menu

Korona wygrała po szalonym meczu! Cztery gole w jedenaście minut, Lechia ma grupę mistrzowską

29 kwietnia 2015, 22:16 | jac

W Kielcach zagrano radosny futbol. W przeciągu jedenastu minut padły aż cztery gole. Ostatecznie lepsza okazała się Korona, która wygrała z Lechią 3:2 (2:2). Mimo porażki gdańszczanie awansowali do grupy mistrzowskiej.

Korona - Lechia
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona - Lechia
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona - Lechia
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona - Lechia
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona - Lechia
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona - Lechia
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona - Lechia
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona - Lechia
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona - Lechia
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona - Lechia
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona - Lechia
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona - Lechia
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona - Lechia
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona - Lechia
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona - Lechia
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona - Lechia
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
1 / 16

Wygrać i nie oglądać się na innych – z takim założeniem do ostatniego meczu fazy zasadniczej podeszła Lechia. Mimo niedzielnego zwycięstwa nad Górnikiem Łęczna (2:0), gdańszczanie ciągle nie mogli być pewni awansu do grupy mistrzowskiej, ponieważ główny kontrkandydat Podbeskidzie Bielsko-Biała przed 30 kolejką ustępował jedynie na dwa punkty. Gdyby „Górale” wygrali z Lechem Poznań, a Lechia uległa Koronie, to drużyna Jerzego Brzęczka musiałaby się zadowolić rywalizacją w drugiej ósemce.

Mecz w Kielcach zaczął się dla Lechii najgorzej, jak mógł. Już po 13 minutach Korona prowadziła różnicą dwóch goli. Biało-zielonych ekspresowo rozmontował duet Olivier Kapo – Luis Carlos. Najpierw pierwszy z nich „rozerwał” strzałem ręce nieporadnie interweniującego Mateusza Bąka, a chwilę potem drugi czubkiem buta podwyższył na 2:0. Nikt w tym roku z Kielc nie wywiózł kompletu punktów i pierwsze minuty zapowiadały, że ta passa będzie trwać w najlepsze.

Co jest interesujące, Lechia padła na kolana, ale nie na deski. Otóż kilkadziesiąt sekund potrzebowała na to, by złapać kontakt, a pięć minut, żeby doprowadzić do wyrównania. Straty najpierw zmniejszył powracający do składu Kevin Friesenbichler, który zakończył wspaniałą dwójkową akcję z Bruno Nazario. Bramkę na 2:2 zdobył natomiast Maciej Makuszewski, dobijając próbę w słupek Gersona, który najwyraźniej próbował zmazać plamę z początku spotkania, kiedy został przełożony przez Carlosa, co poskutkowało stratą gola.

W Kielcach mecz zaczął się od wielkiego tąpnięcia, lecz w miarę upływu minut częstotliwość akcji jakby ulegała stopniowej redukcji (przed przerwą groźnie uderzał jeszcze Nazario). Lechia w drugiej połowie wcale nie musiała forsować tempa. Zaraz po wznowieniu napłynęła do niej informacja z Bielska-Białej, gdzie Lech wyszedł na prowadzenie w meczu z Podbeskidziem. Taki wynik Lechię urządzał, nawet gdyby ostatecznie przegrała z Koroną. I tak rzeczywiście się stało. W 71 minucie znowu kapitalną piłkę dograł Carlos, a rezultat na 3:2 ustalił wprowadzony po zmianie stron Rafael Porcellis, który wygrał walkę o pozycję z Jakubem Wawrzyniakiem.


Polecamy