Lechia Gdańsk lepsza od Legii Warszawa. Lukas Haraslin: Asysta ręką pierwsza w życiu
Lechia Gdańsk po wygranej w Warszawie nad Legią kontynuuje świetną passę. To już czwarte ligowe zwycięstwo z rzędu, a pite wliczając mecz Totolotka Pucharu Polski z Gryfem Wejherowo.
fot. Fot. Rafał Oleksiewicz
Biało-zieloni pokazali się z bardzo dobrej strony w stolicy i długimi fragmentami kontrolowali wydarzenia na boisku. To wszystko pozwoliło odnieść zasłużone zwycięstwo.
CZYTAJ TAKŻE: Zobaczcie piękne partnerki piłkarzy Lechii Gdańsk
- Bardzo nas cieszy, że jesteśmy na górze tabeli, ale sezon dopiero się rozkręca. W poprzednim też byliśmy liderami, a w końcówce może trochę zabrakło sił. Jak jedzie się na Legię, to nie można odpuścić nawet pół metra. Trzeba grać z pozytywną pewnością siebie. Legia jest mocnym zespołem, ale my zagraliśmy bardzo dobrze w obronie. Straciliśmy bramkę, ale się nie poddaliśmy, walczyliśmy do końca i odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo. Jak nie strzelają bramek napastnicy i pomocnicy, to dobrze, że robią to obrońcy. Michał Nalepa i Błażej Augustyn bardzo ciężko pracują na treningach i też strzelają bramki. Cieszę się ze zwycięstwa na trudnym terenie po bardzo dobrej grze - ocenił Lukas Haraslin, skrzydłowy Lechii.
Słowak zaliczył w spotkaniu z Legią nietypową asystę, bowiem po wyrzucie przez niego piłki za autu gola strzelił Michał Nalepa.
- Trzeba mieć spokojną głowę. W poprzednim sezonie miałem świetny początek, a w końcówce zabrakło mi liczb. Wierzę, że liczby przyjdą i pomogę zespołowi w tych najważniejszych meczach na koniec sezonu. W Warszawie miałem asystę. Ręką chyba pierwszą w życiu - śmiał się Lukas po meczu.
Piłkarz nie ukrywa, że całe zamieszanie transferowe latem miało wpływ na jego postawę na boisku.
- To zawsze siedzi z tyłu głowy. Nie było wiadomo czy zostanę czy nie i jak ktoś nie był na miejscu takiego piłkarza, to nie wie, że trudno jest o tym nie myśleć. Teraz jest wszystko jasne, bo będę grać w Lechii minimum do grudnia o mogę koncentrować się tylko na grze dla drużyny - powiedział Haraslin.
CZYTAJ TAKŻE: Piekne polskie cheerleaderki
Lechia przed przerwą na kadrę zagra jeszcze u siebie z Zagłębiem Lubin. Problemem może być defensywa, bo Nalepa ma złamany nos i z boiska pojechał do szpitala, wciąż uraz leczy Mario Maloca, a za żółte kartki pauzować będzie Filip Mladenović. Z Legią ostatnie pół godziny na środku obrony grał Jarosław Kubicki i spisał się dobrze. On jednak też do autokaru szedł kulejąc i z opatrunkiem na nodze.
- Do następnego meczu jest jeszcze trochę czasu. Piłka nożna jest sportem kontaktowym, a każdy z nas ma jakieś mikrourazy. Większość pewnie dojdzie do siebie. Widać było, że Michał solidnie dostał i że nos jest złamany. Większość środkowych obrońców słynie z tego, że są wojownikami. Michał wyjdzie z tego. Ja też kilka meczów grałem ze złamanym nosem i było dobrze, więc myślę, że sobie poradzi - powiedział Błażej Augustyn, obrońca biało-zielonych.
Mladenović dostał cztery żółte kartki w dziesięciu kolejkach i już musi pauzować. Serb cieszy się, że wróci akurat na derby z Arką Gdynia.
- Kartka mogła być, ale nie musiała. Sędzia podjął taką decyzję i ja ją szanuję - przyznał Filip.
W minionym tygodniu dwuletni kontrakt podpisał Dusan Kuciak. Filip też czeka na nową umowę, bo obecna wygasa po sezonie.
- Konkretnych rozmów jeszcze nie było. Mamy czas, żeby rozmawiać i się dogadać. W Gdańsku czuję się bardzo dobrze - zdradził Mladenović.
Wygrana w Warszawie nad Legią jest z pewnością cenna i da drużynie jeszcze więcej energii i wiary we własne możliwości.
- Mocno zapracowaliśmy na to zwycięstwo. W pierwszej połowie, nawet po stracie gola, dobrze realizowaliśmy plan przygotowany na to spotkanie. Do tego dołożyliśmy agresję i zaangażowanie. Zagraliśmy bardzo dobry mecz i cieszę się z tego zwycięstwa oraz, że pokazaliśmy charakter i odpowiedzieliśmy na straconego gola. Chcemy powtórzyć sukcesy z poprzedniego sezonu, ale już widzimy, że to nie będzie łatwe - powiedział Piotr Stokowiec, trener Lechii.
Afgańskie kobiety uprawiające sport nadal napotykają trudności. "Tradycje plemienne i brak bezpieczeństwa pozbawiają nas szansy gry w piłkę"
Xinhua