menu

Lech dowiózł zwycięstwo z Ruchem. Putnocky obronił karnego, ale niewiele to dało (ZDJĘCIA)

22 lutego 2015, 17:17 | Wojciech Maćczak

Po pierwszej połowie, gdy Kolejorz strzelił dwa gole i nie wykorzystał rzutu karnego, zapowiadało się na spokojnie zwycięstwo gospodarzy. Po przerwie chorzowianie niespodziewanie złapali kontakt, ale na wyrównanie nie było ich stać.

Lech Poznań - Ruch Chorzów
fot. Grzegorz Dembiński/Polskapresse
Lech Poznań - Ruch Chorzów
fot. Grzegorz Dembiński/Polskapresse
Lech Poznań - Ruch Chorzów
fot. Grzegorz Dembiński/Polskapresse
Lech Poznań - Ruch Chorzów
fot. Grzegorz Dembiński/Polskapresse
Lech Poznań - Ruch Chorzów 2:1 (2:0)
fot. Grzegorz Dembiński
Lech Poznań - Ruch Chorzów 2:1 (2:0)
fot. Grzegorz Dembiński
Lech Poznań - Ruch Chorzów 2:1 (2:0)
fot. Grzegorz Dembiński
Lech Poznań - Ruch Chorzów 2:1 (2:0)
fot. Grzegorz Dembiński
Lech Poznań - Ruch Chorzów 2:1 (2:0)
fot. Grzegorz Dembiński
Lech Poznań - Ruch Chorzów 2:1 (2:0)
fot. Grzegorz Dembiński
Lech Poznań - Ruch Chorzów 2:1 (2:0)
fot. Grzegorz Dembiński
1 / 11

Zobacz więcej zdjęć na stronie Głosu Wielkopolskiego!

Piłkarze Lecha objęli prowadzenie już w szóstej minucie spotkania. Bardzo dobre podanie z głębi pola od debiutującego w Ekstraklasie Jakuba Serafina dostał wychodzący na prawej stronie boiska Gergo Lovrencsics, mimo że w polu karnym Ruchu był tylko Zaur Sadajew zdecydował się szukać podaniem właśnie czeczeńskiego napastnika. A ten przechytrzył będących w liczebnej przewadze obrońców rywala i skierował piłkę do siatki.

Snajper Lecha dał tym samym jasny sygnał, że jest dzisiaj bardzo dobrze dysponowany. Dziesięć minut później znów napsuł trochę krwi graczom z Chorzowa – tym razem wyłuskał piłkę spod nóg jednego z rywali, zagrał do Kaspera Hamalainena i uruchomił niezły dwójkowy atak. Akcja spoczęła na niczym, bo Fin, zamiast odegrać do partnera, zbyt długo holował piłkę i w efekcie ją stracił.

Chwilę przed tą akcją, w 14. minucie spotkania, niezłą sytuację mieli „Niebiescy”. Lewą stroną boiska przebojowo przedarł się Marek Zieńczuk, dośrodkował do Jakuba Kowalskiego, a ten nie trafił do bramki rywala.

W dwudziestej minucie ponownie dał o sobie znać duet Lovrencsics – Sadajew. Węgier ponownie dośrodkował w pole karne Ruchu do kolegi z zespołu, a ten po starciu z jednym z obrońców padł na murawę. Sędzia Mariusz Złotek odgwizdał rzut karny, do ustawionej na jedenastym metrze piłki podszedł Marcin Kamiński, a jego nienajlepszy strzał obronił Matus Putnocky. Co ciekawe, środkowy obrońca Lecha nie wykorzystał jedenastki również w pierwszym meczu obu zespołów, zakończonym remisem 0:0.

Po niewykorzystanym rzucie karnym przeciwnika wiatru w żagle – choć tylko na chwilę – nabrali piłkarze Ruchu, którzy dwukrotnie zmusili do interwencji Macieja Gostomskiego. Najpierw golkiper Lecha obronił uderzenie Zieńczuka, a trzy minuty później poradził sobie z próba Bartłomieja Babiarza. „Kolejorz” odpowiedział w 33. minucie, gdy podrażniony Łukasz Trałka ruszył do przodu, odegrał piłkę do Hamalainena, a później naprawdę niewiele mu zabrakło, by dojść do wyłożonej przez Fina piłki w polu karnym Ruchu.

Minutę później poznaniacy dopięli swego i podwyższyli prowadzenie. Na głowę Hamalainena dośrodkował Sadajew, a ofensywny pomocnik Lecha umieścił piłkę w siatce. W 43. minucie bliski pokonania Putnockiego w podobny sposób był sam Czeczen, jednak po dośrodkowaniu Tomasza Kędziory uderzał niecelnie.

Sadajew był aktywny nie tylko w ofensywie, zaliczył również wiele udanych odbiorów w środkowej strefie boiska, rozpoczynając tym samym nieźle zapowiadające się akcje Lecha. Tak było chociażby w 63. minucie, gdy przejętą piłkę odegrał do Szymona Pawłowskiego ten natomiast w szesnastce wyłożył ją Lovrencsicsowi, ale Węgier uderzał prosto w obrońcę Ruchu.

Był to jednak okres słabszej gry poznaniaków, którzy przed przerwą spokojnie prowadzili grę. Przy konstruowaniu akcji popełniali sporo błędów, przez co ich ataki kończyły się najczęściej stratami piłki. Na szczęście dla zespołu Macieja Skorży Ruch długo nie potrafił wykorzystać tej słabości. Gdy wszystko wskazywało na spokojną wygraną gospodarzy, Lovrencsics sfaulował we własnym polu karnym Rołanda Gigołajewa, sędzia Złotek drugi raz w tym meczu wskazał na „wapno”, a Filip Starzyński uderzył zdecydowanie lepiej niż Kamiński i zdobył kontaktową bramkę.

„Niebiescy” nie poszli za ciosem i ostatecznie zakończyli zdobywanie goli na honorowym trafieniu. Trzeba jednak przyznać, że w przeciwieństwie do ostatnich pojedynków w Poznaniu, gdy okazywali się wyraźnie słabsi od Lecha, tym razem nawiązali walkę z rywalem i niewiele zabrakło, by zdobyli chociaż punkt. Ostatecznie jednak po raz kolejny wracają ze stolicy Wielkopolski z niczym.

W 20. minucie Marcin Kamiński (Lech) nie wykorzystał rzutu karnego (bramkarz obronił).


Polecamy