Lech przegrał z Cracovią i nie zagra w pucharach. "Pasy" o krok od Europy
Cracovia pewnie pokonała Lecha Poznań 2:0 i wróciła na najniższy stopień podium, zbliżając się bardzo do gry w Lidze Europy. Szansy na udział w europejskich pucharach pozbawił się dzisiaj "Kolejorz", który nie ma już szansy zajęcia czwartego miejsca w tabeli. Dzisiejsza porażka oznacza prawdopodobny koniec kariery Jana Urbana w Poznaniu.
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski /Polska Press
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski /Polska Press
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski /Polska Press
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski /Polska Press
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski /Polska Press
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski /Polska Press
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski /Polska Press
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski /Polska Press
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski /Polska Press
Cracovia wygrała pojedynek z Lechem Poznań i znacznie zbliżyła się do europejskich pucharów, a także do zakończenia sezonu na trzecim miejscu. Wystarczyły jej zaledwie dwa strzały celne, aby wygrać cały mecz 2:0, bo Lech Poznań obijał słupek i poprzeczkę, ale drogi do bramki nie znalazł.
Po pierwszej połowie oba zespoły miały na swoim koncie po osiem strzałów, w tym po dwa celne, ale to Cracovia prowadziła dwoma golami. Najpierw w 14. minucie strzelił Jendrisek, który wykorzystał genialne dośrodkowanie Cetnarskiego. Prowadzenie podwyższył natomiast już pod koniec drugiej połowy, w 42. minucie, Marcin Budziński, który kilka razy próbował uderzeń z dystansu, aż wreszcie udał mu się perfekcyjny strzał prosto w okienko. Zachwycająca bramka.
Na pierwszego gola Lech mógł odpowiedzieć natychmiast, ale sytuacji sam na sam, po prostopadłym podaniu Jevticia, nie wykorzystał Lovrencsics. Chwilę później Linetty uderzył z daleka wprost w Sandomierskiego.
Lepszych okazji "Kolejorz" już w tej połowie sobie nie stworzył. Próbował jeszcze Pawłowski - piłkę wybijał wyciągnięty jak struna bramkarz "Pasów", chociaż ta nie leciała nawet w światło bramki. A w samej końcówce nad poprzeczką z wolnego uderzał Jevtić.
Od tego czasu grę zdominował jednak chaos. Oba zespoły co chwila traciły piłkę, co nie pozwalało im wyprowadzać składnych akcji. Dopiero pod koniec ze świetnym kontratakiem ruszyła Cracovia, ale Jendrisek tym razem zmarnował doskonałe dośrodkowanie, chociaż był kompletnie niepilnowany.
Wynik pierwszej połowy spowodował, że podopieczni Jacka Zielińskiego skupili się przede wszystkim na utrzymaniu sprzyjającego rezultatu. Lech natomiast starał się nadrobić straty. Zaczął od uderzenia w poprzeczkę z rzutu wolnego przez Gajosa.
Później był jeszcze bliżej zdobycia bramki, i to trzy razy pod rząd. Najpierw strzał Linettego za linię końcową sparował Sandomierski. Po rzucie rożnym, w wyniku ogromnego chaosu w szeregach Cracovii, przed pustą bramką stanął Tetteh, ale w tak dogodnej sytuacji potrafił spudłować. Wreszcie dośrodkowanie Kamińskiego zepsuł Linetty, ni to strzelając, ni to podając.
Chociaż Cracovia skupiła się w drugiej połowie na defensywie , także ona mogła, a nawet powinna prowadzić wyżej. Głową nie strzelił w dogodnej sytuacji po rzucie rożnym ten, który nie zwykł się w takiej sytuacji mylić - Miroslav Covilo.
Podopieczni Jana Urbana próbowali natomiast dalej. W 68. minucie tylko niesamowity refleks Sandomierskiego i fura szczęścia (piłka odbiła się od wewnętrznej części słupka) uchroniła Bejana od bramki samobójczej po dograniu Lovrencsicsa. Swoja okazje główkowe mieli również Robak i Volkov, ale obaj uderzyli niecelnie. Nie było im dane dzisiaj strzelić bramki, zabrakło zawodnika, który z zimną krwią umiałby wykończyć stworzone sytuacje.