Korona - Podbeskidzie LIVE! Byli Koroniarze przyjeżdżają do Kielc
Na zakończenie ósmej kolejki T-Mobile najgorsza jak dotąd drużyna rozgrywek podejmie na własnym boisku największą rewelację. Do Kielc na mecz z Koroną przyjeżdża Podbeskidzie, a wraz z nim kilku ludzi związanych przedtem z zespołem z Świętokrzyskiego.
fot. Polskapresse
Maciej Korzym, Pavol Stano, Artur Lenartowski i wreszcie Leszek Ojrzyński. Ci ludzie kojarzeni jeszcze niedawno z Koroną Kielce przyjeżdżają dziś na stadion przy ulicy Szczepaniaka reprezentując barwy innego zespołu. Zmieniła się bardzo mocno w ostatnim czasie Korona i trudno już nazywać ją mianem słynnej „Bandy Świrów”. Dziś ekipa z Kielc wygląda zupełnie inaczej i ma spore problemy – w siedmiu dotychczasowych meczach tego sezonu zdobyła tylko jedno oczko i zamyka ligową tabelę.
Wiele osób dopatruje się podobieństw między dzisiejszym Podbeskidziem, a Koroną sprzed paru sezonów i w drugą stronę. Role się odwróciły i teraz to bielszczanie zaangażowaniem i wolą walki urywają punkty najlepszym, a złocisto-krwistych czeka najprawdopodobniej ciężka walka o utrzymanie. W rozmowie z oficjalną stroną Korony, Pavol Stano podkreślił jednak, żeby do tych wspólnych mianowników nie przykładać większej wagi.
- Niektórzy szukają sensacji. Korona była i jest Koroną, a Podbeskidzie Podbeskidziem. Teraz obie drużyny łączy kilka punktów wspólnych, ale to w piłce normalne. Nie przywiązywałbym do tego tak dużej wagi. Każda drużyna jest specyficzna. W Podbeskidziu, razem ze mną jest teraz trzech byłych graczy z Kielc, jest trener Ojrzyński, ale nie ma co tego porównywać. Nic nigdy nie będzie takie samo. Chociaż oczywiście mam nadzieję, że przeżyję w Bielsku tyle świetnych chwil, ile było mi dane przeżyć w Kielcach – powiedział Słowak.
Drużynie prowadzonej obecnie przez Ryszarda Tarasiewicza nie tylko punkty zbiera się ciężko, ale również zdobywane gole. Jak dotąd kielczanie do siatki rywali trafiali zaledwie trzykrotnie, dwa razy w mecz z Pogonią przed własną publicznością, oraz raz w wyjazdowej potyczce z Cracovią. Podbeskidzie z kolei nie dość, że tych punktów do tabeli nazbierało już 13, to dokładnie tyle samo strzeliło bramek. Defensywą również lepszą dysponują dzisiejsi goście, którzy stracili jak dotąd osiem goli. Korona dla porównania aż 16.
Dla Korony dobrą wiadomością jest fakt, że gotowi do gry dzisiaj będą piłkarze, którzy jeszcze niedawno zmagali się z kontuzjami. Mowa tutaj o Pawle Sobolewskim, Nabile Aankourze, cze Olivierze Kapo, który nie zdołał jeszcze zadebiutować przed kielecką publicznością. Korona w czasie przerwy nie rozegrała również żadnego sparingu, chcąc jak najlepiej przygotować się do nadchodzącego spotkania na treningach. Efekty tego poznamy dziś wieczorem.
W poprzednim sezonie w Kielcach obie drużyny stworzyły dobre, emocjonujące pojedynki. Dwukrotnie wygrywali gospodarze, ale robili to minimalnie. Za pierwszym razem 2:1, a za drugim 3:2. Ogólny bilans bezpośrednich meczów również stoi po stronie Korony, która wygrywała takie siedem razy, a dwukrotnie mecze kończyły się remisami i wygranymi bielszczan. Bilans bramkowy, 20:13, również jest korzystny dla ekipy z Kielc.
Teraz jednak sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Podbeskidzie wygrało w poprzedniej kolejce z mistrzem Polski, Legią Warszawa, i to ono jest faworytem meczu zamykającego tę kolejkę. Dla Korony z kolei to jeden z ostatnich dzwonków, bo jeśli po ośmiu spotkaniach wciąż nie będzie miała choćby jednej wygranej na koncie, to jej sytuacja stanie się żałosna.
Początek spotkania na Kolporter Arenie o godzinie 18. Jako arbiter główny poprowadzi je Krzysztof Jakubik z Siedlec.