menu

Krzysztof Mączyński: Transfer do Legii był korzystny dla Wisły i dla mnie

22 lipca 2017, 08:00 | Tomasz Dębek

W meczu z Koroną chcemy się zrehabilitować za porażkę z Górnikiem. Straciliśmy ważne trzy punkty. Mam nadzieję, że w sobotę nie powtórzymy tych samych błędów co w Zabrzu. Spodziewamy się, że rywale zagrają na 100 proc. Sam kilka razy grałem przeciwko Legii i wiem doskonale, że na takie spotkania nie trzeba się dodatkowo motywować - zapowiada Krzysztof Mączyński, pomocnik Legii i reprezentacji Polski.

Krzysztof Mączyński
Krzysztof Mączyński
fot. Szymon Starnawski /Polska Press

Pana transfer z Wisły Kraków do Legii wzbudził bardzo dużo emocji. Z Pana perspektywy dyskusje już ostygły i wszystko wróciło do normalności?
Transfer zawsze robi szum medialny. Spodziewałem się takiej sytuacji. Moje przejście do Chin również było bardzo mocno nagłośnione. Zdawałem sobie sprawę z tego, jakiego formatu będzie mój transfer do Legii. Uważam, że to jak najbardziej trafna decyzja. Jestem z niej zadowolony.

Kontrowersje wokół tego transferu miały na Pana jakikolwiek wpływ?
Przechodziłem już niejedną taką sytuację. Transakcja była korzystna dla obu stron. Wisła miała możliwość zarobku. A dla mnie to skok sportowy, tym się sugerowałem. Wybrałem najlepszy obecnie klub w Polsce. Organizacja w Legii jest na najwyższym poziomie. Zawodnik, przychodząc tu, może skupić się tylko i wyłącznie na grze. A dla nas to najważniejsze.

To, co zobaczył Pan w Legii, można porównać do warunków w Wiśle, Górniku czy chińskim Guizhou Renhe, gdzie grał Pan w 2014 i 2015 r.?
Szczerze? Nie ma żadnego porównania. Klub funkcjonuje świetnie. Na zgrupowaniach reprezentacji wymieniamy się z chłopakami doświadczeniami. Miałem informacje, jak to wygląda w Legii. Przychodząc tu, wiedziałem już, czego mogę oczekiwać. Jest dokładnie tak, jak opowiadali koledzy z kadry.

Jak przywitali Pana nowi koledzy?
Wchodząc do szatni, znałem już osobiście bardzo dużą grupę ludzi, choćby z kadry. Dzięki temu było mi łatwiej. Ale szatnia funkcjonuje naprawdę fajnie, nawet gdybym wcześniej nie znał nikogo, z pewnością nie byłoby żadnych problemów z sympatycznym przyjęciem.

Z kim mieszka Pan w pokoju na zgrupowaniach przedmeczowych?
To zależy, jak poukłada wszystko kierownik drużyny. Czasem są pokoje jednoosobowe, czasem dwójki. Ale dla mnie to nie ma większego znaczenia. Raz mieszkam z jednym kolegą, raz z innym. Dzięki temu mogę poznać bliżej więcej osób.

Szybko wszedł Pan do drużyny. Zdążył już Pan zagrać trzy mecze, dwa z fińskim IFK Mariehamn i w lidze z Górnikiem Zabrze. Z aklimatyzacją i wkomponowaniem się w drużynę nie miał Pan chyba problemów?
Miałem bardzo dziwny okres przygotowawczy. Transfer, zgrupowanie kadry, krótkie wakacje. Tak naprawdę każda jednostka treningowa, czy to mecz, czy trening, wpływa na mnie pozytywnie. Z każdym przepracowanym dniem czuję się lepiej. Nie mam problemów z poznaniem systemu gry w Legii. Z każdym treningiem i meczem idzie mi to coraz lepiej.

9:0 w dwumeczu z mistrzem Finlandii na papierze wygląda na spacerek. Z perspektywy boiska trzeba się było z nimi trochę namęczyć?
Na tym poziomie nie ma żadnych spacerków. Muszę przyznać, że pierwsze spotkanie na wyjeździe nie było tak łatwe, jak wskazywałby na to wynik 3:0. Zdawaliśmy sobie sprawę, że w rewanżu trzeba szybko strzelić gola, żeby na dobrą sprawę skończyć ten dwumecz. Duży szacunek dla zespołu za to, że przy Łazienkowskiej udało się wygrać aż 6:0. W niejednym meczu sparingowym pada mniej bramek. Nasza skuteczność na pewno cieszy. I daje duży optymizm przed kolejnymi spotkaniami.

Oglądaliście już, jak na boisku prezentuje się kolejny rywal w kwalifikacjach do Champions League, mistrz Kazachstanu FK Astana?
Nie, na razie mamy do zagrania sobotni mecz z Koroną Kielce. Skupiamy się na tym rywalu. Czas na analizowanie Astany jeszcze przyjdzie.

Wiecie jednak, że czeka was długi lot i mecz na sztucznej nawierzchni. To będzie miało duży wpływ na środowy mecz?
Na pewno. Ja akurat nie miałem okazji grać na tym boisku we wrześniowym meczu reprezentacji z Kazachstanem. Ale po tym spotkaniu wielu chłopaków narzekało na nawierzchnię. Jest duża różnica pomiędzy grą na naturalnej murawie i na sztucznej. Trzeba dobrze się na to przygotować, przyzwyczaić do nowych warunków.

Wcześniej czeka was jednak mecz z Koroną. Jego stawką poza trzema punktami będzie też rehabilitacja za porażkę w Zabrzu w pierwszej kolejce?
Na pewno będziemy walczyli o zwycięstwo. Na boisko zawsze wychodzimy po to, żeby wygrywać. Zwłaszcza w Legii, której ambicji nie trzeba nikomu wyjaśniać. Pewnie, chcemy zrehabilitować się za porażkę z Górnikiem. Przede wszystkim straciliśmy trzy ważne punkty, i to już na starcie sezonu. Nie tak powinna wyglądać nasza gra. Ale ten mecz już za nami, jesteśmy mądrzejsi o te 90 minut. Mam nadzieję, że w sobotę nie powtórzymy tych samych błędów co w Zabrzu.

Pana doświadczenie potwierdza, że inne zespoły faktycznie spinają się na Legię bardziej niż na innych ligowych rywali?
Oczywiście. Sam kilka razy grałem przeciwko Legii. Wiem doskonale, że na takie spotkania nie trzeba się dodatkowo motywować. Sama nazwa przeciwnika robi to za piłkarza. Musimy spodziewać się tego, że każdy przeciwnik będzie grał z nami na 100 proc. Przed meczem z Górnikiem wiedzieliśmy, że mają bardzo mocne stałe fragmenty gry i dobrze grają z kontrataku. Niestety, nie zdołaliśmy się przed tym zabezpieczyć. Dwie bramki zdobyte w ten sposób zadecydowały o wyniku spotkania. Musimy dopilnować, by to się nie powtórzyło. I w każdym spotkaniu być maksymalnie skoncentrowani.

Jakie ma Pan cele na ten sezon? Indywidualnie i zespołowo?
Dla mnie celem jest każdy najbliższy mecz. Chcę zagrać najlepiej, jak potrafię. Z drużyną chcemy po prostu wygrać wszystko na krajowym podwórku, mistrzostwo i Puchar Polski. A do tego zakwalifikować się do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

W obecnym składzie Liga Mistrzów jest realnym celem?
Zobaczymy. Na razie musimy zrobić dwa kolejne kroki w tym kierunku meczami z Astaną. A później dwa kolejne w czwartej rundzie. Kwalifikacje zweryfikują, czy nasze marzenia są realne i będzie nam dane zagrać w fazie grupowej Champions League.

Spotkaliśmy się po prezentacji nowych zawodników Legii. Poza Panem mediom pokazali się Cristian Pasquato, Armando Sadiku, Hildeberto Pereira i Łukasz Moneta. Po kilku wspólnych treningach myśli Pan, że to mogą być duże wzmocnienia dla drużyny?
Muszę przyznać, że nie trenowaliśmy razem zbyt dużo. Grając co trzy dni, mikrocykl treningowy jest nieco inny, niż gdy mecze są co tydzień. Niektórzy zawodnicy nadrabiają jednostki treningowe, inni regenerują się po meczach. Ale wierzę w to, że w tym sezonie szybko pokażą się z dobrej strony i będą dużymi wzmocnieniami drużyny.

Rozmawiał Tomasz Dębek


Polecamy