menu

Lech zbyt łatwo zrezygnował z Drygasa. Czy wkrótce będzie żałować? [KOMENTARZ]

30 sierpnia 2013, 22:04 | Wojciech Maćczak

Kamil Drygas nie będzie dłużej występował w barwach Lecha – zawodnik przeszedł na zasadzie transferu definitywnego do Zawiszy Bydgoszcz. Poznański klub dał mu zielone światło na odejście, gdyż w dotychczasowych spotkaniach nie występował zbyt często. Pytanie czy nie lepiej było dać mu szansę na zaprezentowanie swoich umiejętności.

Mariusz Rumak lekką ręką pozbył się Kamila Drygasa
Mariusz Rumak lekką ręką pozbył się Kamila Drygasa
fot. Paweł Miecznik

Drygas to jeden z młodych zawodników, wprowadzany do pierwszego zespołu Lecha za kadencji Jacka Zielińskiego. W przeciwieństwie do Mateusza Możdżenia, Bartosza Bereszyńskiego czy też Marcina Kamińskiego, nie zaliczył premierowego występu w mistrzowskim sezonie 2009/10, ale już po zdobyciu tytułu. Od razu został rzucony na bardzo głęboką wodę, gdyż w debiucie wyszedł w podstawowym składzie w meczu przeciwko Sparcie Praga w eliminacjach Ligi Mistrzów. „Kolejorz” przegrał 0:1, ale Kamil był po tym występie chwalony, docenił go również szkoleniowiec, wystawiając w podstawowej jedenastce również w rewanżu z Czechami.

Dobrze rozwijającą się karierę młodego zawodnika wyhamowała poważna kontuzja. Podczas meczu dziesiątej kolejki Ekstraklasy z Górnikiem Zabrze Kamil złamał kość piszczelową i do końca rozgrywek nie pojawił się na boisku. Wrócił w kolejnym sezonie, ale nie zdołał się przebić do pierwszego składu – zaliczył dziewięć występów, za każdym razem wchodząc na boisko z ławki rezerwowych.

Odżył w ubiegłorocznych rozgrywkach. Wypożyczony do pierwszoligowego wówczas Zawiszy Kamil szybko przebił się do podstawowego składu, walnie przyczyniając się do awansu drużyny, prowadzonej przez Jurija Szatałowa, a następnie Ryszarda Tarasiewicza do Ekstraklasy. W 23 występach zdobył osiem bramek, dzięki czemu został drugim po Pawle Abbocie snajperem w bydgoskim klubie. To spore osiągnięcie, zważywszy na fakt, że Drygas to defensywny pomocnik.

Po sezonie wrócił do Poznania. Dobra postawa w barwach Zawiszy sprawiła, że Mariusz Rumak zdecydował się włączyć go do kadry pierwszego zespołu. Mimo kontuzji Rafała Murawskiego Drygas nie zdołał przebić się do podstawowego składu, dotychczas zaliczył zaledwie trzy występy (dwa razy wchodząc na boisko z ławki). Widząc, że ma niewielkie szanse na grę, zdecydował się poprosić o możliwość odejścia do Zawiszy. Dostał zielone światło, w związku z czym został zawodnikiem bydgoskiego klubu.

Sprawa mogłaby zatem wydawać się zamknięta: zawodnik wrócił do Poznania, nie przekonał do siebie szkoleniowca i zdecydował się na odejście. Pozostaje tylko jedno „ale” – tak naprawdę nie dostał szansy na zaprezentowanie swoich umiejętności, nie miał okazji, by w spotkaniach o stawkę udowodnić trenerowi co potrafi i że warto na niego stawiać. Bo ciężko stwierdzić, że taką szansą było spotkanie z Cracovią, jedyne, w którym przebywał na boisku od pierwszej do ostatniej minuty – ocenianie zawodnika na podstawie jednego spotkania byłoby ogromnym błędem. A postawa na treningach nie zawsze oddaje to, co zawodnik jest w stanie dać zespołowi podczas spotkań o stawkę.

Wyżej od Drygasa Mariusz Rumak ceni umiejętności Szymona Drewniaka, który ma za sobą zdecydowanie więcej bezbarwnych lub wręcz nędznych występów niż udanych meczów. Mimo to właśnie ten zawodnik od ponad roku otrzymuje kolejne szansy gry, i chociaż zdarzało się sporo spotkań, w których prezentował się słabo i był zmieniany w przerwie, to może liczyć na kolejne okazje do występów. Takich nie otrzymywał Drygas.

Niektórzy kibice komentują sprawę wprost: Rumak zrezygnował z Kamila po to, by zrobić miejsce w składzie dla Szymona. Osobiście nie sądzę, by akurat to było powodem transferu Drygasa do Zawiszy, natomiast zauważalny jest fakt, że niektórych zawodników szkoleniowiec Lecha „odstrzela” bardzo szybko, gdyż jak twierdzi „nie pasują do koncepcji gry”. Tak było chociażby z Jakubem Wilkiem, tak było z Jackiem Kiełbem. Czy to samo dotyczy Drygasa?

Na sto procent nie można tego stwierdzić. O ile co do wspomnianej dwójki z ust trenera padły jasne deklaracje, o tyle co do Kamila nigdy nie mieliśmy przekazu, że nie pasuje do koncepcji. W mojej opinii dało się odczuć fakt, że szkoleniowiec Lecha nie jest do końca przekonany do umiejętności zawodnika i nie za bardzo chce na niego stawiać, ale to już subiektywne wnioski. Wprost z ust trenera nigdy nie usłyszeliśmy, że nie wiąże przyszłości z Drygasem.

Skoro jednak zgodził się na transfer definitywny, można wnioskować, że tak było. Drygas odszedł do Zawiszy, gdzie pewnie dostanie więcej okazji do gry natomiast Lech stracił bardzo perspektywicznego zawodnika. Ciężko stwierdzić, czy Kamil, mający więcej okazji do gry byłby mocnym punktem Lecha. Tego zresztą już się nie dowiemy, bo zawodnik w barwach „Kolejorza” już nie wystąpi. W mojej opinii to zawodnik lepszy od Drewniaka i spokojnie mógłby powalczyć o miejsce w składzie. Szansy nie dostał, podobnie jak wcześniej Kiełb i Wilk. Patrząc na obecne popisy skrzydłowych „Kolejorza” trochę żal, że choć jeden z nich nie został w Poznaniu. Czy za pół roku nie będziemy żałować odejścia Drygasa?

Lech Poznań

LECH POZNAŃ - serwis specjalny Ekstraklasa.net


Polecamy