menu

Krzysztof Drzazga (Puszcza): Bramkę dedykuję Martynie. Jesteśmy razem od szkolnych czasów

19 marca 2018, 13:23 | Tomasz Bochenek

Krzysztof Drzazga zimą został wypożyczony przez Puszczę z Wisły Kraków. 22-letni piłkarz wiosenne rozgrywki zaczął w podstawowym składzie niepołomickiej drużyny, a w swoim drugim występie doczekał się pierwszej bramki - w spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec (1:1).

Krzysztof Drzazga - między Dawidem Ryndakiem (nr 14) i Piotrem Stawarczykiem (23) odbiera od kolegów gratulacje po zdobyciu gola
fot. Andrzej Wisniewski / Polskapresse
Krzysztof Drzazga (z prawej)
fot. Andrzej Wisniewski / Polskapresse
Krzysztof Drzazga (przy piłce)
fot. Andrzej Wisniewski / Polskapresse
Krzysztof Drzazga
fot. Andrzej Wisniewski / Polskapresse
Krzysztof Drzazga (z lewej) walczy o piłkę
fot. Andrzej Wisniewski / Polskapresse
Krzysztof Drzazga (z lewej)
fot. Andrzej Wisniewski / Polskapresse
Ten strzał Krzysztofa Drzazgi w I połowie był niecelny
fot. Andrzej Wisniewski / Polskapresse
Krzysztof Drzazga (z lewej)
fot. Andrzej Wisniewski / Polskapresse
1 / 8

- Jakie ma Pan odczucia po tym spotkaniu? Słodko-gorzkie? Bo z jednej strony zdobyty gol, z drugiej - nie utrzymaliście prowadzenia...

- Na pewno bramka cieszy, bo dawno bramki w I lidze nie strzeliłem. Ostatni raz, kiedy grałem jeszcze w Stali Mielec. Straconych dwóch punktów szkoda, bo prowadziliśmy i generalnie mieliśmy w drugiej połowie mecz pod kontrolą. Nie ustrzegliśmy się jednak błędu. Trudno, trzeba punkt szanować, szczególnie, że warunki atmosferyczne nie były łatwe.

- Warunki atmosferyczne, ale przede wszystkim warunki do gry. Jakie, tak konkretnie - z punktu widzenia człowieka, który biegał po tym ośnieżonym boisku przez półtorej godziny?

- Powiem tak: grałem w gorszych warunkach, ale nie było łatwo. Miejscami murawa była zmrożona, miejscami było bardzo grząsko, nierówno. Piłka odbija się całkiem inaczej, niż można się było spodziewać. Dlatego też nie można było sobie pozwolić na zbyt duże ryzyko w grze.

- I w pierwszej połowie to było widać w waszych poczynaniach.

- Dokładnie, właśnie o tym powiedziałem.

- Po przerwie zagraliście znacznie bardziej ofensywnie. Trener w przerwie zarządził ten ruch do przodu?

- Tak, ale my też powiedzieliśmy sobie, żeby wyjść trochę wyżej. Takie mieliśmy zresztą założenia od początku. W pierwszej połowie wyglądało to trochę gorzej, w drugiej może bardziej uwierzyliśmy w siebie, że możemy ten mecz wygrać.

- A Pan się rozstrzelał. Raz, drugi, bramka padła po trzecim...

- Tak, oddałem kilka strzałów. Przy pierwszym piłkę trochę wyhamował wiatr, a myślę, że było to całkiem niezłe uderzenie. Drugie niestety było niecelne. A potem dostałem super podanie od Maćka Domańskiego, to była idealna "mijanka" ze stoperem i wystarczyło wykończyć akcję.

- Gola, jak Pan mówi, strzelił poprzednio w barwach Stali, czyli najpóźniej mógł być maj-czerwiec ubiegłego roku.

- To był nawet kwiecień. Dokładnie Wielka Sobota, w Olsztynie. Prawie rok temu.

- A kolejna Wielkanoc tuż-tuż...

- Tak, dlatego cieszę się z tej bramki. Gol zawsze dodaje energii.

- Dla kogo była dedykacja po bramce? Bo była - wykonał Pan gest w stronę trybuny...

- Dla mojej narzeczonej.

- Będącej na trybunach w taki mróz?!

- Oczywiście, Martyna zawsze jest ze mną.

- Znajomość już z krakowskich czasów?

- Nie, poznaliśmy się wcześniej, w Polkowicach, chodziliśmy do jednej klasy.

- Tutaj jesteście razem?

- Tak, jesteśmy razem już ponad cztery lata, od czasów szkolnych, kiedy grałem jeszcze w Polkowicach. Później przeprowadziliśmy się do Krakowa. Następnie był Mielec i Chojnice.

- I narzeczona cały czas tak z Panem jeździ po Polsce?

- Tak. A studiuje we Wrocławiu, więc wielki szacunek dla niej.

- A jaki jest Pana status w tym momencie, jeśli chodzi Wisłę? Bo do Puszczy jest Pan wypożyczony tylko na tę rundę.

- Tak, jestem wypożyczony do końca czerwca i do końca czerwca mam też kontrakt z Wisłą.

- Opcji przedłużenia w nim nie ma?

- Opcja przedłużenia jest, ale co będzie, to zobaczymy.

- Liczy Pan w każdym razie, że ktoś z Wisły będzie przyjeżdżał na mecze do Niepołomic i Pana obserwował?

- Może niekoniecznie liczę, że ktoś będzie jeździł, oglądał... Ja chcę skupić się na sobie, na tym, żeby przede wszystkim grać regularnie, bo ostatnio były z tym problemy. A wiem, że jak gram, to prezentuję się coraz lepiej. Chcę skoncentrować się na tym, co jest teraz. Oby z Puszczą udało się uzyskać jak najlepszy wynik.

- Regularność gry stracił Pan jesienią w Chojniczance. Dlaczego?

- Nie chcę narzekać, nikogo obciążać. Nie grałem, bo widocznie nie zasługiwałem na to i tyle.

- W Puszczy ma Pan miejsce w jedenastce - na skrzydle. Co jest dla Pana lepsze: właśnie to skrzydło czy pozycja numer 9, środkowego napastnika?

- Trudno mi powiedzieć, bo dawno na pozycji numer 9 nie grałem. W meczu z Zagłębiem było tak przez chwilę. Myślę, że jestem już raczej skrzydłowym, albo ewentualnie "dziesiątką", no bo moje warunki fizyczne nie pozwalają raczej na to, by być w I lidze "dziewiątką". Tutaj gramy raczej siłowo, stoperzy są silniejsi, a ja bazuję przede wszystkim na szybkości, operowaniu piłką.

Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce


Polecamy