Król Dimitar I
Zazwyczaj jest tak, że niedoceniani są obrońcy czy też defensywni pomocnicy. Nic w tym dziwnego, w końcu zajmują się oni głównie „czarną robotą”, która dla niedzielnego kibica jest niedostrzegalna. Rzadko jednak zdarza się, aby należyta chwała omijała napastników. A właśnie tak wygląda to w przypadku Dimitara Berbatova.
Przeglądając komentarze na forach internetowych często można dowiedzieć się, że Bułgar mógłby być bohaterem wiersza Brzechwy, a dodatkowo jest tak drewniany, że nadałby się jako opał na zimę. Tylko czy można kogoś nazwać słabo wyszkolonym technicznie piłkarzem, skoro z taką łatwością operuje piłką?
Moim zdaniem oddanie Berby do Fulham to jeden z największych trenerskich błędów Fergusona. Zanim jednak to się stało, Bułgar powalczył o miano najgłośniejszej telenoweli transferowej 2012 roku. Telefon chyba musiał aż urywać się od zapytań o usługi ówczesnego gracza Czerwonych Diabłów. Początkowo wydawało się, że bułgarski czarodziej zostanie w United i powalczy o miejsce w składzie. Ostatniego dnia sierpnia Bułgar postanowił jednak zmienić otoczenie i wstępnie umówił się z Fiorentiną. Zamiast jednak wylądować na lotnisku we Florencji, Berba zameldował się w Turynie i flirtował z tamtejszym Juventusem. Media prezentowały go już jako nowego napastnika Juve. Tymczasem Stara Dama dostała kosza, a Bułgar został graczem Fulham, wraz z błogosławieństwem Fergusona. To nic, że przy okazji ponoć Fiorentina obraziła się na Juventus i postanowiła nie sprzedawać Turyńczykom Joveticia. Berba po raz kolejny trafił pod skrzydła Martina Jola i czarował kibiców Premier League w ubiegłym sezonie. Gorzej wyglądało to w tegorocznej kampanii, dlatego Bułgar zamienił The Cottagers na walczące o prymat we Francji Monaco. W Ligue 1 szybko odżył. W 10 meczach strzelił dla drużyny Claudio Ranieriego 5 goli i dorzucił 3 asysty, a wczoraj popisał się trafieniem tygodnia.
To zrozumiałe, że styl gry Berby nie każdemu musi się podobać, przecież bez wątpienia kilka wad ma. Bułgar zdecydowanie nie jest demonem szybkości czy też wybitnym dryblerem. Inna sprawa, że zdarzają mu się takie perełki. Również nie jest zawodnikiem, który przemierzałby najwięcej kilometrów na mecz i walczył z zaciekłością godną Vieiry czy Keane’a. Często można zobaczyć Berbatova z rękoma założonymi na biodrach, stojącego na środku boiska i narzekającego na cały świat. Do tego bywa chimeryczny, potrafi przejść obok meczu czy też zmarnować najłatwiejszą z możliwych okazję. Rozumiem, że można nie lubić Bułgara, ale nazwać go drewnem? Przecież ten facet dysponuje dotykiem Boga.
Kto strzelał najładniejsze bramki dla Manchesteru United w ostatnich latach? Fani Sunderlandu do dziś wspominają kapitalne uderzenie z nożyc, dające wyrównanie Czerwonym Diabłom. Na Anfield zawsze będzie wygwizdywany, a na Old Trafford witany jak król za pamiętny hat-trick z Liverpoolem. Szczególnie za jedną z najładniejszych bramek tamtego sezonu. Bułgar jednym, magicznym dotknięciem piłki potrafił odmienić losy meczu czy też skruszyć zorganizowaną obronę rywala. Mimo jednak kapitalnych goli i wspaniałych asyst, Berbatov rzadko wymieniany był wśród najlepszych napastników Premier League. Wszyscy mówili o Robinie van Persim, Luisie Suarezie, częściej słyszało się nawet o Lambercie i Benteke. Tymczasem gdzieś tam obok, w spokoju, Berbatov zdobył 15 goli w 33 meczach w barwach Fulham. O Bułgarze mówi się jednak mało, a jeszcze mniej się go docenia. Szkoda, bo przecież praktycznie w pojedynkę zapewnił The Cottagers ubiegłoroczne utrzymanie, a teraz jest głównym motorem napędowym Monaco.
O innych się mówi, ale to o takich piłkarzach jak Berbatov pamięta się latami. O wybitnych postaciach, które mają to coś. Na pewno będzie pamiętany w Bułgarii, skoro jest najlepszym strzelcem w historii narodowej reprezentacji. Nie dane mu było jednak grać z generacją Stoiczkowa, więc zbyt dużych osiągnięć z kadrą nie zanotował. Szkoda tylko, że Berbę w Monaco, a wcześniej w Fulham, oglądają albo oglądali nieliczni i tylko nieliczni mogą docenić jego niebywały kunszt.
A na deser jedna z licznych kompilacji Króla.