Lech dowiózł zwycięstwo w Bydgoszczy i znowu zbliżył się do Legii
W przedostatnim spotkaniu 32. kolejki Ekstraklasy, Zawisza Bydgoszcz przegrał u siebie z Lechem Poznań (1:2). Goście dość pewnie prowadzili dwoma bramkami, ale gol z karnego wprowadził sporo nerwowości w szeregi Kolejarza.
Kibice Lecha podeszli do tego spotkania z pewnymi obawami. W końcu w ekipie Kolejorza zabrakło najskuteczniejszego strzelca - Łukasza Teodorczyka. Zastąpić miał go Dawid Kownacki, który zapewne zdawał sobie sprawę z faktu, że jest obserwowany przez skautów zagranicznych klubów. Na trybunach znajdował się między innymi Artur Płatek, który wyszukuje talenty dla Borussii Dortmund.
Obie ekipy zaczęły to spotkanie dość spokojnie. Idealnie pasuje stwierdzenie, że wzajemnie się one badały. Od czasu do czasu pod bramką jednej z drużyn robiło się trochę cieplej, ale dogodnych sytuacji strzeleckich nie oglądaliśmy. Temperatura wzrosła dopiero tuż przed końcem pierwszej połowy. W 39. minucie nieszablonowym zagraniem popisał się Dawid Kownacki. Napastnik Lecha wycofał piłkę do nadbiegającego Pawłowskiego, który dośrodkował piłkę w pole karne. Tam najsprytniejszy okazał się Kasper Hamalainen, który strzałem głową przelobował Wojciecha Kaczmarka i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie.
Odpowiedź mogła przyjść bardzo szybko. Trzy minuty po stracie gola Luis Carlos mógł doprowadzić do wyrównania. Brazylijczyk oddał strzał z bliskiej odległości, jednak nie zdołał pokonać Krzysztofa Kotorowskiego.
W drugiej połowie przewaga Lecha była już wyraźna i kolejne bramki wydawały się być kwestią czasu. I rzeczywiście, wystarczyło 12. minut aby wynik uległ zmianie. Gergo Lovrencics dośrodkował piłkę z rzutu rożnego, a Tomasz Kędziora strzałem głową wpakował piłkę do siatki. Warto odnotować, że to już dziesiąta asysta Węgra w tym sezonie.
Lech miał już trzy punkty w kieszeni, ale trzeba było jeszcze postawić kropkę nad "i". Jednak kiedy w 70. minucie Łukasz Nawotczyński zaatakował wyprostowaną nogą Szymona Pawłowskiego, za co słusznie zobaczył czerwoną kartkę, wszystko wydawało się być jasne. Już nikt nie wierzył, że Zawisza może jeszcze w jakiś sposób zagrozić poznańskiej lokomotywie. Na dziesięć minut przed końcem niemożliwe stało się faktem. Hubert Wołąkiewicz sfaulował w polu karnym Jakuba Wójcickiego. Kapitan Lecha obejrzał czerwoną kartkę, a Vahan Geworgian zamienił rzut karny na gola. Taki przebieg sytuacji gwarantował ogromne emocje w ostatnich minutach meczu.
Zawisza do ostatniego gwizdka sędziego szukał sposobu na zdobycie wyrównującej bramki, lecz Kolejorz bronił się dzielnie i nie dał sobie wydrzeć trzech punktów z garści. Dzięki temu podopieczni Mariusza Rumaka wciąż liczą się w walce o mistrzostwo Polski. Lech traci do Legii Warszawa pięć punktów, a przecież w ostatniej kolejce obie ekipy zmierzą się w bezpośrednim meczu. Lokomotywa może dziś nieco zwolniła, ale wciąż trzyma niewielki dystans do lidera.