menu

Koszmar Manchesteru City w Dortmundzie. Mistrz Anglii odpadł z pucharów

4 grudnia 2012, 22:36 | Daniel Kawczyński

Dzisiejszą noc angielscy kibice spędzą na wylewaniu żali. Mistrz Anglii - Manchester City nie wykorzystał znakomitej okazji i mało, że odpadł z Ligi Mistrzów, to jeszcze nie zagra w Lidze Europy. Na Signal Iduna Park minimalnie przegrał z Borussią Dortmund. Asystę przy decydującym golu zaliczył Jakub Błaszczykowski.

Dortmundczycy mieli już zapewnione pierwsze miejsce w grupie, dzisiaj walczyli tylko o prestiż. Było to zresztą widać po dość rezerwowej jedenastce, w której nie znaleźli się Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek. Cała trójka rozpoczęła spotkanie na ławce rezerwowych.

Pierwsze pół godziny gry kompletnie nie zachwyciło, nie brakowało częstych, ale mocno szarpanych i przerywanych akcji po obu stronach. Ale Borussia wyglądała lepiej - chociaż wszystko miała już zapewnione, nie zamierzała rezygnować z walki o jak najlepszy rezultat. Na pewno przejawiała więcej werwy i ambicji niż (nie)walczący o Ligę Europy "The Citiziens".

By pozostać w europejskich pucharach, podopieczni Roberto Manciniego musieli liczyć na zwycięstwo Realu Madryt nad Ajaxem Amsterdam i koniecznie dzisiaj nie przegrać. Jednak to co pokazywali na boisku wcale nie odzwierciedlało celu o jaki walczyli. W pierwszej części zaskoczyć mogli raptem dwukrotnie. W 24. minucie Carlos Tevez minął się tuż przed bramką ze świetnym podaniem Edina Dzeko. W 38. minucie Argentyńczyk przymierzył z dystansu, ale Roman Weidenfeller popisał się świetną interwencją.

Znacznie częściej do przodu przechodzili gospodarze, lecz nie potrafili zamienić tego na dogodne sytuacje strzeleckie. Z reguły wszystko kończyło się na polu karnym. Zaskoczyć próbowali głównie z dystansu. Najbliższej szczęścia znalazł się Marco Reus, zabrakło mu dosłownie centymetrów.

Po przerwie na boisku pojawił się Jakub Błaszczykowski i drugą połowę Borussia zaczęła z wysokiego C. Najpierw Matt Hummels nie sięgnął w polu karnym świetnej wrzutki Juliana Schiebera. O efektownego gola mógł się pokusić Ivan Perisić, który fantastycznie uderzył z woleja pod poprzeczkę, ale Joe Hart zdołał efektywnie sparować. Chwilę później poradził sobie z płaskim strzałem Kevina Grosskreutza.

W 57. minucie nie miał już nic do powiedzenia. Prawą stroną urwał się wprowadzony w przerwie Błaszczykowski, zagrał płasko w pole karne, gdzie z futbolówką minęli się defensorzy gości. Tam gdzie trzeba stał za to Julian Schieber i z pięciu metrów dał zasłużone prowadzenie. Za moment mógł zaliczyć drugie trafienie, gdyby lepiej złożył się do próby lobowania bramkarza.

Po bramce Niemcy nieco spuścili z tonu, skupiając się głównie na pilnowaniu wyniku. I choć mieli większą możliwość wyjścia do przodu to, w żaden sposób nie potrafili odnaleźć recepty na rozmontowanie defensywy Borussi. Brakowało przede wszystkim pomysłu i dokładności. Nie pomogło wprowadzenie Mario Balotellego.

Oczywiście zdarzyły się pewne wyjątki, których w Manchesterze będę długo żałować. W 67. minucie w pole karnym wpadł Tevez, uderzył soczyście, czym nie dał rady zaskoczyć dobrze dysponowanego Weindenfellera. Cztery minuty przed końcem niemiecki golkiper ponownie spisał się na medal, tym razem zatrzymał Sergio Aguero w sytuacji sam na sam.

W międzyczasie Joe Hart mógł wpuścić kolejną bramkę i to po polskiej akcji. Po kilkumetrowym rajdzie, Jakub Błaszczykowski wypuścił w tempo Roberta Lewandowskiego, który w pojedynku jeden na jeden z bramkarzem, nie dał rady wpisać się na listę strzelców, strzelając prosto w bramkarza.

Porażka City oznacza koniec przygody z europejskimi pucharami. Angielscy kibice mają prawo być zrozpaczeni tym bardziej, że jutro z Ligą Mistrzów może się pożegnać aktualny triumfator - Chelsea Londyn.


Polecamy