Lech Poznań: Teraz liczy się tylko mecz z Koroną, bo finał Pucharu Polski jest dopiero we wtorek
Lech Poznań rozpoczyna w piątek (początek o godz. 20.30) rywalizację w grupie mistrzowskiej. Pierwszym rywalem lechitów będzie Korona Kielce.
fot. Łukasz Gdak
W obozie gospodarzy nie ma mowy o rozdwojeniu jaźni. Mimo że za kilka dni Lech zagra już o pierwsze trofeum w tym sezonie, w finale Pucharu Polski przeciwko Arce w Warszawie, to trener Nenad Bjelica i jego zawodnicy żyją jedynie starciem z kielecką jedenastką.
– Na razie myślimy o najbliższym spotkaniu. Na Pucharze Polski będziemy się koncentrować po zakończeniu ligowego pojedynku z Koroną. Takie podejście na pewno dobrze zrobi nam wszystkim – przekonywał Abdul Aziz Tetteh.
Ghańczyk uważa, że nie warto też patrzeć w tabelę czy myśleć o tym, ile ma się już żółtych kartek na koncie. – Sytuacja w tabeli znana jest już od kilku dni. Nie ma sensu analizować terminarza, skoro i tak wiadomo, że musimy w każdym meczu walczyć o pełną pulę, jeśli chcemy liczyć się w walce o mistrzowski tytuł – dodał defensywny pomocnik Lecha.
Natomiast trener Nenad Bjelica piątkowy mecz w lidze z wtorkowym w PP połączył w jednym aspekcie. – Nie wykluczam, że wystąpimy w takim samym składzie w obu spotkaniach, ale też nie mówię, że to pewnik. Na razie pewne jest to, że mam do dyspozycji wszystkich zawodników, łącznie z Janem Bednarkiem, który trenował normalnie przez cały tydzień i mógł być brany pod uwagę w poprzednim pojedynku, ale nie chcieliśmy za bardzo ryzykować – stwierdził Bjelica, który ciekawą opinię wygłosił też na temat gry obronnej Lecha.
– Postawa defensywy uzależniona jest od innych formacji, a w zasadzie od zaangażowania całej drużyny w bronienie. Nie musimy mieć 30 fauli w meczu, by grać agresywnie. Możemy mieć tylko 6, ale wystarczy, że wszyscy piłkarze będą w równym stopniu zaangażowani w działania destrukcyjne, aby skomplikować życie rywalom i uniemożliwić im zdobycie bramki – zauważył chorwacki szkoleniowiec.
Według niego zmiana pozycji w drużynie też nie powinna być dla nikogo zaskoczeniem. – Przestawienie pomocników ze środka pola do bocznej strefy i na odwrót to normalny zabieg. Dzięki niemu możemy zwiększyć efektywność bocznych obrońców, czyli Tomasza Kędziory i Wołodymyra Kostewycza – tłumaczył Bjelica.
Odniósł się on także do opinii, że lechitom w piątek będzie łatwo zdobyć trzy punkty, bo zagrają z zespołem, dla którego sezon praktycznie się już skończył po pierwszym w historii awansie do grupy mistrzowskiej.
– Nie liczę na to, że kielczanie przyjadą do Poznania słabo umotywowani. Dla mnie ważne jest to jak my zagramy, czy zrealizujemy założenia taktyczne i czy sami doprowadzimy do sytuacji, że rywal straci wiarę w zwycięstwo – zakończył Bjelica.
Nie ma co jednak ukrywać, że sytuacja punktowa Korony jest taka, że drużyna Macieja Bartoszka może co najwyżej sprawić jakąś niespodziankę, a nie myśleć o tytule czy nawet europejskich pucharach.
– Chciałbym, żeby nasza gra sprawiała przyjemność kibicom. Od początku mojej pracy w Koronie nie mieliśmy okazji zagrać na luzie – stwierdził trener Korony, niejako potwierdzając doniesienia o tym, że dla kielczan starcie z Lechem będzie raczej poligonem doświadczalnym niż grą o niebywałą stawkę. – Chciałbym, abyśmy awansowali o kilka miejsc w tabeli. Zobaczymy, jak zespół zareaguje na grę bez presji – zakończył Bartoszek.
31. kolejka Lotto Ekstraklasy
piątek: Arka Gdynia – Piast Gliwice (18), Lech Poznań – Korona Kielce (20.30, relacja w Canal + Sport); sobota: Wisła Płock – Ruch Chorzów (15.30), Śląsk Wrocław – Górnik Łęczna (18), Lechia Gdańsk – Termalica Nieciecza (20.30); niedziela: Jagiellonia Białystok – Pogoń Szczecin (15.30), Legia Warszawa – Wisła Kraków (18); poniedziałek: Zagłębie Lubin – Cracovia (18).
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? r.patroniak@glos.com