Siarka Tarnobrzeg zremisowała z Kotwicą Kołobrzeg
W sobotnim meczu drugiej ligi Kotwica Kołobrzeg zremisował z Siarką Tarnobrzeg 2:2 (0:1).
fot. Grzegorz Lipiec
Bramki: 0:1 Michał Żebrakowski 40, 1:1 Piotr Giel 47, 1:2 Hubert Tomalski 54, 2:2 Giel 82.
Kotwica: Błąkała - Rydzak, Poznański, Witt, Szywacz - Załęcki (89 Paprzycki), Świechowski (62 Homa), Janeczko - Bartlewski (74 Laskowski), Żmijewski (69 Zieliński) - Giel.
Siarka: Dybowski – Grzesik, Sylwestrzak (59 Czyżycki), Waleńcik, Suchecki (53 Dawidowicz) – Stępień, Stefanik, Stromecki - Tomalski, Żebrakowski - Koczon (80 Szewc).
Żółte kartki: Załęcki, Giel (K), Sylwestrzak, Stefanik (S). Sędziował: Szymon Lizak z Poznania. Widzów: 1100.
Mecz zakończył się niezasłużonym remisem, bowiem drużyną zdecydowanie lepszą była Siarka, ale szczęście w sobotni wieczór było przy gospodarzach.
Dzięki temu, że działacze kołobrzeskiego klubu wyznaczyli początek spotkania na godzinę 20, zawodnicy obu drużyn nie musieli walczyć w okropnym upale, który w sobotę panował nad Bałtykiem.
A panującej duchocie zawodnicy postanowili nie forsować tempa, ale nudno było tylko przez pierwsze 10 minut, później mecz się rozkręcał.
Zawodnicy Siarki byli bardzo aktywni, szczególnie mógł się podobać Daniel Koczon, który dwukrotnie starał się zagrać do Huberta Tomalskiego, ale za każdym razem na drodze piłce stawał rosły mierzący 193 centymetry wzrostu obrońca kołobrzeskiej drużyny Jakub Poznański.
Minęło akurat pół godziny gry kiedy Mateusz Janeczko zdecydował się na płaski strzał z 16 metrów, który na szczęście dla gości okazał się chybiony. Po chwili w dogodniej sytuacji chybił Radosław Sylwestrzak, po którego lekkim trąceniu piłki minęła ona słupek w bardzo niewielkiej odległości. Pięć minut przed końcem pierwszej połowy doszło do kontrowersyjnej sytuacji, bowiem grający do niedawna w Stali Stalowa Wola Piotr Giel zdaniem arbitra został nieprzepisowy zaatakowany w polu karnym i sędzia podyktował karnego. Szczęście dopisało tarnobrzeskiej drużynie, bowiem Poznański posłał piłkę obok lewego słupka. Dar losu podziałał na gości mobilizująco. Przeprowadzili oni szybką akcję, w dogodnej sytuacji znalazł się Michał Żebrakowski, który zachowując zimna krew ograł bramkarza kołobrzeskiej drużyny i ku olbrzymiej radości swoich kolegów z drużyny posłał piłkę do pustej bramki. W tej sytuacji Żebrakowski zaimponował, ale po przerwie zawiódł na całej linii.
Druga połowa rozpoczęła się dla tarnobrzeżanin bardzo źle, na strzał z narożnika pola karnego zdecydował się Giel, a było to na tyle precyzyjne uderzenie, że bramkarz Siarki Karol Dybowski nie miał nic do powiedzenia.
Ekipa Siarki nie sprawiała wrażenia zbytnio załamanej i w 54 minucie odzyskała prowadzenie. Pięknym strzałem zza linii pola karnego popisał się Hubert Tomalski i piłka wylądowała w rodu kołobrzeskiej bramki. Dziesięć minut później Siarka mogła, a nawet powinna strzelić trzeciego gola. Ładną akcja popisał się Mateusz Czyżycki, jego płaski strzał odbił przed siebie bramkarz Kotwicy. Żebrakowski dokonał wtedy nie lada sztuki nie trafiając z tak wyśmienitej wręcz sytuacji do siatki. Minutę później Żebrakowali znów miał setkę, ale po raz drugi trafił w bramkarza gospodarzy. Takich sytuacji po prostu nie wolno marnować.
Niestety, sprawdziło się powiedzenie, że zmarnowane sytuacje mszczą się. Na osiem minut przed zakończeniem meczu Giel sprytnym strzałem głową w długi róg pokonał Dybowskiego. Podrażniona takim obrotem sprawy ekipa gości rzuciła się do ataków. Postawa Siarkowców byłą imponująca, ale zwycięstwa nie dało się odnieść, choć tarnobrzeżanie na wygraną zasłużyli.
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, więc punkt wywalczony w dalekim Kołobrzegu trzeba uszanować.
W kolejnym meczu o drugoligowe punkty drużyna Siarka zmierzy się na własnym boisku z niepokonanym w tym sezonie wiceliderem tabeli Rakowem Częstochowa. Mecz ten rozegrany zostanie w sobotę 3 września, początek o godzinie 16.