Lech - AIK LIVE! Bramka Możdżenia daje lechitom nadzieję
Dwanaście lat temu Wisła Kraków wyeliminowała z rozgrywek Pucharu UEFA Real Saragossa, mimo że pierwszy mecz zakończył się trzybramkowym zwycięstwem Hiszpanów. Teraz podobny scenariusz marzy się zawodnikom i kibicom poznańskiego Lecha. Relacja NA ŻYWO z meczu od 20 w Ekstraklasa.net.
W sezonie 2000/01 ówczesny wicemistrz Polski trafił na Hiszpanów w pierwszej rundzie rozgrywek Pucharu UEFA. Prowadzony przez Oresta Lenczyka zespół przegrał pierwszy mecz w Saragossie aż 1:4 i wydawało się, że tym samym pogrzebał szanse na awans do kolejnej rundy. Rewanż w Krakowie rozpoczął się fatalnie dla polskiego klubu, bo już w pierwszych minutach samobójcze trafienie zaliczył Marcin Baszczyński. Po przerwie wiślacy zdobyli jednak cztery gole, doprowadzili do rzutów karnych, następnie pokonując rywala 4:3. Gdyby nie Bitwa Warszawska, to zapewne to wydarzenie określane byłoby mianem „Cudu nad Wisłą”.
Teraz cudu nad Wartą potrzebują lechici. Ich sytuacja jest jeszcze gorsza niż opisywana wyżej historia krakowskiego zespołu, bowiem poznaniacy nie tylko przegrali stosunkiem trzech bramek, ale do tego nie zdołali zdobyć chociażby jednego gola na wyjeździe. Co to oznacza? W tej chwili Lech potrzebuje trzech trafień, by doprowadzić do dogrywki, ale jeżeli na listę strzelców wpisze się któryś z zawodników AIK, to wtedy liczba ta wzrośnie do pięciu bramek. W dwóch dotychczasowych meczach w Poznaniu „Kolejorz” gola nie stracił, a więc może i tym razem uda się zagrać na zero z tyłu. W przeciwnym razie można zapomnieć o awansie do kolejnej rundy.
W grze defensywnej poznańskiego zespołu pomóc ma Kebba Ceesay, 25-letni Gambijczyk, posiadający również szwedzki paszport. W stolicy Wielkopolski w końcu pojawił się nominalny prawy obrońca, bo po odejściu Grzegorza Wojtkowiaka trener Rumak eksperymentował, wystawiając na tej pozycji pomocnika Mateusza Możdżenia albo występującego zazwyczaj na środku linii defensywnej Huberta Wołąkiewicza. Ten ostatni miał w pierwszym spotkaniu spore problemy z zatrzymaniem szarżującego lewym skrzydłem Martina Kayongo-Mutumby. Teraz będzie to zadanie nowego zawodnika, znającego doskonale realia szwedzkiej piłki, bo właśnie w tym kraju Ceesay grał od początku kariery.
Wciąż otwarte pozostaje pytanie, kto miałby strzelić gole dla Lecha. Po odejściu Artjoma Rudneva do Poznania nie sprowadzono żadnego napastnika, a znajdujący się w kadrze Bartosz Ślusarski i Vojo Ubiparip w dotychczasowych pięciu meczach eliminacji Ligi Europejskiej zdobyli łącznie… jedną bramkę. Również w pomocy nie jest różowo – odejście Dimitrije Injaca, Siergieja Kriwca i Semira Stilicia stworzyło ogromną dziurę w środku pola, której póki co nie zdołał załatać ani doświadczony Rafał Murawski, ani sprowadzony z Polonii Warszawa Łukasz Trałka. Z zawodników ofensywnych niezłą formę prezentuje jedynie Gergo Lovrencsics, ale jeden Węgier to za mało, by odrobić stratę z Solnej. Być może wobec tej sytuacji szkoleniowiec Lecha sięgnie po Jakuba Wilka i Jacka Kiełba? Obaj spędzili rundę wiosenną na wypożyczeniach, obaj byli wiodącymi postaciami w swoich zespołach i obaj wydają się być w Lechu niechciani. Byłaby to dla nich świetna okazja, by zaprezentować trenerowi swoją wartość, pomagając jednocześnie drużynie.
W ramach przygotowań lechici rozegrali w niedzielę sparing z grającym w Bundeslidze FC Augsburg. Mecz kontrolny z pewnością nie wlał optymizmu w serca poznaniaków, bo zakończył się porażką 1:3, a jedyną bramkę dla Lecha zdobył z rzutu karnego Ślusarski. Mimo to trener Rumak powtarza, że wierzy w odrobienie strat. – Gdybym nie wierzył w awans, musiałbym odejść – stwierdził na konferencji prasowej przed spotkaniem z AIK. Wtórował mu Louis Henriquez. - To jest trudne, ale możliwe. Nie możemy myśleć że już przegraliśmy, bo to nic nie da. To tylko trzy gole. Ludzie myślą że to dużo, ale my jesteśmy piłkarzami i sądzimy że jutro możemy zrobić wszystko, czyli odmienić losy tego dwumeczu – w ten sposób Panamczyk odpowiedział na pytanie, czy Lech jest w stanie awansować do kolejnej rundy.
Ten optymizm ciężko oprzeć na faktach. W pierwszym meczu AIK wygrał wyraźnie i zasłużenie, nie pozostawiając złudzeń lechitom. Mało prawdopodobne wydaje się, by w tydzień oblicze poznańskiego zespołu całkowicie się odmieniło, by nagle zaczął prezentować się dużo lepiej. Za Lechem przemawia chyba tylko fakt, że mecz odbędzie się w stolicy Wielkopolski, przy wsparciu kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu tysięcy fanów, wierzących nadal w swój zespół. W czwartek przekonamy się, czy ich doping poniesie „Kolejorza” do walki, czy też kibice obejrzą jedynie mecz o honor i uniknięcie blamażu.