Lech obudził się w końcówce, ale nie uniknął kompromitacji. Żalgiris gra dalej
Faworyzowany Lech Poznań nie sprostał w dwumeczu Żalgirisowi Wilno. Podopieczni Mariusza Rumaka zdobyli dwa gole w końcówce meczu rewanżowego, ale do awansu do 4. rundy eliminacji Ligi Europy zabrakło jeszcze jednego trafienia.
Zobacz więcej zdjęć z meczu Lech - Żalgiris!
Lech od pierwszych chwil spotkania wyszedł agresywnie na zawodników Żalgirisu, spychając ich do defensywy. Ci z kolei wydawali się być speszeni przygniatającym dopingiem kibiców Kolejorza.
Pierwszą groźną sytuację lechici stworzyli już w 4. minucie, kiedy główkował Szymon Pawłowski, lecz bramkarz wicemistrzów Litwy był na posterunku i pewnie złapał futbolówkę. W 15. minucie po rzucie wolnym bitym przez Pawłowskiego mocny strzał z główki oddał aktywny Vojo Ubiparip, jednak przeniósł piłkę minimalnie nad poprzeczką. Chwilę później po kolejnej groźnej akcji Kolejorza na bramkę Żalgirisu uderzał Pawłowski, jednak były zawodnik Zagłębia Lubin uderzył zbyt słabo, aby bramkarz miał jakikolwiek kłopot z obroną tego strzału.
Litwini nie zamierzali ułatwiać piłkarzom Mariusza Rumaka zadania i w 20. minucie przeprowadzili groźną kontrę zakończoną strzałem, który jednak zblokował Mateusz Możdżeń. Natomiast cztery minuty później ponownie zakotłowało się w polu karnym Żalgirisu, jednak strzał Hamalainena był za słaby i łatwo został przechwycony.
Gdy wydawało się, że kwestią czasu jest, gdy zaczną padać bramki dla Lecha, składną akcję przeprowadzili gracze Żalgirisu, którą celnym strzałem przy słupku zakończył Rytis Leliuga. Cały stadion, włączając w to samych Litwinów, był w szoku. To był kluczowy moment w całym dwumeczu. Wicemistrzowie Polski, by myśleć o awansie musieli strzelić trzy gole.
Piłkarze poznańskiej lokomotywy oddali inicjatywę, jednak po chwili w dobrej sytuacji znalazł się Pawłowski, lecz ku wielkiemu niezadowoleniu publiczności, chybił. Chwilę później w dogodnej sytuacji Łukasz Trałka źle przyjął piłkę. Nie było jednak okazji na rozpamiętywanie tej szansy, gdyż Litwini błyskawicznie ruszyli z kontrą i tylko fenomenalna parada Krzysztofa Kotorowskiego na 15, metrze przed bramką sprawiła, iż na tablicy wciąż widniał wynik 0:1 dla Żalgirisu.
Dopiero w 54. minucie Rumak dokonał podwójnej zmiany. Zdjął z placu boju Pawłowskiego oraz Możdżenia. W ich miejsce na murawie zameldowali się natomiast Gergo Lovrencsics i Łukasz Teodorczyk. Już dwie minuty po tej zmianie po rzucie rożnym, strzał Ubiparipa wybił fenomenalnie bramkarz Żalgirisu.
Z każdą minutą Lech nacierał coraz bardziej, jednak bramka Armantasa Vitkauskasa wydawała się zaczarowana. W takiej sytuacji szkoleniowiec Kolejorza zdecydował się na ostatnią roszadę w składzie, zdejmując z boiska Szymona Drewniaka i wpuszczając w jego miejsce Bartosza Ślusarskiego.
Kolejna okazja na bramkę pojawiła się w 79. minucie, lecz po raz kolejny Vitkauskas był na posterunku. Chwilę później trybuny przy Bułgarskiej ryknęły głośno "gooooooool", kiedy to po strzale Lovrencsicsa piłkę musnął Teodorczyk, co na tyle zmyliło bramkarza, że ta wylądowała w siatce. Sędzia słusznie bramki nie uznał, bowiem napastnik Lecha był na wyraźnym spalonym.
W 87. minucie piłkę, po wielkim bałaganie, do bramki Żalgirisu wpakował Łukasz Teodorczyk. Kilkadziesiąt sekund później było już 2:1, a samobójczym trafieniem zaskoczył własnego bramkarza Luka Perić. Na kolejnego gola zabrakło już czasu.
Piłkarze Lecha po meczu próbowali podziękować kibicom za doping, jednak ci, dość dosadnie dali do zrozumienia, że nie chcą oglądać już żadnego piłkarza Kolejorza na boisku. W tym sezonie europejska przygoda Lecha znowu przedwcześnie dobiegła końca.