menu

Korona przełamała się w Bydgoszczy. Zawisza stracił punkt w końcówce

4 października 2013, 19:55 | Radosław Kliszewski

Korona Kielce zakończyła niechlubną serię spotkań bez zwycięstwa. Po pięciu meczach bez kompletu punktów w ogóle, a 21 na wyjeździe, przełamała się w meczu z Zawiszą Bydgoszcz. Zwycięską bramkę zdobył w Kamil Sylwestrzak w 75. minucie meczu. Było to drugie zwycięstwo złocisto-krwistych w sezonie.

Ryszard Tarasiewicz zaskoczył wszystkich, wystawiając na środku obrony, w miejsce ostatnio słabo grającego Pawła Strąka, Herolda Goulona. Automatycznie na pozycje rosłego Francuza wskoczył doświadczony Sebastian Dudek. Dobrą informacją tuż przed meczem dla bydgoskich kibiców było zielone światło od sztabu medycznego na grę najlepszego strzelca zespołu - Bernardo Vasconcelosa.

Początek spotkania nie obfitował w wiele ofensywnych akcji. Mecz toczył się głównie w środkowej strefie boiska, a zagrożenia pod bramką Zbigniewa Małkowskiego i Wojciecha Kaczmarka były głównie ze stałych fragmentów gry. Po jednym z nich Drygas niemal z 4 metra wybił piłkę zmierzającą do własnej bramki po uderzeniu głową Pavola Stano. Zawisza odpowiedział kilka minut później, Goulon podszedł do rzutu wolnego i posłał piekielnie mocne uderzenie z okolic 30 metra, które z trudem sparował bramkarz złocisto-krwistych.

Dalsza część pierwszej połowy na ul. Gdańskiej wyglądała identycznie do tej w wykonaniu bydgoszczan w meczu z Zagłębiem Lubin. W ten zimny wieczór głośnym dopingiem rozgrzać się próbowali miejscowi kibice, którzy wrócili na swoją trybunę kibicowską. Bardzo aktywny dzisiejszego dnia był kontuzjowany przez cały tydzień „Vasco”. Wypracował piękną okazję dla swojej drużyny, jednak jego akcji nie potrafił nikt zamknąć. Jedna z najgroźniejszych sytuacji miała miejsce w 39. minucie spotkania, gdzie po ładnej akcji ze środka pola, w zamieszaniu znalazł się ponownie Vasconcelos, jednak jego strzał w ostatniej chwili zablokował jeden ze stoperów Korony. Goście chcieli opowiedzieć akcją prawą stroną. Sobolewski zagrał piłkę wzdłuż bramki, jednak z łatwością przeciął podanie Goulon.

W końcówce pierwszej części kolejną ładną akcję przeprowadzili gospodarze. W środku na przysłowiową „zastawkę” piłkę dostał Vasconcelos, zgrał ją do wbiegającego Vahana Gevorgyana, ten wbiegł w pole karne, uderzył na bramkę Korony, jednak piłka po jego strzale odbiła się od poprzeczki i Koroniarze mogli odetchnąć z ulgą. Chwile później sędzia Gil zakończył nudną pierwszą część spotkania.

W drugiej części pierwszą niezłą okazję mieli podopieczni Ryszarda Tarasiewicza, dośrodkowanie Sebastiana Ziajki zamykał Igor Lewczuk, jednak nie czysto trafił głową i z łatwością wyłapał piłkę Małkowski. Goście kapitalną okazję mieli w 56. minucie. Andre Micael popełnił szkolny błąd przy wyprowadzaniu piłki, a blisko wykorzystania prezentu Portugalczyka był Daniel Gołębiewski, jednak w sytuacji sam na sam przeniósł piłkę nad poprzeczką. Kilka minut później Zawisza miał okazję, by wyjść na prowadzenie. Piłkę do bramki wepchnąć na leżąco chciał Jakub Wójcicki, jednak w całym zamieszaniu odnalazł się jeszcze Małkowski, który zatrzymał ją na linii bramkowej!

Wiele pojedynków na ręce toczyli w dzisiejszym pojedynku między sobą Vasconceles oraz Stano. Po jednym z nich stoper gości został ukarany żółtym kartonikiem. Kolejne minuty to szarpane akcję z obu stron. Coraz częściej jednak do głosu dochodzili piłkarze Jose Rojo Pachety. Kaczmarek z trudem w 72. minucie spotkania, końcami palców przeniósł piłkę nad bramką. Chwile później dośrodkowanie z rzutu rożnego głową na bramkę zamienił Kamil Sylwestrzak, wyprowadzając Koronę na prowadzenie!

Od tego momentu goście cofnęli się pod własną bramkę i bronili wyniku. Zawisza atakował, jednak bez konsekwencji dla gości. Zawodnicy w niebiesko-czarnych trykotach utrzymywali się dłużej przy piłce, lecz brakowało kluczowego podania, które mogłoby otworzyć komuś drogę do bramki. Do końca spotkania gospodarze walili w przysłowiową głową w mur, a ich ataki kończyły się na 16 metrze.

Sędzia główny zakończył to spotkanie, doliczając wcześniej aż 6 minut! Korona mogła się więc ostatecznie cieszyć z pierwszego wyjazdowego zwycięstwa od 21 spotkań.


Polecamy