menu

Krajobraz przed rewolucją [KOMENTARZ]

19 lipca 2013, 16:22 | Michał Jackowski

Zaledwie 47 dni musieli czekać fani polskiej piłki na pierwszy mecz T-Mobile Ekstraklasy. Absurdalnie długa, trwająca 3,5 miesiąca, przerwa w rozgrywkach, którą nam zaserwowano w ubiegłym roku, jest już tylko wspomnieniem.

Rusza nowy sezon Ekstraklasy. Czy przyniesie więcej emocji?
Rusza nowy sezon Ekstraklasy. Czy przyniesie więcej emocji?
fot. jarmulowicz.com/Piotr Jarmułowicz

Rewolucja czy ewolucja?

Co roku jak mantrę powtarzamy, że kolejny sezon musi być lepszy, musi być przełomowy. Bo nowe stadiony, bo Euro 2012, bo ciekawe transfery, bo większe pieniądze. Co roku jednak nasze nadzieje bardzo szybko wykopują nam z głów sami zawodnicy, jeśli nie z pierwszym gwizdkiem i meczem, to po kilku tygodniach dostrzegamy, że tak naprawdę nic się nie zmienia.

Ten sezon będzie jednak na pewno inny. Zmiana systemu rozgrywek, która wzbudziła tak wielkie kontrowersje stała się faktem. 37 kolejek ligowych, podział ligi na grupy, a do tego pomniejszenie o połowę punktów po sezonie zasadniczym sprawi, że emocje będą do samego końca. Już w poprzednim sezonie mogliśmy do ostatniej kolejki obserwować walkę o utrzymanie, czy awans do europejskich pucharów. Teraz przy podziale punktów "zamieszanych" w te sprawy ekip do ostatnich meczów będzie więcej, a i o sam awans do grupy mistrzowskiej kluby będą musiały "zabijać się " do ostatniej kropli krwi. Pewne utrzymanie, prestiż, a co najważniejsze większe pieniądze robią swoje.

Czy za wzrostem emocji podniesie się również poziom sportowy ligi? Niestety, to bajki dla naiwnych i gdyby tylko od reformy miał zwiększyć się poziom ligi pewnie deptalibyśmy po piętach Premiership, a Bundesligę już zjedlibyśmy na podwieczorek, bo przecież w reformach jesteśmy najlepsi. Większa ilość meczów, to krok naprzód. Niech nasi piłkarze grają, a nie odpoczywają, niech powoli zmienia się ich mentalność. Niech trenerzy i zawodnicy w końcu zrozumieją, że nawet najlepszy trening, nie zastąpi nawet najgorszego meczu. Kadry drużyn muszą być szersze, w dobie kryzysu wymusi to postawienie na młodszych zawodników. Część klubów już wchłonęła najlepszych zawodników z rozwiązanej ME. Niestety część młodych chłopaków nie dostanie swojej szansy po skandalicznej decyzji PZPN, aby rezerwy grały w 3 bądź 4 lidze. Brawo, rzeczywiście jest to wyjście naprzeciw potrzebom klubów, które coraz mocniej stawiają na szkolenie. W Warszawie, Poznaniu, Lubinie chyba do tej pory jeszcze nie wierzą, że PZPN mógł popełnić taką bzdurę. Chyba tylko działaczom Wisły wszystko jedno, przecież w Krakowie szkolić się nie opłaca...

Monokracja, duopol czy rządy wielu?

Wielu wskazuje, że Legia musi zdobyć mistrzostwo. O ile w tamtym sezonie była faworytem, ale z wielkim znakiem zapytania, o tyle w tym sezonie ma już ligą rządzić niepodzielnie i bez żadnych problemów sięgnąć po koronę. Rzeczywiście Legia na papierze wygląda na giganta. Największy budżet, największa i teoretycznie na najwyższym poziomie sportowym kadra. Rozbudowana do tego stopnia, że zawodnicy którzy zasiądą na trybunach spokojnie graliby w praktycznie każdym polskim klubie. Legia celuje w coś więcej - w Ligę Mistrzów -, a już faza grupowa Ligi Europejskiej to dla działaczy Legii jest po prostu mus. To może być jednak także gwóźdź do trumny. Brak awansu do fazy grupowej którychkolwiek rozgrywek spowoduje, że szeroka kadra stanie się kłopotem, rezerwowi mogą zacząć się buntować i kłopoty murowane, a Goliat może okazać się słabszy od Dawida.

Nieco na uboczu pozostawiony jest Lech Poznań. Poznańska lokomotywa udowodniła w zeszłym sezonie, że jak się już rozpędzi to trudno ją zatrzymać. O motywację w Poznaniu nie będzie trudno, ze wszystkich sił będą próbowali dotrzymać kroku głównemu rywalowi. I tu puchary mogą stanowić największy problem. Kadra Lecha nie jest, aż tak szeroka jak w Warszawie. Więcej w niej młodych, niedoświadczonych zawodników i gdy - na co w Poznaniu bardzo liczą - Lech przejdzie eliminację Ligi Europejskiej, będzie ciężko połączyć grę na obu frontach.

Z trzeciego szeregu atakować będzie koalicja dolnośląska. Śląsk, medalista poprzednich 3 sezonów, gra według zasady: im gorzej, tym lepiej. Im większe problemy finansowe we Wrocławiu, tym gracze dają z siebie więcej. Kadra Śląska nie wygląda gorzej niż w zeszłym roku, więc szans nie można im odbierać. Natomiast w Zagłębiu, z reguły grano według zasady: im lepiej, tym gorzej. Jednak czystki kadrowe po poprzednim sezonie, dobre transfery w postaci Kwieka, Przybeckiego, Piątka czy Oleksego, stawiają Zagłębie w pozycji czarnego konia rozgrywek. Jeśli nie teraz to kiedy?!

Analizowanie sytuacji w innych klubach wydaję się być wróżeniem z fusów. Każdy z nich może okazać się Piastem Gliwice z poprzednich rozgrywek, jak i Bełchatowem czy Podbeskidziem z rundy jesiennej sezonu 2012/13. Głównym "faworytem" do spadku wydaję się być Widzew, ale spaść i oczarować nas swoją grą może po prostu każdy. Cieszy fakt, że beniaminkowie ligi serio potraktowali przerwę i na pewno swoim poziomem nie będą odstawać już na starcie ligi.

Liga straciła wielu znanych zawodników. Kosowski, Frankowski, Żewłakow, Ljuboja, Tonev i wielu innych nadawało kolorytu Ekstraklasie. Teraz, gdy liga jest ich pozbawiona to młodsi muszą wziąć w swoje ręce szable i nadać blasku naszej lidze.

Na rozczarowanie polski kibic jest już zaszczepiony. Po każdym sezonie powtarzamy, że za rok będzie lepiej i szybko zapominamy o kolejnych niepowodzeniach. Jednak nie trudno przyznać racji G. Martinowi - autorowi Gry o Tron -, że "można pomalować ropuchę w paski, ale nie stanie się od tego tygrysem...”.


Polecamy