Legia nie sprostała Lokeren. Pierwsza pucharowa porażka piłkarzy Berga w tym sezonie (ZDJĘCIA)
Legia Warszawa przegrała na wyjeździe z belgijskim Lokeren 0:1 w meczu 5. kolejki fazy grupowej Ligi Europy. Jedynego gola dla gospodarzy strzelił już w siódmej minucie Hans Vanaken. Mimo tej porażki warszawianie utrzymali pierwsze miejsce w grupie L, ale o ostateczne zwycięstwo w tej stawce powalczy w bezpośrednim pojedynku z Trabzonsporem.
W przypadku zwycięstwa na belgijskim terenie, zespół Henninga Berga mógł już teraz zapewnić sobie pierwsze miejsce w grupie L i uzyskać lepsze rozstawienie w losowaniu fazy pucharowej. Warszawianie tego dnia ponownie musieli sobie jednak radzi bez kontuzjowanego tercetu Dossa Junior – Tomasz Brzyski – Miroslav Radović, ale ostatnie spotkania pokazywały, że z tym problemami kadrowymi mistrzowie Polski są w stanie sobie bez większych problemów poradzić.
Legioniści od pierwszych sekund starali się zdominować swojego przeciwnika i to się im udawało, ale tylko przez siedem minut. Wtedy to właśnie skuteczną kontrę wyprowadzili gospodarze. Hans Vanaken świetnie zagrał w pole karne do Juniora Dutry, by po chwili znaleźć się w polu karnym i samemu otrzymać idealną piłkę od swojego kolegi, a następnie strzałem pod poprzeczkę pokonać Dusana Kuciaka.
Ta bramka wyraźnie wybiła warszawian z rytmu, bowiem nie potrafili oni niemalże przez całą pierwszą połowę się po niej otrząsnąć. Niecelne uderzenia z dystansu oddawali Jakub Kosecki i Orlando Sa, a strzał z rzutu wolnego Guilherme bez żadnego trudu obronił Boubacar Barry. Najgroźniej pod jego bramką było w 28. minucie gry, kiedy to dośrodkowanie Łukasza Brozia nieoczekiwanie trafiło w poprzeczkę. Gospodarze przed przerwą również mogli podwyższyć wynik. Kilka udanych interwencji na przedpolu zanotował jednak Dusan Kuciak, który także obronił groźną próbę z dystansu Ayandy Patosiego, dzięki czemu do przerwy podopieczni Henninga Berga przegrywali różnicą tylko jednej bramki.
Wraz z rozpoczęciem drugiej części gry norweski szkoleniowiec desygnował do gry Michała Żyrę i to właśnie reprezentant Polski mógł po ośmiu minutach przebywania na boisku zanotować asystę, jednak po jego podaniu idealnej sytuacji do wyrównania nie wykorzystał Ondrej Duda, który posłał piłkę tylko w boczną siatkę. Obraz gry w drugiej połowie się jednak niemal nie zmienił – legioniści nadal grali niezwykle niedokładnie i mieli spore problemy z przedostaniem się pod bramkę przeciwnika.
To wszystko sprawiało, że Belgom nadarzały się okazje do kontry, które jednak były skutecznie kasowane albo przez defensywę mistrzów Polski, albo przez dobrze interweniującego nawet poza własnym polem karnym Kuciaka. Legii z kolei w ofensywie udawało się bardzo niewiele, nawet pomimo faktu, że piłkarze Henninga Berga byli bardzo żywiołowo dopingowani przez tysiąc fanów z Warszawy, którzy przyjechali do Lokeren na to spotkanie. Ostatecznie Legia przegrała 0:1 i choć nadal jest liderem grupy L, to jednak potrzebuje przynajmniej jednego punktu w ostatnim spotkaniu na Pepsi Arenie z Trabzonsporem (który wygrał z Metalistem Charków 3:1), aby ostatecznie w niej zwyciężyć.
Co więcej, kiepski wynik w Belgii może nie być jedynym problemem dla Legii po tym pojedynku. W jego końcówce bowiem grecki sędzia Michalis Koukoulakis przerwał grę na kilka minut, podobno z powodu odnotowanych przez niego rasistowskich okrzyków kibiców Legii w kierunku gracza Lokeren, Mbaye Leye. Jeśli to się potwierdzi, to warszawski klub może otrzymać karę niezwykle bolesną, z zamknięciem stadionu na najbliższy mecz z Trabzonsporem włącznie.