Koszmar powrócił! Poznańska lokomotywa wykoleiła się w Tallinie
Miało być wysokie zwycięstwo, przesądzające o losach dwumeczu, skończyło się totalnym klopsem. Przez 90 minut Lech Poznań nie potrafił strzelić bramki wicemistrzowi Estonii. Udało się to natomiast rywalowi, który wykorzystał koszmarny błąd Macieja Wilusza i wygrał 1:0. Bramkę zdobył w 81. minucie Japończyk Hidetoshi Wakui.
Trener poznaniaków postawił na dokładnie ten sam skład, który rozpoczął ostatni sparing z Zagłębiem Lubin. Między słupkami po raz pierwszy od niemal roku stanął wracający po kontuzji Jasmin Burić, na środku obrony partnerem Huberta Wołąkiewicza był nowy nabytek Lecha Maciej Wilusz. Kolejny debiutant zagrał na pozycji ofensywnego pomocnika – Szwajcar Darko Jevtić zastąpił w tym miejscu przesuniętego do ataku Kaspera Hamalainena.
Mecze okresu przygotowawczego nie napawały specjalnym optymizmem. Choć lechici twierdzili, że są w dobrej formie, to wyniki spotkań kontrolnych tego nie potwierdzały. Z czterech sparingów poznaniacy wygrali tylko jeden, z Lechią Gdańsk, odnosząc przy tym dwie porażki – z Podbeskidziem Bielsko-Biała oraz ze spadkowiczem Zagłębiem Lubin. To jednak pojedynki bez żadnej stawki, tak naprawdę to spotkanie w Estonii miało być pierwszym poważnym testem poznańskiego zespołu.
Lech był zdecydowanym faworytem spotkania i zgodnie z przewidywaniami od początku miał sporą przewagę na boisku. Już w szóstej minucie dogodną okazję do zdobycia bramki stworzył sobie skrzydłowy Szymon Pawłowski, który poradził sobie z obrońcą rywala, zdołał oddać strzał, jednak zbyt lekki, by zaskoczyć doświadczonego golkipera Nome Kalju Vitalia Telesa. Dwie minuty później 31-letni bramkarz poradził sobie z uderzeniem drugiego bocznego pomocnika „Kolejorza” Gergo Lovrencsicsa. Węgier podobnie, jak w ubiegłym sezonie, był jednym z motorów napędowych poznańskiego zespołu i jednym z najlepszych zawodników na boisku.
Po 20-25 minutach przewagi Lecha do głosu doszli gospodarze. I to na tyle znacząco, że zdołali dwukrotnie zagrozić bramce Buricia. W 22. minucie Bośniak obronił groźny strzał Felipe Nunesa, a chwilę później podanie Brazylijczyka trafiło do Hidetoshi Wakui, którego zdołał powstrzymać Wilusz.
To była jednak tylko chwila przewagi graczy Kalju, później ponownie zaatakowali lechici. W 27. minucie Teles wygrał drugi pojedynek w tym meczu z Pawłowskim, a tuż przed przerwą minimalnie niecelnie uderzał Karol Linetty.
Druga połowa miała podobny przebieg do pierwszej. Lech atakował, a gracze Nomme Kalju skutecznie się bronili. W 49. minucie po raz kolejny popis swoich umiejętności dał Teles, broniąc świetny strzał Hamalainena. Po raz kolejny Fin próbował zaskoczyć estońskiego bramkarza dziesięć minut później, ponownie jednak górą był przeciwnik.
Lech wciąż konstruował kolejne akcje, ale nie potrafił oddać skutecznego strzału i zaskoczyć wyśmienicie broniącego Telesa. Gracze Nomme Kalju, zepchnięci do defensywy czekali na swoją okazję i doczekali się w 81. minucie. Koszmarny błąd popełnił Maciej Wilusz, który dał sobie odebrać piłkę przed własnym polem karnym. Ograł go najlepszy ligowy snajper rywala Wakui, który później w sytuacji sam na sam pokonał Buricia.
Lech do końca spotkania próbował przynajmniej doprowadzić do remisu. W 83. minucie Dawid Kownacki trafił w poprzeczkę, a dobijający jego uderzenie Hamalainen nie trafił do bramki. Ostatecznie Lech nie zdołał odrobić strat i przegrał 0:1 w pierwszym spotkaniu II rundy eliminacji Ligi Europy. Rewanż za tydzień w Poznaniu.