menu

Podbeskidzie Bielsko-Biała okazało się lepsze od Lecha Poznań... Kolejorz znów tragiczny. Podarował zwycięstwo Góralom

25 kwietnia 2021, 07:27 | LEM

Lech Poznań rozegrał drugie tragiczne spotkanie za kadencji trenera Macieja Skorży i przegrał 0:1 z broniącymi się przed spadkiem Góralami. Kolejorz nie stwarzał większego zagrożenia, a na dodatek sprezentował zwycięskiego gola gospodarzom.

Lech Poznań przegrał 10. mecz w tym sezonie i drugi za drugiej kadencji Macieja Skorży.
Lech Poznań przegrał 10. mecz w tym sezonie i drugi za drugiej kadencji Macieja Skorży.
fot. Grzegorz Dembiński

Pierwsza połowa stała na słabym poziomie. To, że emocji było tyle jak na grzybach, obwiniać trzeba przede wszystkim lechitów. Trenerowi Maciejowi Skorży nie udał się przede wszystkim eksperyment z wystawieniem Pedro Tiby na pozycji numer "10". Portugalczyk był nieprzekonywujący, tracił mnóstwo piłek, niecelnie podawał i spowalniał grę Kolejorza.

Trudna sytuacja rezerw Lecha Poznań:


Goście nie sprawiali wrażenia drużyny o lepszej jakości, bo mieli problemy z wyjściem spod wysokiego pressingu Podbeskidzia, a gdy już mijali pierwsze zasieki "Górali", nie umieli przyspieszyć gry.

Nic nie wnosili do ofensywy Krawieć oraz Kamiński. Ten drugi starał się dryblować, ale zbyt często gubił piłkę. Lepsze wrażenie robił na prawej stronie Skóraś, który kilka razy znalazł się w środku pola karnego i próbował wspierać Ishaka.

To właśnie po akcji tej dwójki w 11 min. Lech miał najlepszą sytuację w pierwszej odsłonie. Skóraś znalazł się cztery metry przed bramką i choć stał z piłką tyłem do niej mógł spróbować strzału piętą. Wybrał jednak podanie do Szweda, a ten z 14 metrów uderzył w środek bramki i Pesković nie musiał się wysilać.

Z naszych środkowych pomocników najbardziej podobać się mógł Kwekweskiri. Gruzin miał najwięcej celnych podań i choć nic spektakularnego nie pokazał, przynajmniej nie irytował przy wyprowadzaniu piłki.

Zobacz też: Lech Poznań rozważa zatrzymanie Niki Kvekveskiriego. Maciej Skorża widzi tego piłkarza w drużynie, ale ten ma na stole inne oferty

Podbeskidzie do przerwy zagrażało Lechowi tylko przy stałych fragmentach gry. W 30 min Desley Ubbink strzelił z dystansu, ale piłka o kilkadziesiąt centymetrów minęła bramkę. Górale zresztą w pierwszej części nie mogli pochwalić się celnym strzałem.

W drugiej części uaktywnił się Kamiński i Lech wreszcie zaczął kreować okazje bramkowe. Najpierw po wstrzeleniu piłki w pole karne Satki, "Kamyk" uderzył niecelnie głową. Potem po jego podaniu Ishak nie trafił w sytuacji sam na sam, ale potem okazało się, że był spalony. Lech zaatakował wreszcie większymi siłami i zakotłowało się na przedpolu Peskovicia. Bramkarz Podbeskidzia ostatecznie zdołał obronić potężne uderzenie Tiby.

Między 70 a 74 min. defensywa Lecha popełniła dwa poważne błędy. Pierwszy po błędzie van der Harta i zbyt krótkim piąstkowaniu, Roginiciowi nie udało się jeszcze wykorzystać.

Następny jednak miał już przykre konsekwencje. Satka źle wyprowadził piłkę spod swojej bramki, skorzystał z tego Roginić, który po atomowym uderzeniu w okienko zdobył przepięknego gola.

Strzał życia? Nie możemy się napatrzeć [unicode_pictographs]%F0%9F%98%8D[/unicode_pictographs] ▶️#PODLPO 1:0 pic.twitter.com/0sT7dhTuOt— PKO BP Ekstraklasa [unicode_pictographs]%F0%9F%98%B7[/unicode_pictographs] (@_Ekstraklasa_) April 23, 2021

Po tym ciosie Kolejorz już się nie podniósł. Lechowi brakowało w tym meczu błysku, zaangażowania i jakości. Spodziewaliśmy się, że po niezłym meczu z Lechią, Kolejorz zaprezentuje się dużo lepiej. Niestety przyszło nam przeżyć duże rozczarowanie.
Górale wybiegali to zwycięstwo. Pokonali aż 6 km więcej niż lechici. To też świadczy o podejściu Kolejorza do tego meczu.