menu

Kontrowersyjny karny w spotkaniu lidera. Sandecja remisuje z ŁKS

28 maja 2011, 21:23 | Bartłomiej Szura

W kontrowersyjnych okolicznościach w doliczonym czasie gry Sandecja Nowy Sącz uratowała jeden punkt w spotkaniu z ŁKS Łódź.

Sandecja Nowy Sącz zremisowała z ŁKS 2:2. Ekstraklasowicz pokazał się jednak z lepszej strony niż gospodarze
Sandecja Nowy Sącz zremisowała z ŁKS 2:2. Ekstraklasowicz pokazał się jednak z lepszej strony niż gospodarze
fot. Albert Szczerba

Czytaj zapis naszej relacji na żywo ze spotkania!

Na kilka godzin przed spotkaniem nad miastem szalała burza i ulewa. Boisko podczas opadów niemiłosiernie namokło, co nie mogło ułatwiać gry obu zespołom. Jednak chyba Opatrzność czuwała nad zawodnikami i nielicznymi jak na warunki sądeckie kibicami i przed samym rozpoczęciem spotkania opady ustały.

Mecz lepiej rozpoczął beniaminek Ekstraklasy. ŁKS szybciej i lepiej przystosował się do panujących warunków, a niesamowicie szybki i zwrotny Jakub Kosecki był dla zawodników z Nowego Sącza nie do zatrzymania. Syn byłego reprezentanta Polski po 20 minutach dopadł do piłki wybitej przez kapitana Sandecji i mocnym plasowanym uderzeniem pokonał Marka Kozioła.

Po stracie bramki Sandecja próbowała wyrównać. Pozycji na murawie szukał Chmiest, ale obrona sobie radziła bez większych problemów. Po 10 minutach udało się jednak pokonać Bodzia W. Uczynił to jak za swoich najlepszych lat Dariusz Gawęcki uderzeniem z szesnastu metrów.
Pięć minut później jednak stało się coś, co zaskoczyło wszystkich na trybunach. Kosecki otrzymał piłkę w narożniku pola karnego, obrońcy Sandecji stali jak zaczarowani, a młody napastnik ŁKSu spokojnie przymierzył w długi róg i po technicznym uderzeniu Kozioł skapitulował po raz drugi. Chwilę później wyczyn Koseckiego spróbował skopiować Kukol, ale jego wykonanie było dużo gorsze.

W przerwie trener Kuras musiał użyć mocnych słów, aby niektórych swoich zawodników przywołać do porządku. W drugich 45 minutach na boisku wiało nudą. ŁKS bronił wyniku, a Sandecja nieumiejętnie próbowała wyrównać. Dopiero ostatnie minuty, a właściwie doliczony czas gry przyniósł rozstrzygnięcie. W momencie gdy sędzina techniczna pokazywała ile minut doliczy do drugiej połowy arbiter główny, w polu karnym sfaulowany został wg sędziego Karkuta z Warszawy napastnik gospodarzy. Do ustawionej na 11 metrze piłki podszedł Vladimir Kukol i mimo, że Wyparło wyczuł intencje strzelającego piłka wpadła do siatki. Przed wykonaniem rzutu karnego zbyt dużo uwag miał do arbitra kapitan ŁKS i za dwie żółte kartki zbyt wcześnie opuścił boisko. Po zakończeniu spotkania większość zawodników gości miała olbrzymie pretensje do arbitra za odgwizdanie jedenastki i wyrzucenie kapitana z boiska.

Mecz zakończył się więc wynikiem remisowym. Z przebiegu gry chyba minimalnie lepszym zespołem był zespół trenera Pyrdoła. Sandecja zremisowała szczęśliwie bo przy odrobinie większego szczęścia Jakub Kosecki mógł jeszcze kilkakrotnie pokonać bramkarza miejscowych.

Syn byłego reprezentanta Polski to zdecydowane nr 1 tego meczu. Młody zawodnik robił co chciał z doświadczonymi zawodnikami Sandecji - największe kłopoty miał z nim Rafał Berliński. W Sandecji nikt nie zasłużył na szczególne wyróżnienie. Zespół zagrał na jednym poziomie, słabiej niż zwykle zagrała obrona, która w tym spotkaniu była bardzo eksperymentalna.


Polecamy