Lech za burtą Pucharu Polski! Zasłużone zwycięstwo Miedzi w 1/8 finału
Ogromną niespodziankę w meczu 1/8 finału Pucharu Polski sprawili piłkarze Miedzi Legnica. Pierwszoligowcy przez całe spotkanie byli zdecydowanie lepsi od poznańskiego Lecha i zasłużenie wygrali 2:0. Tym samym wicemistrz Polski kończy swój udział w rozgrywkach, a legniczanie w ćwierćfinale zmierzą się z Arką Gdynia.
Przewaga legniczan zarysowała się od samego początku spotkania. Gracze Adama Feduroka sprawiali lepsze wrażenie na boisku, aktywni byli zwłaszcza obaj skrzydłowi, czyli Piotr Madejski i Wojciech Łobodziński, a także lewy obrońca Mariusz Zasada. To właśnie 31-letni zawodnik wypracował pierwszą bardzo groźną okazję dla gospodarzy. W 12. minucie dobrze minął Gergo Lovrencsicsa, dośrodkował w pole karne, gdzie w piłkę nie trafił Zbigniew Zakrzewski. Futbolówka trafiła jednak na długi słupek do Madejskiego, a jego uderzenie obronił Maciej Gostomski.
Kolejną okazję gracze Miedzi mieli pięć minut później, ponownie za sprawą Zasady. Tym razem po dobrym dograniu od Adriana Woźniczki były zawodnik Polonii Warszawa dogrywał w Podobny sposób w kierunku Mateusza Szczepaniaka, ale ten, podobnie jak Zakrzewski, nie zdołał dojść do piłki.
W tych sytuacjach legniczanom brakło bardzo niewiele, by skutecznie zaskoczyć Gostomskiego. Jeszcze bliżej byli w 24. minucie, gdy po podaniu Łobodzińskiego Zakrzewski uderzał prosto w interweniującego Gostomskiego. Szansę na dobitkę miał jeszcze Piotr Kasperkiewicz, ale fatalnie spudłował.
Miedź atakowała, miała inicjatywę i co rusz stwarzała sobie świetne okazje pod bramką Lecha. A goście? Ciężko napisać o ich postawie cokolwiek pozytywnego. W zasadzie ciężko w ogóle napisać cokolwiek, bo zespół „Kolejorza” zachowywał się tak, jakby go na boisku nie było. Czyli na własnej połowie podopieczni Rumaka kompletnie nie umieli przeszkodzić akcjom gospodarzy (zwłaszcza tym, prowadzonym po lewej stronie), a z przodu nie mieli kompletnie żadnego pomysłu na skonstruowanie akcji. Nawet jak chcielibyśmy wyróżnić któregoś z lechitów, to po prostu nie ma kogo. Możemy jedynie wspomnieć o kilku dośrodkowaniach w pole karne Aleksandra Ptaka, po których do piłki nie potrafił dojść a to Barry Douglas, a to Łukasz Teodorczyk.
A Miedź konsekwentnie dążyła do celu. Kolejny raz blisko strzelenia bramki legniczanie byli w 68. minucie rezerwowy Marcin Burkhardt dogrywał z rzutu wolnego na głowę Zakrzewskiego, ale ten nie trafił do bramki. Zresztą stałe fragmenty w wykonaniu Miedzi co rusz przynosiły zagrożenie pod bramką Gostomskiego. Gospodarze w takich sytuacjach w większości adresowali piłkę w kierunku Zakrzewskiego i gdyby były zawodnik Lecha był skuteczniejszy, to z pewnością jego zespół wcześniej objąłby prowadzenie.
Był to ostatni sygnał ostrzegawczy Miedzi, która później przystąpiła już do egzekucji. W 75. minucie Łobodziński świetnie pociągnął lewą stroną boiska, dograł w pole karne na głowę Szczepaniaka, a ten wygrał pojedynek z Luisem Henriquezem i wpakował piłkę do siatki. Panamczyk w tej sytuacji nie zachował się tak, jak powinien, ale prawdziwą katastrofę przeżył cztery minuty później. Najpierw tuż przed własnym polem karnym faulował Madejskiego, za co zarobił żółtą kartkę, a później po dośrodkowaniu Burkhardta wpakował piłkę do własnej bramki.
Miedź w ciągu czterech minut zdobyła dwa gole i zapewniła sobie zwycięstwo. W końcówce, podobnie zresztą jak w przekroju całego spotkania, poznaniacy kompletnie nie wiedzieli, jak zaatakować rywala. Wszelkie akcje ofensywne były bardzo chaotyczne i kończyły się stratami. Legniczanie zagrali natomiast bardzo konsekwentnie i to oni grają dalej. A poznaniacy muszą przygotować się na kolejne ostre słowa ze strony kibiców.
LECH POZNAŃ - serwis specjalny Ekstraklasa.net