Konieczny dla Ekstraklasa.net: To najważniejszy gol w mojej karierze
- To dla mnie wyjątkowy moment, bo strzelam niewiele bramek. Tą zdobytą we wtorek nagram i będę odtwarzał w gorszych chwilach – mówi w rozmowie z naszym serwisem obrońca Podbeskidzia Bielsko-Biała, Bartłomiej Konieczny. W meczu z Górnikiem Łęczna doświadczony stoper „Górali” został bohaterem swojego zespołu, strzelając bramkę na wagę utrzymania w Ekstraklasie w doliczonym czasie gry.
Zazdroszczę zimnej krwi. W 93. minucie zachował się pan niczym rasowy napastnik.
Uff, no udało się. To dla mnie wyjątkowy moment, bo strzelam niewiele bramek. Tą sobie nagram i będę odtwarzał w jakichś gorszych chwilach.
Najważniejszy gol w karierze?
Na pewno tak. Żadna bramka zdobyta w środku sezonu nie może się z tym równać.
W poczynaniach Podbeskidzia było widać różnicę zwłaszcza pod względem mentalnym. Skąd ta nagła przemiana w porównaniu do ostatnich spotkań?
Żona już wczoraj zauważyła u mnie zmianę zachowania. Nie nadawałem się za bardzo do rozmowy, podobno przez cały dzień tylko raz się uśmiechnąłem. Podejrzewam, że podobnie było z kolegami, bo dzisiaj rano, gdy mieliśmy małe zgrupowanie przed meczem, nie było miejsca na jakieś żarty czy luźniejsze rozmowy. Koncentracja i maksymalna mobilizacja wyszły z nas na boisku.
Może Podbeskidzie ma wpisane w swoim DNA zażartą walkę do ostatnich chwil sezonu? Jak to jest, że dopiero przyparci do muru pokazujecie swoje najlepsze oblicze?
Nie wiem, może to ten góralski charakter, magia tego miejsca, miasta i jego pięknych okolic. Marzyliśmy o tym, żeby być w pierwszej ósemce i dokonać czegoś historycznego. Nie udało się i znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji. Gdybyśmy nie wygrali z Górnikiem, byłoby bardzo ciężko. Na szczęście wygrzebaliśmy się z tego małego piekiełka i dziś możemy świętować.
Pokonaliście dziś samych siebie? W drugiej połowie ewidentnie brakowało wam już sił, na moment nawet oddaliście inicjatywę, ale mimo tego zdobyliście się na jeszcze jeden zryw.
W końcówce już ledwo człapaliśmy, jechaliśmy na oparach. Można mówić, że dopisało nam szczęście, ale żeby czegoś takiego dokonać, trzeba też zachować odpowiednią koncentrację. Przecież to samo mogło się zdarzyć pod naszą bramką. Tym razem nie dopuściliśmy do takiej sytuacji.
Mając zapewnione utrzymanie chyba z przyjemnością pojedziecie na ostatni mecz do Kielc. Zagracie na luzie, a Korona będzie walczyć o życie. Dla kogo taki układ jest korzystniejszy?
To okaże się na boisku. Ktoś może myśleć, że już o nic nie gramy, ale to nieprawda. Mamy swój plan do wykonania. Każde miejsce wyżej to bonus finansowy dla klubu. Można pół żartem pół serio powiedzieć, że jako piłkarze jesteśmy jednym ze sponsorów Podbeskidzia, bo dobrą postawą na boisku możemy zapewnić większe wpływy do budżetu. Skoro nie udało nam się awansować do pierwszej ósemki, to postaramy się chociaż nie zawieść na samym finiszu.
Plany na wakacje już są czy jak na razie nie było na nie czasu?
Plany były w marcu, a potem trzeba było je weryfikować. Na pewno nie miałbym ochoty nigdzie się bawić, gdybyśmy dali plamę i spadli z ligi. Nasza córka chodzi do pierwszej klasy, ma jeszcze rok szkolny, więc jakiś poważniejszy wyjazd odpada. Chyba kupię basen i będziemy mieli wczasy w ogrodzie.
Rozmawiał w Bielsku-Białej Przemysław Drewniak/Ekstraklasa.net