menu

Lech zaczął bez napastnika, ale pokonał defensywny Śląsk. Wejście smoka Teodorczyka

16 lutego 2014, 19:54 | Maciek Jakubski

Lech Poznań dobrze zaczął wiosenną część rozgrywek Ekstraklasy i od zwycięstwa 2:1 ze Śląskiem Wrocław rozpoczął pogoń za Legią Warszawa. "Kolejorz" rozpoczął mecz bez nominalnego napastnika w składzie, ale z roli wysuniętego zawodnika doskonale wywiązał się Kasper Hamalainen. Śląsk zdołał odpowiedzieć za sprawą Marco Paixao, ale ostatnie słowo należało do wprowadzonego w drugiej połowie Łukasza Teodorczyka.

Lech Poznań - Śląsk Wrocław 2:1 (1:0)
fot. Marek Zakrzewski
Lech Poznań - Śląsk Wrocław 2:1 (1:0)
fot. Marek Zakrzewski
Lech Poznań - Śląsk Wrocław 2:1 (1:0)
fot. Marek Zakrzewski
Lech Poznań - Śląsk Wrocław 2:1 (1:0)
fot. Marek Zakrzewski
1 / 4

Zobacz pełną galerię zdjęć ze spotkania!

Przeciętny kibic, który średnio interesuje się Ekstraklasą, mógł przeżyć lekki szok patrząc na składy obu drużyn. Gospodarze wyszli bez nominalnego napastnika. Teodorczyk usiadł na ławce, a jego miejsce zajęła typowa "dziesiątka", czyli Hamalainen. Wiadomo, po aferze jarocińskiej "wilczy bilet" dostali Ślusarski i Murawski, swoje zrobiły także kontuzje. Jednak kłopoty kadrowe Kolejorza, to nic przy problemach zdrowotnych i kadrowych Śląska. Wrocławianie przyjechali do stolicy Wielkopolski bez Pawelca, Hołoty, Kaźmierczaka, Stevanovicia i Przybylskiego. Nic dziwnego, że trener Levy dostał ataku strachu i postawił na skład wybitnie defensywny. Siedmiu (7!!!) nominalnych obrońców w pierwszym składzie to gruba przesada, nawet jak na asekuranta, jakim jest czeski szkoleniowiec.

Mecz rozpoczął się od ataków gospodarzy, którzy bardzo szybko objęli prowadzenie. Prawym skrzydłem popędził Pawłowski, który tuż przed linią szesnastki został ścięty przez Gavisha. Wrzutka Douglasa z rzutu wolnego trafiła do Hamalainena. Fin stał na trzecim metrze kompletnie niepilnowany i nie miał problemów, by trafić głową do siatki. Co robili Grodzicki, Gavish czy Kokoszka? Trudno powiedzieć. W 12. minucie zrobiło się więc 1:0. W 17. minucie kapitalnie z rzutu wolnego uderzył Douglas, ale piłka minęła o pół metra słupek bramki Kelemena.

Goście dopiero w 23. minucie pojawili się w polu karnym Gostomskiego. Po zgraniu głową przez Gavisha przewrotką uderzył... Grodzicki. Bardzo efektownie, ale niecelnie. Dwie minuty później niezły rajd przeprowadził Lovrencsics i zakończył go anemicznym strzałem po ziemi. W 27. minucie Śląsk niespodziewanie wyrównał. Z wolnego wrzucał Hateley. Do piłki doszedł Grodzicki, którego strzał sparował Gostowski, ale wprost w nadbiegającego Marco Paixao. W 33. minucie wrocławianie mogli wyjść na prowadzenie. Patejuk świetnie popędził po prawym skrzydle i wrzucił kapitalną piłkę do Paixao. Portugalczyk popełnił jednak błąd próbując przełożyć sobie piłkę na prawą nogę zamiast strzelać z lewej. Skończyło się na rożnym.

W pierwszych dwóch kwadransach padły dwa gole, ale po prawdzie sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo. Dużo za to było fauli i kartek. W 35. minucie Lech powinien znowu objąć prowadzenie. Po rzucie rożnym głową fantastycznie uderzył Kamiński, ale jego strzał piękną paradą obronił Kelemen. Piłka trafiła jednak do stojącego metr od bramki Hamalainena. Fin tym razem przyjął tak, że piłka wytoczyła się poza pole gry. Skończyło się na strachu. Chwilę później ładnie, kąśliwie zza pola karnego uderzał Lovrencsics. Futbolówka znowu jednak minęła okienko bramki gości. Kolejorz poczuł krew i przyspieszył grę. W 39. minucie z wolnego uderzał Wołąkiewicz - nad poprzeczką. W 42. minucie Lovrencsics po raz drugi uderzał za słabo po ziemi wprost w ręce Kelemena.

Ataki poznaniaków nie przyniosły jednak zmiany wyniku i do przerwy na tablicy świetlnej widniał remis. Trochę niesprawiedliwy, bowiem Lech był drużyną lepszą, chociaż grał za mało zespołowo. Na akcje indywidualne decydowali się Pawłowski i Lovrencsics, oni też stwarzali największe zagrożenie pod bramką Kelemena. Schowany za podwójną gardą wrocławianie swoich szans szukali w kontrach oraz stałych fragmentach gry. Śląsk Levego do złudzenia przypominał ten Lenczyka. Autobus w polu karnym i oczekiwanie na stałe fragmenty gry Mili oraz Hateleya.

Druga połowa zaczęła się tak, jak skończyła pierwsza. Na bramkę Śląska z dystansu uderzał Linetty. Wprost w bramkarza. Kilka minut później wyczyn Linettego powtórzył Trałka. W 53. minucie dwie okazje miał Lech. Najpierw bardzo mocno ze skrzydła wrzucił Lovrencsics i Kelemen z trudem piąstkował piłkę. Dopadł do niej Pawłowski, ale po jego strzale i rykoszecie skońćzyło się na rzucie rożnym. Minutę później Lovrencsics pojawił się na prawej stronie, ograł Ostrowskiego i po ziemi wrzucił piłkę na piąty metr. Kelemen kolejny raz był górą. W 56. minucie strzał oddał Śląsk, a konkretnie Dudu. Gostomski obronił to uderzenie. W 60. minucie po rzucie rożnym strzelał głową Kędziora. Obok bramki.

Pierwszy kwadrans po przerwie to zdecydowane ataki Kolejorza i próby kontr wrocławian. Obrona Śląska chwilami byłą wręcz rozpaczliwa i widząc to szkoleniowiec Lecha zdecydował się wzmocnić atak. Na boisku w 61. minucie pojawił się Teodorczyk. Chwilę po jego wejściu okazję mieli goście, ale Paixao przegrał pojedynek z Kędziorą po wrzutce Dudu. Kolejne kilka minut to przewaga przyjezdnych w środku pola. Nie stwarzali wprawdzie sytuacji podbramkowych, ale byli przy piłce. Lech obudził się w 69. minucie. Pawłowski zakręcił obrońcami i podał do niepilnowanego Hamalainen, który huknął potężnie nad poprzeczką. Co się odwlecze, to nie uciecze. Chwilę później na indywidualną akcję zdecydował się popularny Teo. Ograł on łatwo na granicy pola karnego Sochę i uderzył nie do obrony w lewy róg bramki Kelemena. 2:1 dla gospodarzy.

W 77. minucie mogło być już po meczu. Teodorczyk znowu zaszalał na lewym skrzydle i zgrał do środka do Hamalainen. W ostatniej chwili piłkę wybił Gavish. Po rzucie rożnym głową strzelał Trałka, ale nie trafił w bramkę. Dwie minuty później Śląsk mógł doprowadzić do wyrównania. Po wrzutce Mili z piłką minął się Gostomski, ale strzał do pustej bramki Gavisha wybił Douglas. W rewanżu w dobrej sytuacji znalazł się Teodorczyk, ale przegrał pojedynek z Kelemenem. Ostatnie minuty to chaotyczna gra z obu stron. Goście może i chcieli, ale przy tylu obrońcach razili impotencją w ataku. Kolejorz w tym czasie pilnował spokojnie wyniku. Jeszcze w 92. minucie goście mieli swoją sytuację, ale Mila z wolnego uderzył tak niemrawo, że Gostomski nie miał kłopotów z tym strzałem.

Zobacz pełną galerię zdjęć ze spotkania!


Polecamy