Władysław Żmuda, były reprezentant Polski mówi o aktualnej sytuacji Korony, wspomina ostatnią wizytę na Kielecczyźnie [ZDJĘCIA]
4 starty w mundialach, na nich 2 medale, wicemistrzostwo olimpijskie, 91 meczów w drużynie narodowej, sukcesy w piłce klubowej. Władysław Żmuda to nie tylko legenda polskiego futbolu, bo także postać rozpoznawana w innych krajach świata. Dziś trochę na uboczu, ale jak zawsze ma wiele ciekawego do powiedzenia.
Jak pan postrzega rok 2020 dla polskiej piłki?
Władysław Żmuda: Największe wyzwanie to Euro 2020. Mamy mocny trzon zespołu, ale żeby osiągnąć sukces potrzebujemy zdrowych zawodników. Wyjście z grupy to minimum, realnie na pewno stać nas na ćwierćfinał, ale możemy nawet zajść dalej. W Rosji mundial nam nie wyszedł. Byłem na pierwszym meczu z Senegalem i zauważyłem, że ustępowaliśmy rywalowi pod względem fizycznym. Senegal był bardziej żwawy, a na pewno naszych piłkarzy nie sparaliżowała presja. Takie nieudane imprezy się zdarzają, a jestem przekonany, że na Euro 2020 wypadniemy o niebo lepiej.
Środkowi obrońcy nie zawiodą?
Para Kamil Glik – Jan Bednarek wygląda naprawdę dobrze, to połączenie doświadczenia z młodością. Jeżeli będziemy mocni w defensywie to mając Lewandowskiego zawsze możemy coś strzelić. U nas problemem na niektórych pozycjach są dublerzy. Przydałby się większy napływ uzdolnionych piłkarzy, a już ekstraklasa nie dostarcza takich zbyt wielu. Nasz liga jest dobra marketingowo, za to słaba sportowo. Puchary to obnażają, a my nie potrafimy nic z tym zrobić. To wstyd, że nie dochodzimy do faz grupowych Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Problem jest złożony, a nas szybko się sprzedaje objawienia. Cena atrakcyjna, więc sprawę się załatwia jak najszybciej.
Nie zazdrości pan czegoś obecnym ligowcom?
Nie zazdroszczę mediów, finansów, bo ja w swojej przygodzie z futbolem mogę się pochwalić wielkimi sukcesami. Medale mundialu, igrzysk, tytuły mistrza Polski, udane występy w europejskich pucharach, więc nie mam się czym pochwalić. A teraz czekam na sukces kadry w wielkim turnieju, chciałbym już na Euro 2020.
Nowego Władysława Żmudy się doczekamy?
Piłka nożna nie jest sportem indywidualnym. W latach 70-tych spotkało się wielu utalentowanych chłopaków, trafiliśmy na pokolenie i z tego wyszły sukcesy. Można było nawet ugrać więcej, ale pamiętajmy, że to były inne czasy.
Gdyby pan miał wybrać z kariery swój firmowy mecz?
Debiut na mundialu z Argentyną w 1974 roku. Trener Kazimierz Górski postawił na małolata, który mógł po tym spotkaniu zakończyć reprezentacyjną karierę, gdyby zawiódł. Wypadłem bardzo dobrze, a mimo swoich poważnych kłopotów ze zdrowiem, czterech operacji grałem długo na wysokim poziomie i na tylu mundialach. Dziś sobie oglądam mecze w telewizji, niekiedy pojawię się na stadionie, jestem na bieżąco.
Kiedy się pan pojawi na Kielecczyźnie?
Nie wiem, ostatnio byłem w Kielcach, chyba dwa lata temu na zaproszenie Mirosława Malinowskiego, prezesa Świętokrzyskiego Związku Piłki Nożnej, kiedyś na jubileuszu Wiernej Małogoszcz u Sławomira Trybka. Śledzę co się dzieje w Koronie Kielce i życzę temu klubowi utrzymania w ekstraklasie. Motor jak kiedyś spadł z elity to się nie pozbierał do dziś, choć prób poczyniono mnóstwo. Korona musi się sprężyć, bo ma zdolną młodzież, wygrała Centralną Ligę Juniorów, a w razie degradacji sprawy poszłyby w najgorszym kierunku.