menu

Kilka słów o "zaczarowanych bramkach" [KOMENTARZ]

2 marca 2013, 00:29 | Rafał Połczyński

Jeśli Lech ma ambicje na ponowną grę w europejskich pucharach, to w Poznaniu zwycięstwa z Ruchem Chorzów czy z Polonią Warszawa, a nawet z Legią i z Wisłą, nie powinny nikogo cieszyć. Powinny być normą, oczywistością, codziennością -oczywiście, jeśli Lech naprawdę mierzy w mistrzostwo... Kibice wierzą, że tak.

Lech Poznań ma poważne problemy z wygrywaniem przy Bułgarskiej. Porażka z Polonią jest na to kolejnym dowodem
Lech Poznań ma poważne problemy z wygrywaniem przy Bułgarskiej. Porażka z Polonią jest na to kolejnym dowodem
fot. Roger Gorączniak

Po meczu Lecha Poznań z Polonią Warszawa, trener gospodarzy Mariusz Rumak powiedział, że bramki na stadionie w Poznaniu są zaczarowane. Jeśli ktoś uwierzył w te słowa, to z przykrością muszę oznajmić, że to nieprawda. Stadion też nie jest zaczarowany i krzesełka też nie. Owszem, jest to miejsce magiczne, ale w innym tego słowa znaczeniu....

Przy Bułgarskiej wicelider zmierzył się z zespołem anonsowanym od paru tygodni jako outsider. W dodatku kilkanaście dni przed meczem poznaniacy pozyskali z Warszawy najlepszego napastnika drużyny gości. Jakie są ambicje właścicieli? Mistrzostwo Polski? Europejskie Puchary? I co? Duma Wielkopolski przegrywa u siebie czwarty raz z rzędu. Z Polonią Warszawa, której taktyką na ten mecz był "brak planu"...

Jeśli bramki są zaczarowane, to jak trafiali do nich Lewandowski i Rengifo? Jakim cudem robił to jeszcze parę lat temu Reiss? A Rudnev? Prawda jest taka, że ta drużyna od dwóch lat jest systematycznie osłabiana. Najpierw miała słabego trenera, a teraz jeszcze ma słabych piłkarzy. Jeśli Lech ma ambicje na ponowną grę w europejskich pucharach, to w Poznaniu zwycięstwa z Ruchem Chorzów czy z Polonią Warszawa, a nawet z Legią i z Wisłą u siebie, nie powinny nikogo cieszyć. Powinny być normą, oczywistością, codziennością -oczywiście, jeśli Lech naprawdę mierzy w mistrzostwo... Kibice wierzą, że tak. Ale tych zwycięstw (no, poza Ruchem) na razie nie ma. Zastanawia mnie tylko, gdzie ta polityka transferowa ma doprowadzić? Jaki jest cel? Kiedy zacznie się znowu prawdziwa gra w piłkę, a skończą się kolejne tłumaczenia? Przecież obecna tendencja ma też przełożenie na dochody, dwa lata temu, przy dużo wyższych cenach biletów frekwencja była o wiele lepsza. No i przychody z transferów też wyglądały inaczej...

Twitter


Polecamy