menu

Teodorczyk: Muszę robić swoje, czyli strzelać bramki

11 lutego 2014, 11:05 | Maciej Lehmann / Głos Wielkopolski

- Nie ważne, czy w drużynie jest duża konkurencja, czy mała. Od napastnika zawsze wymaga się, by był skuteczny. To się nie zmienia bez względu na to, jakie są ruchy kadrowe w drużynie - mówi Łukasz Teodorczyk, obecnie jedyny napastnik Lecha z doświadczeniem w Ekstraklasie.

Łukasz Teodorczyk
Łukasz Teodorczyk
fot. Andrzej Banaś

Ciężar zdobywania goli spadł teraz głównie na pańskie barki, bo gdy nie ma w drużynie Bartosza Ślusarskiego, jest Pan jedynym napastnikiem z ekstraklasowym doświadczeniem. Czy to pomaga w przygotowaniach?
Muszę robić swoje, czyli strzelać bramki. Nie ważne, czy w drużynie jest duża konkurencja, czy mała. Od napastnika zawsze wymaga się, by był skuteczny. To się nie zmienia bez względu na to, jakie są ruchy kadrowe w drużynie.

Ale na pewno presja będzie teraz większa. Mówi się już, że na Łukasza Teodorczyka trzeba dmuchać i chuchać, aby broń Boże nic mu się nie stało...
Na razie nic takiego jeszcze nie odczułem. Do tej pory myślałem przede wszystkim o tym, by jak najlepiej przygotować się do sezonu.

W tym roku znów nie wszystko przebiegało po Pańskiej myśli. Przyplątał się ten pechowy uraz stawu skokowego. W poprzednim sezonie też miał Pan krótki okres przygotowawczy ze względu na kontuzję i zawirowania wokół transferu z Polonii do Lecha...
Cóż, rzeczywiście kilka razy powtórzyła się sytuacja, kiedy nie mogłem normalnie trenować w przerwie między rozgrywkami. Jeśli mam mieć zaburzone przygotowania, a później strzelić dziesięć bramek wiosną, to nie widzę problemu, może tak być.

Te dziesięć goli to Pana cel w rundzie wiosennej? Czy to może wystarczyć do korony króla strzelców? Bo nie da się ukryć, że jest Pan jednym z kandydatów do wygrania tej klasyfikacji.
Cele się nie zmieniają, walczymy o mistrzostwo i grę w europejskich pucharach. Będę starał się zdobyć jak najwięcej goli. Zobaczymy, ile w sumie uzbieram i czy to wystarczy na króla strzelców. Poczekajmy z tymi prognozami.

Jak się Pan teraz czuje? Czy z powodu tej przymusowej pauzy brakuje Panu trochę ogrania?
Rzeczywiście, nie miałem za dużo treningów z piłką, bo przy gwałtownych zwrotach kierunku biegu i mocniejszych strzałach staw skokowy trochę mnie bolał. Ale miałem zajęcia biegowe i na siłowni. Pod koniec zgrupowania trenowałem już na pełnych obrotach z całym zespołem. Cały czas muszę nadrabiać zaległości. Na początku rundy pewnie będę musiał ukryć na boisku to, że mam pewne braki w przygotowaniu. Myślę jednak, że szybko dojdę do optymalnej dyspozycji.

W Hiszpanii ćwiczyliście nowy sposób gry, który, jak zakłada trener, ma charakteryzować Lecha w rundzie wiosennej, czyli odbiór piłki jak najdalej od własnej bramki i szybkie przejście do kontrataku. Jak to funkcjonuje?
Jestem pierwszym obrońcą w tym systemie i dlatego muszę starać się szybko doskakiwać do rywali. Dużo nad tym pracowaliśmy, coraz lepiej gramy pressingiem, więc liczę, że w lidze to będzie też dobrze funkcjonować. Myślę, że podczas zgrupowania w Hiszpanii wykonaliśmy wszystko to, co było zaplanowane. Mieliśmy wymagających rywali w meczach sparingowych i na ich tle wypadliśmy dobrze. Dlatego z dużym optymizmem czekamy na niedzielny mecz ze Śląskiem.

Śledziliście wyniki meczów sparingowych i transfery ligowych rywali?
Raczej byliśmy skupieni na własnych treningach i meczach kontrolny. W Hiszpanii spotkaliśmy piłkarzy Korony, którzy grali sparing na boisku, na którym wcześniej trenowaliśmy. Była chwila, żeby porozmawiać, ale tematu transferów w innych klubach nie poruszaliśmy.

Głos Wielkopolski


Polecamy