menu

"Brunatna" klątwa Kolejorza trwa. GKS Bełchatów zwyciężył w Poznaniu

17 lutego 2012, 22:19 | Maciej Lehmann / Głos Wielkopolski

Od 13 lat piłkarze Lecha Poznań nie potrafią wygrać u siebie z GKS Bełchatów. Dzisiaj statystyka ta została przedłużona, a "Brunatni" pokonali Kolejorza 1:0 po bramce Dawida Nowaka.

Lech nie przerwał fatalnej serii z GKS Bełchatów. Ostatni raz poznaniacy wygrali z tą drużyna w 1998 roku. Wtedy jeszcze bramki dla Lecha strzelali Piotr Reiss i Krzysztof Piskuła. Wczoraj zabrakło w Lechu nie tylko dobrego reżysera gry, ale przede wszystkim skutecznego strzelca. Z obiecanego pościgu za liderem nic nie wyszło. Drużyna zaprezentowała się słabiutko i zasłużenie przegrała.

67 dni czekali kibice Kolejorza, by znów zobaczyć odrodzoną drużynę, grającą skuteczniej, ładniej i ofensywniej. - Przygotowaliśmy kilka nowych rozwiązań taktycznych, którymi chcemy zaskoczyć przeciwników - zdradził Jose Bakero, trener Lecha. Hiszpan na każdym kroku powtarzał, że jego ekipa jest znakomicie przygotowana do ligowej wiosny. Nie próbował się asekurować też warunkami atmosferycznymi. -Zima daje się wszystkim mocno we znaki, więc także my musimy się dostosować do warunków, jakie będą panowały na boisku - zapowiadał. Niestety, z tych zapowiedzi, nic nie wyszło. Kibice Lecha przeżyli kolejny zawód.

Lech miał złapać od początku wiatr w plecy, ale niewiele brakowało by błyskawicznie stracił bramkę. Mijała właśnie 30 sekunda meczu, gdy Manuel Arboldea źle obliczył lot piłki po dośrodkowaniu Kamila Kosowskiego. W efekcie futbolówkę kilka metrów od bramki przejął Tomasz Wróbel i przerzucił ją nad Krzysztofem Kotorowskim. Na szczęście dla Lecha, bramkarza świetnie asekurował Marcin Kamiński. Młodemu obrońcy udało się wybić zmierzająca do siatki piłkę.

Lech zrewanżował się niemal natychmiast. W ekwilibrystyczny sposób przewrotką strzelał Artiom Rudniew. Bramkarz Bełchatowa Łukasz Sapela był jednak na posterunku i zdołał obronić uderzenie najlepszego strzelca ekstraklasy.

Te dwie akcje zapowiadały wielkie emocje, ale niestety tempo szybko spadło. Lechici grali zbyt statycznie, w środku pola brakowało zawodnika, który w nieszablonowy sposób potrafiłby rozegrać piłkę. - Poszukamy wolnego miejsca w bocznych sektorach, gdzieś wysoko w defensywie rywali - zapowiadał kapitan Lecha Grzegorz Wojtkowiak. Ale i to Kolejorzowi nie wychodziło. Na grząskim, trudnym boisku niewiele pożytku było z Aleksandara Tonewa. Bułgar nie potrafił wykorzystać swoich największych atutów - dryblingu i szybkości.

Trzeba jednak od razu zaznaczyć, że goście wcale nie zamierzali się bronić. Widząc, że poznańska Lokomotywa nie jest pod parą, sami próbowali przejąć inicjatywę i rozgrywać piłkę na połowie Lecha.
Nie zawodził rutynowany Kamil Kosowski, z którym nie potrafili poradzić sobie Wojtkowiak oraz Wołąkiewicz. Pomocnik GKS miał zbyt dużo swobody i mogło to mieć bardzo przykre skutki dla Lecha. W 20. minucie próbował zaskoczyć Kotorowskiego uderzeniem z narożnika pola karnego i pomylił się o kilkanaście centymetrów.

Mecz ożywił się w końcówce pierwszej połowy. Najpierw groźnie strzelał Żewłakow. Kotorowski musiał wyprężyć się jak struna, by odbić kozłującą przed nim piłkę. Chwilę później w dobrej sytuacji znalazł się Fonfara, który zadziwiająco łatwo ograł Arboledę, ale nie trafił w światło bramki. W tym czasie jedynym piłkarzem Lecha, który nie zawodził był Rudniew. Łotysz głęboko cofał się po piłkę i indywidualnymi akcjami starał się rozmontować defensywę rywali. Niestety, jego strzałom brakowało precyzji. Celnie udało się strzelić natomiast z dystansu Tonewowi, ale Sapela odbił piłkę.

Zobacz galerię zdjęć ze spotkania.

Kiedy na początku drugiej połowy na boisko wszedł wreszcie Semir Stilić, wydawało się, że Lech rozwinie skrzydła i przede wszystkim zagra bardziej agresywnie. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Goście nie dali się zepchnąć do defensywy, toczyli bardzo wyrównany bój z faworyzowanym przecież Kolejorzem.

Drużyna Lecha miał praktycznie tylko jedną stuprocentową sytuację. W 63. minucie piłkę przy linii końcowej wywalczył Wojtkowiak. Dopadł do niej Możdżeń i świetne dośrodkował na głowę Rudniewa. Łotysz jednak spudłował, choć strzelał z 3. metrów! Jeśli Artiom z takiej odległości nie trafia, to kto ma trafiać?

To jednak jeszcze nie zapowiadało Lechowi katastrofy, która miała nadejść w 89. minucie. Co prawda chwilę wcześniej fani Lecha zaczęli głośno gwizdać, ale najgorszym scenariuszem dla poznaniaków wydawał się być bezbramkowy remis. Tymczasem po fatalnym błędzie defensywy Kolejorza do piłki doszedł Nowak i czubkiem buta skierował ją obok wybiegającego z bramki Kotorowskiego. - Moi piłkarze zagrali dobrze taktycznie, zabrakło tylko bramek - powiedział po meczu Bakero. Tego już się nawet nie chce nikomu w Poznaniu komentować.

Lech Poznań - GKS Bełchatów 0:1 - czytaj zapis naszej relacji na żywo!

Gol: Dawid Nowak 89'

Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski, Luis Henriquez, Hubert Wołąkiewicz (46' Semir Stilić), Manuel Arboleda, Grzegorz Wojtkowiak, Mateusz Możdżeń (69' Vojo Ubiparip), Marcin Kamiński, Dimitrije Injac, Aleksandar Tonew (80' Bartosz Ślusarski), Artiom Rudnev, Siergiej Kriwiec

GKS Bełchatów: Łukasz Sapela, Mate Lacić, Maciej Wilusz, Jacek Popek, Filip Modelski, Grzegorz Fonfara, Grzegorz Baran, Kamil Kosowski, Miroslav Bożok (90' Damian Zbozień), Tomasz Wróbel, Marcin Żewłakow (75' Dawid Nowak)

Żółte kartki: Hubert Wołąkiewicz, Dimitrije Injac - Grzegorz Baran, Jacek Popek

Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok) Widzów: 11 000

Zapisz się na piłkarski NEWSLETTER! - codziennie najważniejsze wydarzenia w Twojej skrzynce

Popuść wodze fantazji i... zgarnij nagrody - nowy konkurs na Całapolskakibicuje.pl!


Polecamy