menu

Kosecki: Nię będę ukrywał, że w sercu mam Legię

25 czerwca 2017, 19:17 | Piotr Janas

Nowy skrzydłowy Śląska Wrocław poopowiadał nam o celach, jakie stoją przed nim i jego nowym zespołem u progu nowego sezonu, przywiązaniu do Legii Warszawa, pobycie w 2. Bundeslidze oraz konflikcie z Igorsem Tarasovsem.

Jakub Kosecki na treningu Śląska Wrocław
Jakub Kosecki na treningu Śląska Wrocław
fot. Fot. WKS Śląsk Wrocław S.A./Krystyna Pączkowska

Pana przejście do Śląska to spore zaskoczenie. Miał Pan inne propozycje?

Oczywiście, proszę mi uwierzyć, że tych ofert było naprawdę dużo. Niemcy, Cypr i kilka z Polski, ale zdecydowałem się na Śląsk i był to wybór przemyślany, w pełni świadomy. Obiecałem kiedyś trenerowi Janowi Urbanowi, że znów będziemy razem pracowali i cieszę się, że tak się stanie. Poza tym miasto jest piękne, w ośrodku treningowym mamy dwa pełnowymiarowe boiska, nic tylko trenować i grać.

Zdaje się, że Jan Urban chciał Pana sprowadzić do każdego klubu, w którym pracował. Był zatem temat transferu do Lecha Poznań?

Był taki pomysł, ale został przeze mnie odrzucony z automatu, ze względu na Legię. Jestem z Warszawy, więc nie było w ogóle o czym rozmawiać.

Podczas meczów z Legią serce zabije mocniej?

Na pewno. Nie będę ukrywał, że kocham Legię Warszawa. Jestem legionistą, mam ten klub w sercu, więc co, mam teraz mówić i udawać, że jest inaczej? Zdaje sobie sprawę, że niektórym ludziom może się to nie podobać, ale pokazałem grając w Lechii Gdańsk, że jestem profesjonalistą i na boisku sentymentów nie ma.

Jak traktuje Pan swój pobyt w Niemczech? Niektórzy twierdzą, że był to dla Pana czas stracony.

Nie! Poziom rozgrywek 2. Bundesligi jest moim zdaniem wyższy niż w polskiej Ekstraklasie i to pod wieloma względami. Wystarczy popatrzeć na takie aspekty jak np. intensywność gry. Piłkarsko zyskałem wiele, przez ostatnie półtora roku nie miałem ani jednej kontuzji, byłem na wszystkich obozach, nie opuściłem żadnego treningu. Byłem do dyspozycji trenera na każde spotkanie, ostatnio rozegrałem 20 meczów, z czego 15 w pierwszym składzie. Wykonałem super robotę, ale sprawy prywatno-rodzinne oraz perspektywa współpracy z Janem Urbanem przekonała mnie do przeprowadzki.

Postać trenera Urbana była kluczem do tego transferu?

Nie da się ukryć. Każdy piłkarz chce pracować ze szkoleniowcem, który go chce. Chciałem iść do klubu, gdzie są większe ambicje. Wiem, o co będziemy grać w nadchodzącym sezonie, większość ludzi tutaj znam, bo śledziłem LOTTO Ekstraklasę, a jak jeszcze dojdą te transfery, o których się mówi, to stworzymy naprawdę mocny team. Śląsk to wielki klub, ma piękny stadion i fantastycznych kibiców, choć wiem, że ci akurat ostatnio nie przychodzili tak licznie na mecze, bo mają wysokie oczekiwania. Po tych zmianach, które się teraz dokonują, wszyscy będą mieli wobec nas wysokie oczekiwania, ale ja lubię presję. Nie przyszedłem tutaj by siedzieć na ławce. Niejeden powie – Kosecki wrócił do Polski, pewnie już się skończył. Mnie to nakręca, lubię takie wyzwania i zamierzam udowodnić, że jest inaczej.

Nie mogę nie zapytać o Igorsa Tarasovsa, z którym kiedyś miał Pan ostre spięcie. Przecież teraz będziecie w jednej szatni.

Już się z nim widziałem, rozmawialiśmy i nie chowamy do siebie urazu. On nawet nie musi mnie za nic przepraszać, po prostu powinien wtedy przeprosić Izę (Izabelę Kruk, rzeczniczkę prasową Legii Warszawa - przyp. red.) i tyle. Przecież nie będę się z nim bił! Chłop ma prawie dwa metry (śmiech). W emocjach robimy różne rzeczy, a moja natura jest taka, a nie inna. Lubię być w centrum uwagi, zdaję sobie z tego sprawę, choć pewnie niektórzy tego nie zrozumieją. Lubię szyderę, lubię jak jest głośno, ale z drugiej strony lubię też ciszę. Niektóre wywiady i słowa były niepotrzebne i m.in. dlatego zdecydowałem się wyjechać do Niemiec. Wyciszyłem się i zobaczyłem... że tak naprawdę mi tego brakuje.

Długo trwały negocjacje ze Śląskiem czy szybko udało się dojść do porozumienia?

Szczerze mówiąc, byłem w kontakcie z trenerem Urbanem od grudnia. Z niepokojem patrzyłem na tabelę, bo w pewnym momencie widmo spadku było bardzo realne. Oglądałem wszystkie mecze, więc wiem, że dzięki świetnej końcówce udało się uratować sezon. Co do samych negocjacji, to dostałem wszystko co chciałem. Możliwość bycia częścią nowej drużyny, która tu powstaje, była bardzo kusząca.

Czasu na zgranie z nowymi kolegami nie będzie zbyt dużo. Rozegracie tylko trzy sparingi przed rozpoczęciem nowego sezonu. Nie uważa Pan, że w kontekście dokonującej się rewolucji kadrowej, to trochę mało?

Zmian faktycznie jest dużo. Z doświadczenia wiem, że po tego typu rewolucjach nie zawsze od razu przychodzą wyniki. Wystarczy przypomnieć sobie, jak to było w Lechii Gdańsk. Sam też już przeżyłem jedną rewolucję kadrową. Mówię o ŁKS-ie Łódź, który wówczas spadł z ekstraklasy i sprowadził wielu nowych zawodników, by jak najszybciej wrócić do elity. Są sposoby na szybkie zgranie zespołu i niekoniecznie potrzeba do tego dużej ilości sparingów. Trener Urban jest w tym świetny i może to zrobić poprzez atmosferę i dobre, ciężkie treningi. Przed nami dużo pracy, ale jeśli będziemy cierpliwi, to wyniki przyjdą. O to jestem spokojny.

A Pana jako skrzydłowego nie martwi trochę, że na razie w szatni jest jeden napastnik? Chwilowo nie bardzo jest do kogo centrować...

Ale ja już wiem kto... albo dobra, nieważne (śmiech). Faktycznie na pierwszych zajęciach nie było nas zbyt wielu, ale wy dziennikarze jeszcze nie wiecie wszystkiego. Transfery są w toku i jestem przekonany, że będzie dobrze. Raz jeszcze podkreślę: podjąłem bardzo świadomą decyzję, nie żałuję ani sekundy, odkąd postawiłem stopę na Oporowskiej. Zostałem fenomenalnie przyjęty i dam z siebie 100 proc., by kibice byli zadowoleni i ze mnie i z drużyny.

PYTAŁ I NOTOWAŁ - PIOTR JANAS