Słabe noty lechitów za mecz z Bełchatowem. Nikt się nie wyróżnił
Wczoraj zabrakło w Lechu nie tylko dobrego reżysera gry, ale przede wszystkim skutecznego strzelca. Z obiecanego pościgu za liderem nic nie wyszło. Zobacz jak oceniliśmy lechitów.
fot. Marek Zakrzewski
Czytaj analizę gry Lecha: Dokąd jedzie poznańska lokomotywa?
Krzysztof Kotorowski - 6. Potwierdził to, co wiadomo o nim od dawna, czyli solidność, refleks i pewność siebie. Nie mylił się też na przedpolu bramkowym, a wyjścia do dośrodkowań nie zawsze były mocną stroną "Kotora". Jasmin Burić może więc długo posiedzieć na ławce.
Grzegorz Wojtkowiak - 5. Nie grał źle, ale nie grał też błyskotliwie. Inna sprawa, że nie miał łatwego zadania, bo po jego stronie hasał Kamil Kosowski, który mimo upływu lat wciąż w naszej lidze robi za gwiazdę. Więcej można było od niego oczekiwać w ofensywie.
Hubert Wołąkiewicz - 4. Szkoda, że stoper Kolejorza wyleczył się z reprezentacyjnych aspiracji i pracuje już od dłuższego czasu na miano gracza przereklamowanego. Krótka charakterystyka jego występu - faule, niepotrzebne wślizgi, niecelne podania i krycie "na radar".
Manuel Arboleda - 4. Po sparingach wydawało się, że Manu wraca już do wysokiej formy. Błąd z pierwszej minuty, kiedy nie trafił głową w piłkę, mimo że ta leciała pół godziny, każe spojrzeć na jego dyspozycję nieco inaczej. Kolumbijczyk wciąż nie jest jeszcze sobą.
Luis Henriquez - 5. Dynamiczne rajdy i szybkość to znane atuty Panamczyka. Z ich eksponowaniem boczny obrońca nie ma nigdy problemów. To jednak za mało, by mówić o nim gracz ponadprzeciętny. Brakowało mu kreatywności i odważnych zagrań.
Dimitrije Injac - 4. W ostatniej chwili zastąpił w wyjściowej jedenastce Semira Stilicia, ale nie zastąpił go w roli prowadzącego grę. Zresztą nikt tego od niego nie oczekiwał. Mógł jednak więcej zdziałać jako "czyściciel" i jako zawodnik dysponujący strzałem z dystansu.
Mateusz Możdżeń - 4. Ocenić jego występ w pierwszej połowie to tak, jakby pisać o aktorze, który dostał główną rolę, ale wolał się przebrać za statystę. Młody pomocnik miał dużo zadań ofensywnych, a robił wszystko, by piłka trafiała do niego jak najrzadziej.
Marcin Kamiński - 5. Z każdym meczem nabiera ogłady. Nie gra jednak jeszcze na takim poziomie, by oczarować Franciszka Smudę. Duży plus to wybicie piłki w 1. min z linii bramkowej, a duży minus to odpuszczenie krycia Dawida Nowaka przy akcji bramkowej.
Siergiej Kriwiec - 4. Białorusin okrzepł w roli gracza drugiego planu. Gdzie te czasy, gdy był motorem napędowym Lecha i jego bombardierem numer jeden. Czasami potrafi posłać dobrą piłkę do Artjoma Rudniewa, ale klasowy piłkarz nie może być tak jednostronny.
Aleksandar Tonew - 4. Wiosną Bułgar miał być już nie tylko szybki jak strzała, ale też bardziej dojrzały w konstruowaniu akcji. Tymczasem często był bezproduktywny i za bardzo zapatrzony w siebie. Zamiast szukać gry na małej przestrzeni, wolał szarże donikąd.
Artjom Rudniew - 6. Łotysz specjalizuje się w bramkowych serialach i strzeleckich przestojach. Wczoraj jego aktywność nie przekładała się na gole, ale trzeba mu oddać, że bez niego Lech wyglądałby jak ubogi krewny. Przewrotka z 3. min była najwyższej próby.
Zmiennicy: Semir Stilić - jego nieobecność w podstawowej jedenastce była zaskoczeniem, ale po wejściu na boisko Bośniak furory nie zrobił. Vojo Ubiparib - nic nowego, bo z 5 metrów nie trafił do pustej bramki. Bartosz Ślusarski - jeśli miał być ostatnią deską ratunku, to chyba trenerowi brakuje rozeznania.
Skala ocen: 1-10.