menu

Korona "wyciągnęła" remis z Widzewem. Goście stracili dwubramkowe prowadzenie

27 kwietnia 2014, 17:22 | Konrad Kryczka

Piłkarze Korony Kielce przegrywali do przerwy na własnym boisku z Widzewem Łódź 0:2 po golach Mateusza Cetnarskiego i Eduardsa Visnakova. Trafienia Piotra Malarczyka i Macieja Korzyma zapewniły jednak gospodarzom jeden punkt.

Ekstraklasa. Grupa spadkowa. Korona Kielce podejmuje Widzew Łódź. Drużyny mają nie odpuszczać, liczą się punkty, będzie walka, nie wiadomo, czy zobaczymy trochę jakości. Tymczasem w Premier League spotkanie na szczycie. Liderujący Liverpool przy Anfield mierzy się z Chelsea, która również ma szanse na mistrzostwo. Tam jakości nie mogło zabraknąć, ale pewnie znaleźli się też tacy, którzy sięgnęli po pilota i jednak "odpalili" nasze rodzime rozgrywki, aby popodziwiać biegających po boisku i próbujących strzelić bramkę Chiżniczenkę czy Visnakovsa.

U nas część redakcji też porzuciła Wyspy na rzecz rodzimego podwórka. Tak więc postanowiliśmy zobaczyć, czy ostatnio dobra forma Widzewa to jakiś czysty zbieg okoliczności czy może po prostu łodzianie w końcu wzięli się w garść i zdecydowali, że skoro po reformie szansa na utrzymanie rośnie, to trzeba z niej skorzystać. Koronie z kolei średnio wypadało stracić punkty u siebie – w końcu widzewiacy poza Łodzią w tym sezonie ugrali tylko punkcik.

I wydawało się, że Korona od początku wprowadzi na boisku swoje rządy. Golański dośrodkował z rożnego, Sylwestrzak odnalazł się w polu karnym rywali i przewrotką próbował pokonać Wolańskiego. Bramkarz Widzewa po raz kolejny ustawił się w kolejce do miana odkrycia wiosny, udowadniając, że mimo braku wielkiego doświadczenia, między słupkami radzi sobie bardzo dobrze i można go uznać za pewny punkt zespołu.

Tego samego nie możemy napisać o jego odpowiedniku z Korony, czyli Wojciechu Małeckim, który sprokurował rzut karny. Faulowanym był Eduards Visnakovs, którego możemy tylko pochwalić za zachowanie – dostał piłkę, nie decydował się na uderzenie, tylko postanowił uciec w kierunku linii bocznej, ale w tej sytuacji swoje umiejętności zechciał sprawdzić właśnie golkiper Korony, który powalił Łotysza. Po chwili musiał więc kombinować, jak tu zatrzymać wykonującego jedenastkę Cetnarskiego.

Były zawodnik Śląska nie pomylił się jednak i zapewnił swojej drużynie prowadzenie. Cetnarski miał też spory udział przy golu numer dwa dla Widzewa, kiedy zamiast przyjąć podanie od Kaczmarka, padł na ziemię, jakby powietrze przeszyły strzały, i tym sposobem futbolówka trafiła pod nogi Visnakovsa. Łotyszowi nie zostało nic innego, jak wpaść w pole karne i strzelić po dalszym słupku, zmieniając wynik na tablicy na 0:2. A obrońcy rywali tylko patrzyli, nawet nie udając, że zamierzają przeszkodzić napastnikowi Widzewa.

Sam Visnakovs swoją pierwszą bramkę mógł zdobyć kilkanaście minut wcześniej, kiedy fatalnie futbolówkę zagrywał Małecki, ale z tego prezentu „Wiśnia” nie skorzystał. A przed przerwą jeszcze raz na listę strzelców mógł się wpisać Cetnarski, ale zamiast strzelać, zdecydował się zostać altruistą i tym samym łodzianie mieli nie trzecią bramkę na koncie, ale tylko rzut rożny.

A co z Koroną? Oprócz sporej ilości prostych błędów popełnionych przez jej zawodników czy prawie niefunkcjonującej środkowej strefie boiska? Był Golański, który, kiedy tylko miał okazję, starał się dośrodkowywać piłkę w pole karne. Głównie jednak jego wrzutki obijały blokujących rywali, ewentualnie przeszywały powietrze tak, że kielczanie nic z tego nie mieli.

Jeżeli chodzi o strzały, to można odnotować uderzenie Pietrowa, który huknął na bramkę Widzewa, ale zaskoczyć nie dał się Wolański. To było zresztą ostatnie zagranie Ukraińca, który po chwili udał się pod prysznic, decyzją Pachety zmieniony przez Cebulę.

Druga połowa była wyzwaniem dla obu ekip. Gospodarze – wiadomo. Dwie bramki do odrobienia, a gra praktycznie całkowicie do poprawy. Widzew musiał natomiast utrzymać prowadzenie, żeby zgarnąć pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w sezonie i tym samym przybliżyć się do pozostania w elicie.

Po niespełna 10 minutach drugiej części spotkania gola kontaktowego mogli zdobyć gospodarze. Sobolewski "przygrzmocił" sprzed pola karnego, ale znów Wolański udowodnił, że wie, o co chodzi w fachu golkipera.

Parę minut po tej sytuacji Visnakovs mógł zdobyć swojego drugiego gola w tym meczu, ale jego strzał minimalnie minął słupek. Nie udało się Widzewowi podwyższyć, to kontakt złapała Korona. Golański po raz kolejny dośrodkował, tym razem z rożnego, w polu karnym odnalazł się Malarczyk i wpakował piłkę do siatki.

Po chwili mogło być 2:2. Korzym ograł Nowaka i zostało mu pokonać Wolańskiego. Bramkarzowi Widzewa taka opcja niezbyt odpowiadała i udało mu się zatrzymać gracza gospodarzy.

Korzym do siatki jednak trafił. Potrzebna była do tego wrzutka Sylwestrzaka z lewej strony i bierna postawa obrońców gości. I tym sposobem z 0:2 Korona doprowadziła do remisu. Nie mamy pojęcia, co Pacheta powiedział swoim zawodnikom w szatni, ale jasno trzeba stwierdzić, że reanimacja zespołu zakończyła się sukcesem.