Korona Kielce znowu zawiodła. Przegrała z Górnikiem Zabrze 0:3. To trzecia porażka z rzędu. W drużynie potrzebny jest wstrząs [ZDJĘCIA]
Kolejny słaby mecz Korony i trzecia z rzędu porażka w meczu PKO Ekstraklasy. Tym razem podopieczni trenera Gino Lettieriego ulegli w Zabrzu Górnikowi 0:3.
Górnik Zabrze - Korona Kielce 3:0 (2:0)
Bramki: 1:0 Kamil Zapolnik 24, 2:0 Jesus Jimenez 45+2, 3:0 Igor Angulo 90+3 z karnego.
Korona: Sokół - Gardawski, Kovacević, Marquez (45. Radin), Dziwniel Ż - Gnjatić Ż, Żubrowski Ż - Cebula, Arweladze (55. Żyro), Pućko (46. Tzimopoulos) - Papadopulos.
Górnik: Chudy - Janża, Wiśniewski, Bochniewicz, Sekulić - Jimenez, Ściślak (86. Kopacz), Matras (78. Matuszek), Zapolnik (61. Manneh), Wolsztyński - Angulo.
Sędziował: Wojciech Myć z Lublina.
Widzów: 18 573.
Był to mecz z podtekstami, ponieważ zespół Górnika prowadzi Marcin Brosz, były szkoleniowiec Korony. Do Zabrza pojechało ponad 850 kibiców żółto-czerwonych, żeby wspierać swój zespół.
W 24 minucie rozpracowali obronę i zdobyli bramkę
Gospodarze pierwsi mieli okazje wpisać się na listę strzelców. Erik Janża dośrodkował z lewej strony, z ostrego kąta uderzał Kamil Zapolnik, ale udaną interwencją popisał się Paweł Sokół. Górnik miał przewagę, prowadził atak pozycyjny i w 24 minucie dopiął swego. Łukasz Wolsztyński minął Ognjena Gnjaticia, Mateja Pućko, dograł na prawej stronie do Borisa Sekulicia. Ten dośrodkował w pole karne i Kamil Zapolnik bez problemu doszedł do piłki i zdobył bramkę z kilku metrów, mimo że obok niego było trzech zawodników Korony.
Po stracie gola śmielej zaatakowała Korona. Kolegów z ofensywy wspierał Adnan Kovacević, ale w konstruowaniu akcji za dużo było przypadku i Górnik rozbijał te ataki.
Kontuzja Ivana Marqueza, drugi cios gospodarzy
W 42 minucie urazu kręgosłupa doznał środkowy obrońca Korony Ivan Marquez. Został opatrzony przez sztab medyczny, wrócił na boisko. Ból był jednak tak duży, że nie był w stanie biegać. I Hiszpan poprosił o zmianę. Zastąpił go Milan Radin - wszedł do drugiej linii, a na środek obrony przesunięty został Ognjen Gnjatić.
W drugiej minucie doliczonego czasu gry Igor Angulo zagrał prostopadłą piłkę do Jesusa Jimeneza. Ten spokojnie minął Pawła Sokoła i skierował piłkę do pustej bramki. Kilkadziesiąt sekund później bramkę powinna zdobyć Korona, ale w dogodnej sytuacji Matej Pućko uderzył nad bramką.
Pierwsza połowa należała do Górnika. Pod każdym względem - szybkości, ilości składnych akcji, pomysłu na grę. Korona wcale nie prezentowała się lepiej niż w przegranym 0:1 meczu z Pogonią Szczecin przed tygodniem, który był najgorszy w jej wykonaniu w tym sezonie. -Musimy zacząć grać w piłkę, bo tego nie ma - mówił w przerwie meczu Marcin Cebula, pomocnik kieleckiej drużyny.
Po przerwie było więcej strzałów, bez efektu
Po przerwie Korona miała przewagę w posiadaniu piłki, ale groźniejsze sytuacje bramkowe nadal stwarzał Górnik. W 52 minucie Boris Sekulić uderzył z 18 metrów, ale Paweł Sokół nie dał się zaskoczyć. Udanie interweniował też kilkanaście minut później po uderzeniu Łukasza Wolsztyńskiego.
Blisko gola kontaktowego Korona była w 59 minucie. Milan Radin przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów, podał do Michała Żyry, a ten strzelił technicznie, jednak minimalnie obok słupka. Szczęścia w strzałach z dystansu próbowali także Marcin Cebula i Jakub Żubrowski - bez skutku.
W 88 minucie Ognjen Gnjatić w polu karnym ciągnął za koszulkę Igora Angulo. Sędzia od razu nie podyktował karnego, ale po kilkudziesięciu sekundach zdecydował się na VAR. I po obejrzeniu powtórki wideo z tej sytuacji podyktował jedenastkę. Pewnym strzałem na gola zamienił ją Angulo, król strzelców z poprzedniego sezonu. Zmylił Pawła Sokoła i technicznym strzałem po ziemi ustalił wynik spotkania.
Dla Korony to trzecia porażka z rzędu. Widać, że zespół jest w dołku. Po raz kolejny słabiej prezentował się od rywala pod każdym względem. Czy po tym meczu dojdzie do zmiany trenera?