menu

Rumak: Estończycy to trudny rywal, ale nie zrobią krzywdy dobrze grającemu Lechowi

16 lipca 2014, 11:40 | Radosław Patroniak/Głos Wielkopolski

W środę piłkarze Lecha Poznań pojadą do Tallina, by rozegrać pierwszy mecz drugiej rundy eliminacji z Nomme Kalju. Trener poznańskiej drużyny, Mariusz Rumak jest pewny sukcesu w tym starciu.

Mariusz Rumak, Lech Poznań
Mariusz Rumak, Lech Poznań
fot. Grzegorz Dembiński

Przed pierwszym meczem z Nomme Kalju trener Mariusz Rumak zwracał uwagę, że Estończycy nie są „kelnerami” i trzeba do konfrontacji z nimi podejść niezwykle poważnie.

– Nomme Kalju to solidny przeciwnik, który nie jest nowicjuszem w europejskich pucharach. Swego czasu piłkarze z Estonii poradzili sobie z HJK Helsinki, więc na pewno musimy na nich uważać. Nie chciałbym porównywać tego zespołu do Cracovii lub innej polskiej drużyny, bo u nas nie ma nigdzie aż tak dużej mieszanki międzynarodowej. U nich gra Włoch, Japończyk, dwóch Francuzów i Brazylijczyków. To daje sporo do myślenia, ale my znamy swoją wartość i przy naszej dobrej grze jestem spokojny o wynik –przekonywał szkoleniowiec Kolejorza.

Według niego koszmary z dwumeczu z Żalgirisem Wilno w tym sezonie nie wrócą. – Wiem, że to moje trzecie podejście do pucharów. Nie jestem trzy razy mądrzejszy, ale na pewno doświadczenie z poprzednich meczów będzie u mnie procentować w tym roku – dodał Rumak, który chce ustawić „na szpicy” Kaspra Hamalainena.

– Fin bardziej przydałby się za plecami wysuniętego napastnika, ale trochę jesteśmy bez wyjścia, bo Łukasz Teodorczyk wróci do treningów dopiero w poniedziałek, Vojo Ubiparip jest po kontuzji, a Dawid Kownacki jest za młody, by od początku meczu brać na siebie tak dużą odpowiedzialność –zauważył trener poznańskiej jedenastki.

Typowa frekwencja w Tallinie to 100-200 osób. Lech będzie się więc dziwnie czuł w stolicy Estonii, podobnie zresztą jak Nomme Kalju w Poznaniu. – Z pewnością dla rywali gra przy kilkunastu tysiącach kibiców to będzie duża odmiana. U siebie natomiast widocznie nie potrzebują wsparcia trybun, skoro w ostatnim spotkaniu ligowym wygrali 3:0 – podkreślił Rumak.

Uważa on, że Nomme Kalju będzie miało atut w postaci rytmu meczowego (rozgrywki w Estonii są na półmetku, bo tamtejsza liga gra systemem wiosna – jesień). – Nie będzie to miało jednak znaczenia, jeśli zagramy tak jak planujemy. Przy realizacji wszystkich założeń taktycznych nic złego się nie wydarzy – zakończył Rumak.

Jeszcze większą pewność siebie zaprezentował kapitan Kolejorza, Hubert Wołąkiewicz, mówiąc, że nie zna jeszcze założeń taktycznych i stylu gry przeciwnika, ale jest przekonany, że on i koledzy jadą do Tallina po zwycięstwa. – Wiem, że w sparingach pokazaliśmy nierówną formę, ale sparingi często nie odzwierciedlają tego, co jest później w lidze i pucharach. Nie widzę więc powodów do niepokoju, choć wiadomo, że moje słowa zweryfikuje boisko – mówił popularny „Żaba”, który jednoznacznie wypowiadał się też o aktualnej sile Lecha.

– Mamy teraz mocniejszy zespół, bo wprawdzie odeszło czterech graczy, ale przyszło trzech reprezentujących bardzo wysoki poziom sportowy.W dodatku okres przygotowawczy przepracowaliśmy w niemal pełnym składzie. To musi przynieść oczekiwane efekty. Dlatego nie opowiadamy sobie w szatni, że nie możemy popełnić błędów z ubiegłego roku, tylko wierzymy w swoje umiejętności i jesteśmy przekonani, iż tym razem wpadki nie będzie. O kompromitacji Lecha w Europie nie ma mowy – zakończył Wołąkiewicz.

Czwartkowe spotkanie w Tallinie rozpocznie się o godz. 18. Nie pokaże go polska stacja telewizyjna, nie będzie też transmisji w miejscowej telewizji. Kibicom pozostanie więc słuchanie relacji w Radiu Merkury lub śledzenie relacji internetowych. Rewanżowy pojedynek II rundy Ligi Europy zaplanowany jest 24 lipca w Poznaniu, o godz. 19. Można spodziewać się wtedy przy Bułgarskiej dobrej frekwencji, ponieważ będzie to pierwsza okazja do obejrzenia Kolejorza w tym sezonie (z Piastem Lech zagra w niedzielę bez publiczności).

Głos Wielkopolski


Polecamy