Kasper Hamalainen: Zanim przyszedłem do Polski, to nigdy nic nie wygrałem
Zanim przyszedłem do Polski, to nigdy nic nie wygrałem. Dopiero tutaj coś się ruszyło. Lech i Legia to duże zespoły, z którymi rok w rok biję się o mistrzostwo. Z początku było to dla mnie coś zupełnie nowego, ale z czasem przyzwyczaiłem się do ciągłej walki o tytuły. Nie wyobrażam sobie teraz gry o niższe cele - powiedział trzykrotny mistrz Polski oraz zdobywca pucharu Kasper Hamalainen.
fot. Bartek Syta / Polska Press
W tym okienku Legia dokonała wielu transferów. Co Pan myśli o konkurencji w składzie?
Mamy oczywiście kilku nowych graczy. To dobrze, bo też kilku straciliśmy i trzeba było uzupełnić jakość w zespole. Normalna sprawa – w każdym okienku transferowym dochodzi do roszad w składzie. Mamy kilku pomocników, kilku ofensywnych graczy. Przyszli nowi, wartościowi dla zespołu zawodnicy, co motywuje także nas. Piłkarzy, którzy już tutaj są. Każdy musi ciężko pracować, by w każdej chwili być w jak najwyższej formie. Tylko to zapewni miejsce w podstawowym składzie.
Jesienią zaczął Pan regularnie występować w pierwszej jedenastce. Czuje się Pan pewniej na boisku?
To działa w obie strony. Dostajesz zaufanie od trenera i dzięki temu więcej boiskowych minut. Stajesz się bardziej pewny siebie i wiesz, że na boisku idzie ci dobrze. Dorastasz jako piłkarz, bierzesz większą odpowiedzialność za grę zespołu, a to z kolej sprawia, że rośnie twoja pozycja u trenera. To dobre dla mnie i to zupełnie inne niż w poprzednich sezonach. Szczególnie cenie sobie fakt, że wreszcie biorę odpowiedzialność za występy zespołu i mam realny wpływ na jego wyniki.
Za Legią dwa długie zgrupowania. Nie jesteście po nich zmęczeni już na starcie wiosny?
Wręcz przeciwnie. To jest właśnie czas na treningi. Moment, by skupić się jedynie na przygotowaniach i taktyce. Trzeba zapracować na cele stawiane nam na ten sezon. Oczywiście ciężko jest być daleko od domu, rodziny, ale jesteśmy wszyscy razem. Z zespołem. Te obozy dobrze wpływają na „team spirit”. Mieliśmy dobre i ciężkie treningi, wymagających sparingpartnerów. Uważam, że te zgrupowania wręcz pomogą nam lepiej zagrać wiosną.
Przez miesiąc widzieliście się praktycznie bez przerwy. Nie macie siebie dosyć?
Rzeczywiście w tym roku wyszło tak, że spędziłem wyjątkowo wiele nocy z moim kolegą z pokoju. Ale wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do częstych podróży, życia w hotelach i swego towarzystwa. To dla nas nic nowego. Poza tym mamy w drużynie świetną atmosferę, więc chyba żaden z nas nie narzeka. W takim towarzystwie wyjazdy są przyjemnością.
W kuluarach mówi się, że specjalne udaje Pan brak znajomości polskiego, a w rzeczywistości doskonale zna ten język…
Może troszkę udaje. Rozumiem bardzo wiele i potrafię mówić, chociaż niekoniecznie dobrze gramatycznie. Znacznie lepiej czuję się jednak w angielskim. Jeśli chcę coś powiedzieć podczas wywiadu, coś co ma mieć znaczenie, to zdecydowanie wolę użyć angielskiego. Dzięki temu dziennikarzom i kibicom łatwiej jest mnie zrozumieć. Po polsku pewnie byłoby z tym nieco gorzej i zamiast mówić z sensem, dukałbym kolejne słowa.
Mówienie po polsku sprawia Panu jeszcze trudności?
Nie, nie całkiem. Czasem jest ciężko znaleźć niektóre słowa, ale czuję się coraz pewniej. Dużo dała mi praca z Jackiem Magierą – gdy cały sztab szkoleniowy mówił po polsku i wszystkie treningi prowadzone były w tym języku, po prostu musiałem się przestawić. Teraz mamy nowych trenerów, którzy mówią po angielsku i przez to używam polskiego nieco mniej.
Przyjeżdżając tutaj pięć lat temu, myślał Pan że przygoda z Polską potrwa tak długo?
Nie. To bardzo długo i nigdy bym nie przypuszczał, że będę mieszkał w Polsce tyle czasu. Los bywa przewrotny, ciężko przewidzieć przyszłość. Za mną już pięć lat, podoba mi się tutaj, a mam kontrakt na kolejne półtora.
W tej chwili jest Pan bardziej utytułowanym w Polsce zawodnikiem, niż większość Polaków…
To dziwne, bo zanim przyszedłem do Polski, to nigdy nic nie wygrałem. Dopiero tutaj coś się ruszyło. Lech i Legia to duże zespoły, z którymi rok w rok biję się o mistrzostwo. Z początku było to dla mnie coś zupełnie nowego, ale z czasem przyzwyczaiłem się do ciągłej walki o tytuły. Nie wyobrażam sobie teraz gry o niższe cele.
W Polsce gra Pan o najwyższe cele, a później jedzie Pan na zgrupowania kadry, gdzie doznajecie samych porażek. Widzisz różnicę w podejściu do kolejnych meczów?
Nie samych, wygraliśmy jeden mecz! To prawda, nigdy nie byliśmy na większym turnieju. Jest więc tam nieco inaczej niż w Legii i to nie tylko ze względu na grę innym systemem. Mecze w reprezentacji są zupełnie różne niż te ligowe. Tutaj w każdym spotkaniu presja jest ogromna, a tam jest znacznie więcej luzu. W klubie nie ma czasu na zastanawianie się, złapanie oddechu podczas meczu, chwil przerwy. W kadrze pod tym względem jest znacznie więcej wolnego czasu.
Nie lubisz grać pod presją?
Jestem do niej przyzwyczajony. W końcu gram w Polsce od pięciu lat. W reprezentacji jest nieco inaczej i muszę przyznać, że takie przerwy od grania pod presją są czasem bardzo miłe. Lubię jeździć na zgrupowania.
Piłka nożna nie jest chyba ulubionym sportem Finów?
Nie, nie jest. Znacznie popularniejszy jest u nas hokej. On i futbol to dwa sporty pomiędzy, którymi wybierają dzieci. Większość wybiera ten pierwszy rodzaj aktywności, ale wielu chłopców gra też w piłkę. Cały problem jednak w tym, że jeżeli ktoś jest dobry i w jedno i w drugie, to wybiera hokej. Znacznie łatwiej wówczas o dobrą karierę czy pieniądze w Finlandii.
Gdzie jest Pan popularniejszy: tutaj czy w swojej ojczyźnie?
W Polsce. W Finlandii na ulicach rzadko ktoś mnie rozpoznaje, ale to normalne. Nie gram w swoim kraju, a piłka nożna nie jest też tam najważniejszym sportem. Nie jestem pierwszym w takiej sytuacji. Mieliśmy już w naszej reprezentacji wielu naprawdę dobrych, znacznie lepszych ode mnie graczy, którzy znacznie większa popularnością cieszyli się na zachodzie niż w domu.
Przez te pięć lat jak jest Pan w Polsce powstało już multum wywiadów. Czy jest jeszcze pytanie, którego nigdy Panu nie zadano?
W tej chwili nie mogę sobie takiego wyobrazić. Mam wrażenie, że mówiłem już o wszystkim. Naprawdę nie wiem czy był jakiś temat, którego ze mną przez ten czas nie poruszano.
Nareszcie przestano pytać o transfer z Poznania…
Tak. Wcześniej presja była duża, ale teraz zrobiło się znacznie spokojniej. Już wtedy skupiałem się głównie na pracy treningach, by udowodnić warszawianom swoją wartość. Muszę jednak przyznać, że teraz jest przyjemniej. Dwa lata w piłce nożnej to długi okres, ludzie przyzwyczaili się mojej obecności w Legii. Ja też czuje się już tutaj jak w domu.
Kasper Hamalainen: Rotacja w drużynie zawsze jest korzystna