyna dobrze to realizowała. Z powodu braku jednego zawodnika zmieniliśmy system, co nie było proste. Wiemy jednak, że wymagania wobec nas są większe, dlatego w spokoju musimy przeanalizować to spotkanie. Ten punkt jest cenny pod względem mentalnym. Pokazaliśmy, że przy dobrze grającym przeciwniku, potrafimy realizować taktykę. Potrafiliśmy dobrze bronić, niwelowaliśmy stratę jednego zawodnika, ale też się odgryzaliśmy - podsumował mecz trener Stokowiec.
Wielki transfer Barcelony stał się faktem. Antoine Griezmann nowym piłkarzem "Dumy Katalonii"
Press Focus / x-news