menu

Kosowski: Tak jak wszystkie zespoły, Wisła ma swoje problemy

16 lutego 2013, 17:41 | Tomasz Bilewicz, Michał Wieczorek

- Jeśli będziemy wygrywać, to atmosfera w szatni na pewno będzie lepsza. Wtedy na pewno będziemy silniejsi jako zespół - skomentował sytuację w Wiśle Kraków po dzisiejszym sparingu z Zagłębiem Sosnowiec zawodnik "Białej Gwiazdy" Kamil Kosowski.

Wisła bez formy przed inauguracją rundy. Przegrała z drugoligowym Zagłębiem (ZDJĘCIA)

Siłą "starej" Wisły były umiejętności piłkarskie i dobra atmosfera w zespole. Czy obecna drużyna Wisły może dorównać tej ekipie sprzed lat, która grała na wysokim poziomie, zdobywała mistrzostwo Polski i z powodzeniem rywalizowała w europejskich pucharach?
Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Umiejętności na pewno są. Jeśli chodzi o atmosferę to normalne, że potrzebujemy zwycięstw. To one cementują drużynę. Jeśli będziemy wygrywać to atmosfera w szatni na pewno będzie lepsza. Musimy wziąć się w garść i zaznaczać swoją obecność na boisku, walczyć. Wtedy na pewno będziemy silniejsi jako zespół.

Zagrał pan dziś jedynie 45 minut. Takie były przedmeczowe założenia?
Miałem zagrać 65 minut, ale po około dwudziestu minutach poczułem ból w przywodzicielu. Pograłem jeszcze trochę, ale nie byłem gotowy do gry na maksymalnych obrotach. Wolałem nie ryzykować, nie chciałem bezsensownie pogłębić urazu i zasygnalizowałem trenerowi potrzebę zmiany. Nie był to jakiś wielki ból, kontuzja jakoś bardzo mi nie dokuczała, ale wiedziałem, że to tylko sparing i nie ma sensu podejmować ryzyka. To prawdopodobnie niewielki uraz przeciążeniowy po obozie.

Treningi u trenera Kulawika były tak ciężkie i intensywne?
Na obozie treningi takie powinny być. Staramy się przygotować do rundy wiosennej jak najlepiej. Wróciliśmy do domów, mieliśmy dzień odpoczynku. Tutaj graliśmy w innych warunkach, na zupełnie innym boisku niż w Turcji więc trzeba było się przyzwyczaić. Właśnie po to ten sparing został zorganizowany. Za tydzień w Bełchatowie będziemy rywalizować w podobnych warunkach.

Często przed wznowieniem rozgrywek zespoły z Ekstraklasy rozgrywają mecze z teoretycznie słabszymi rywalami, żeby podnieść morale w zespole. Nikt nie spodziewał się, że Zagłębie zawiesi poprzeczkę tak wysoko.
No tak. Teraz musimy na to popatrzeć jak na ostatni dzwonek. Trzeba się obudzić. Gdybyśmy wygrali 5:0 moglibyśmy być zbyt pewni siebie. Tak też by było niedobrze. Ostatecznie przegraliśmy, ale nie ma co dramatyzować. Wiemy, że z taką grą w lidze wiele nie ugramy. Taka postawa w meczu z GKS może się skończyć dla nas katastrofą.

Jednak to tylko sparing. Czy jest sens przywiązywać aż tak dużą wagę do meczu kontrolnego?
Każdy mecz powinien wywoływać u nas pełną mobilizację. Zespół musi walczyć, grać o zwycięstwo, bez względu na to jak ważny jest mecz i kto jest przeciwnikiem.

Na lewej obronie raz gra Kew Jaliens, raz Łukasz Burliga. Nie przeszkadza panu, że ciągle zmienia się panu partner na skrzydle? W meczach ligowych nie będzie brakowało zgrania na skrzydłach?
Ciężko powiedzieć. Ja mam swoje zadania do wykonania i z nich staram się wywiązywać jak najlepiej. Nie do końca udawało nam się wypełniać wszystkie zalecenia trenera w poszczególnych sektorach boiska. Pozwoliliśmy Zagłębiu wykazać się walecznością. Powinniśmy jednak kontrolować spotkanie i nie dać im nawet "powąchać" piłki. Było jednak inaczej. Jest to przestroga przed Bełchatowem.

Jakie nadzieje ma drużyna Wisły przed rundą wiosenną?
Na razie myślimy tylko o spotkaniu w Bełchatowie. Jedziemy po zwycięstwo. Potem przyjdzie nam grać z Podbeskidziem. Skupiamy się tylko na najbliższym przeciwniku. Czasy się zmieniły, musimy się przystosować do tego jak wygląda dziś nasza liga. Nasza kadra na rundę wiosenną jest już zamknięta, na obozach bardzo dużo pracowaliśmy, sparing nie wypadł tak jakbyśmy chcieli, ale liga startuje dopiero za tydzień. Dopiero po meczu z Bełchatowem będzie można ocenić naszą dyspozycję. Wisła, tak jak inne zespoły, ma swoje problemy. Staramy się je przezwyciężyć.

Niektórzy postrzegają pana jako opiekuna, szefa szatni, nawet nianię. Mówi się, że wprowadził pan do szatni sporo luzu. Takie są pana zadania w zespole?
Wróciłem do Krakowa i podpisałem kontrakt z Wisłą, by grać dla tej drużyny. Jeśli mam być niańką tego zespołu to wydaje się, że póki co słabo mi to wychodzi. Po dzisiejszym meczu naprawdę trudno doszukać się jakichś pozytywów. Jeśli chodzi o atmosferę to na obozach ta była bardzo dobra. Spędziliśmy razem trzy tygodnie. Nie wygrywaliśmy sparingów, bo byliśmy nieskuteczni. Widać było jednak, że dążymy w tym samym kierunku, mamy wspólny cel, dzisiaj to nie wyglądało jednak tak jakbyśmy chcieli

Czy przed meczem z Bełchatowem będzie się pan jakoś specjalnie przygotowywał? Napięcie będzie rosło?
Pod względem psychologicznym to nie będzie dla mnie łatwy mecz, ale w Polsce gra się sporo takich spotkań. Jest dużo stadionów, gdzie ludzie nie za dobrze na mnie patrzą, ale jestem przyzwyczajony. W meczu z Bełchatowem nie będzie to miało dla mnie większego znaczenia.

Czego najbardziej brakuje Wiśle? Skuteczności?
Wydaje mi się, że to pytanie bardziej do trenera, ale to normalne, że mecze wygrywa się strzelając bramki. Wtedy atmosfera jest idealna.


Polecamy