Kort i Świderski chcą sprostać legendzie Warzychy
Tej zimy już dwóch zawodników przeniosło się z ekstraklasy do ligi greckiej. W ostatnich latach była nieszczęśliwa dla Polaków, teraz Dawid Kort i Karol Świderski chcą nawiązać do legendy Krzysztofa Warzychy.
fot. Anatol Chomicz
Zaledwie kilkanaście dni po podpisaniu 2,5-letniego kontraktu i oficjalnej prezentacji, Dawid Kort zadebiutował w barwach Atromitosu Ateny. Choć jeszcze nie zanotował choćby występu w tamtejszej lidze, sprowadzony na początku stycznia Polak znalazł się w wyjściowej jedenastce nowej drużyny i rozegrał 73 minuty w Pucharze Grecji. Jego zespół zwyciężył 2:1 w drugim spotkaniu 1/16 tych rozgrywek i dzięki zwycięstwu również w tym pierwszym, pewnie awansował do ćwierćfinału. 23-latek będzie więc miał szansę na kolejne występy, wcześniej pewnie zagra również w lidze.
W lidze, w której jesienią nie był zarejestrowany żaden Polak, na wiosnę będzie ich dwóch. W ostatnich tygodniach, oprócz byłego już zawodnika Wisły Kraków, do Grecji trafił także Karol Świderski. W jego przypadku był to transfer gotówkowy, a o jego pozyskanie walczyły nie kluby Lotto Ekstraklasy, jak w przypadku Korta, lecz także m.in. włoska Genoa. Właśnie pomiędzy zespołem z Werony a PAOK-iem Saloniki rozegrała się walka o napastnika reprezentacji Polski do lat 21. Oba zaproponowały podobną sumę, a Jagiellonia była zadowolona z kwoty około 2 milionów euro.
Decyzja należała do samego zawodnika. - Najpierw pomyślałem, że jest szansa, aby zostać drugim Piątkiem. A później przyszła myśl: nie chcę być drugim Piątkiem, chcę być Świderskim, który stworzy nową historię. Z Grecji też mogę trafić do wielkich klubów - tłumaczył piłkarz w rozmowie ze sport.pl. - Grecja to najlepszy wybór. Bundesliga i The Championship byłyby dziś zbyt dużymi krokami. Nie jestem fizycznie gotowy, aby grać w takich ligach - dodał.
W aktualnym, obliczanym na podstawie sytuacji w rozgrywkach pucharowych, rankingu UEFA, Grecja plasuje się na trzynastym miejscu w Europie, dwanaście pozycji wyżej niż Polska. Jej bezpośrednimi sąsiadami są Austria i Dania, od czołówki dzielą ją tysiące punktów. W przyszłym sezonie będzie miała czterech swoich przedstawicieli w europucharach: dwie najlepsze ekipy trafią do eliminacji Ligi Mistrzów, dwie kolejne do Ligi Europy. Zarówno Kort, jak i Świderski są więc na najlepszej drodze, by latem pokazać się na międzynarodowej arenie. Mimo odjętych dwóch punktów (decyzja federacji za zaległości finansowe), PAOK jest aktualnym liderem, w szesnastu meczach nie zdobył zaledwie dwóch punktów. Piętnaście zwycięstw i jeden remis daje mu sporą przewagę nad drugim Olympiakosem.
Pozwala też mieć piętnaście oczek więcej niż czwarty Atromitos. On może jednak pochwalić się stabilizacją finansową. - Widziałem gdzieś w internecie mema z podpisem: „lepszy brak wypłaty w słonecznej Grecji niż krakowski smog”. W Atromitosie nie ma problemów z wypłatami, ale w ogóle nie kierowałem się pieniędzmi. Uważam, że w Atenach rozwinę się jako piłkarz - mówił Kort w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.
Pomocnik jest piątym Polakiem w historii Atromitosu. Wcześniej barwy drużyny przywdziewali Piotr Bajera, Sebastian Chruściel, Marek Saganowski i Marcin Baszczyński. Dla ostatniego z nich, który również do Aten trafił po świetnych występach w Białej Gwieździe, był to jedyny zagraniczny wyjazd. Był tam solidnym ligowcem, nie zapisał się niczym szczególnym w pamięci kibiców. Przez dwa lata rozegrał równo 50 meczów, by wrócić potem do rodzimych rozgrywek.
Jeszcze gorzej poradziła sobie w Grecji trójka Polaków, która przeprowadziła się tam w ubiegłym sezonie. Piotr Grzelczak oraz Bartłomiej Babiarz, mimo obiecujących debiutów, kilkanaście miesięcy później związali się z polskimi klubami, a Krystian Nowak ani razu nie wystąpił w ligowym spotkaniu. Obrońca przeniósł się do Panionios GSS ze szkockiego Heart of Midlothian FC i bez debiutu zdecydował się na kolejny transfer, tym razem do Chorwacji. Babiarz zanotował trzy spotkania w Apollonie Smyrna, z kolei występujący aktualnie w Chojniczance napastnik w 14. meczach strzelił jednego gola. Jego FC Platanias pożegnał się jednak z rozgrywkami.
Ostatnim, który nie odbił się od ligi greckiej, był Radosław Majewski, w sezonie 2015/2016 podstawowy piłkarz PS Verii. Jednak nawet on nie nawiązał do legendy Krzysztofa Warzychy, który w latach 1990-2004 w barwach Panathinaikosu Ateny rozegrał 503 spotkania i strzelił 288 bramek (244 w lidze, 19 w Pucharze Grecji oraz 25 kolejnych w europejskich pucharach). Mimo upływu lat, wciąż jest najlepszym snajperem w klubu i drugim po Thomasie Mavrosie najskuteczniejszym zawodnikiem w historii greckich rozgrywek. Trzykrotnie zostawał ich królem strzelców, ma aż pięć tytułów mistrza Grecji.
Dokładając do tego cztery Puchary Grecji, nie można się dziwić, że tam jest ważniejszą postacią niż w Polsce. Grecja pokochała Warzychę, również za jego wierność „Koniczynkom”, on także pokochał tamten kraj. Po zakończeniu kariery piłkarskiej, z krótką przerwą na pracę w Ruchu Chorzów, Polak mieszka właśnie tam.