menu

Kompromitacja City, blamaż Kogutów. Weekend na angielskich boiskach (PODSUMOWANIE)

9 marca 2014, 22:50 | Damian Wiśniewski

W ten weekend rozegrano zaledwie pięć meczów Premier League, jednak nie można powiedzieć, aby brakowało emocji. Spotkania, które mogliśmy obejrzeć w ramach ćwierćfinałów FA Cup na pewno mogły przykuć uwagę niejednego fana wyspiarskiego futbolu.

Premier League

West Bromwich Albion – Manchester United 0:3 (0:1)

0:1 Jones
0:2 Rooney
0:3 Welbeck

W weekend rozegrano tylko pięć z dziesięciu meczów 29. kolejki angielskiej ekstraklasy. Zaczęło się od spotkania West Bromwich Albion z Manchesterem United. Czerwone Diabły zawodzą od samego początku sezonu i ten mecz również nie był najlepszy w ich wykonaniu, patrząc na grę podopiecznych Davida Moyesa można było się nieźle namęczyć. A powiedzieć trzeba, że działo się to pomimo tego, iż zespół był ustawiony ofensywnie (w pierwszym składzie znalazło się miejsce dla Maty, Januzaja, Rooney’a i Van Persiego). United wyglądali źle, jednak paradoksalnie odnieśli zwycięstwo strzelając trzy gole i nie tracąc przy tym ani jednego. Zwycięstwo to można więc swobodnie porównać do tego, jakie mistrzowie Anglii odnieśli na inaugurację sezonu, kiedy to udało się Manchesterowi wygrać 4:0 na wyjeździe ze Swansea. Tam też brakowało stylu.

Norwich City – Stoke City 1:1 (0:0)
1:0 Johnson
1:1 Walters (k)

Oba zespoły teoretycznie znajdują się dość daleko od strefy spadkowej, jednak w praktyce ich przewaga wcale nie jest jakaś ogromna. Dla jednych i drugich był więc to bardzo ważny mecz, w którym liczyło się tylko i wyłącznie zdobycie kompletu oczek. Ta sztuka im się nie udała, ale nie możemy absolutnie powiedzieć, aby na Carrow Road brakowało emocji. Już w pierwszej połowie oba zespoły miały swoje okazje do zdobycia gola, jednak mylili się odpowiednio Peter Crouch oraz Robert Snodgrass. Mecz zakończył się remisem, a obie bramki padły po stałych fragmentach gry. Głową po dośrodkowaniu z rzutu wolnego pierwszego gola zdobył Bradley Johnson, wyrównał z rzutu karnego Jonathan Walters. Podział punktów to jak najbardziej sprawiedliwy rezultat.

Crystal Palace – Southampton 0:1 (0:1)
0:1 Rodriguez

Jedyny mecz na boiskach Premier League, w którym mogliśmy zobaczyć Polaka. Artur Boruc, bo oczywiście on nim mowa, zagrał w barwach Świętych pełne 90 minut i zachował po raz dziewiąty w tym sezonie czyste konto. Trzeba jednak powiedzieć, że rywale nieszczególnie się starali, aby mu w tym przeszkodzić. Były bramkarz między innymi warszawskiej Legii obronił jeden groźny strzał sprzed pola karnego w trakcie pierwszej połowy i przez resztę meczu praktycznie miał już wolne. Zespół Mauricio Pochettino również szczególnie nie zachwycał, jednak dzięki golowi zdobytemu przez Jay’a Rodrigueza i mądrej grze w defensywie zdołali zdobyć wygraną. Dzięki temu doskoczyli na jeden punkt do ósmego Newcastle, ale trzeba pamiętać, iż Sroki mają do rozegrania jeden mecz więcej.

Cardiff City – Fulham 3:1 (1:0)
1:0 Caulker
1:1 Holtby
2:1 Caulker
3:1 Riether (s)

Spotkanie dwóch drużyn walczących o utrzymanie, a do tego znajdujących się w strefie spadkowej. Przed pierwszym gwizdkiem śmiało można było powiedzieć, że ten, który przegra praktycznie może żegnać się z ligą. Dlaczego? Bo londyńczycy, którzy dostali wczoraj lanie, tracą do pierwszego bezpiecznego miejsca już cztery punkty, a pamiętać trzeba, iż 19. Sunderland ma trzy spotkania rozegrane mniej. Samo zwycięstwo Bluebirds było jak najbardziej zasłużone i jeśli Vincent Tan po kiepskiej dyspozycji swojego klubu myślał nad zatrudnieniem nowego szkoleniowca (a znając go pewnie tak było), to teraz musi sobie to odpuścić. Zawodnicy Solskjaera zrobili spory krok do utrzymania się w piłkarskim raju.

Chelsea – Tottenham 4:0 (0:0)
1:0 Eto’o
2:0 Hazard (k)
3:0 Demba Ba
4:0 Demba

To, co tygryski lubią najbardziej, czyli starcie dwóch wielkich klubów. Chelsea była rzecz jasna faworytem, gdyż to ona bije się o mistrzostwo kraju, a nie o możliwość gry w Lidze Europy, jak jej rywal. Jednak nikt chyba nie spodziewał się takiego rezultatu, nikt chyba nie sądził, iż Koguty zostaną aż tak zlane. A zostały przede wszystkim na własne życzenie. Po pierwszej średniej z obu stron połowie, po przerwie zaowodnicy Tima Sherwooda praktycznie sami podłożyli się The Blues. Pierwszy gol padł po tym jak poślizgnął się Vertonghen, drugi po tym jak głupio we własnym polu karnym faulował Kaboul (za co wyleciał też z boiska), trzeci bo poślizgnął się Sandro, a przy czwartym to samo zrobił Lloris. Ciekawe, czy ktoś po meczu sprawdził obuwie w jakim grali goście…


FA Cup

Arsenal – Everton 4:1 (1:1)

1:0 Oezil
1:1 Lukaku
2:1 Arteta
3:1 Giroud
4:1 Giroud

Spotkań w Premier League było tylko pięć, ale każdy fan angielskiej piłki, któremu było mało, mógł również zerkać na to, co dzieje się w Pucharze Anglii. A tam działo się dość sporo, gdyż rozgrywki weszły już w fazę ćwierćfinałów. Jako pierwsi na Emirates Stadium wybiegli piłkarze Arsenalu oraz Evertonu i jeśli w takcie pierwszej połowy można było mieć jeszcze jakieś wątpliwości, kto awansuje do kolejnej rundy, to w trakcie drugiej już na pewno. Pierwsza część była wyrównana, jednak w trakcie kolejnych trzech kwadransów Kanonierzy zdominowali swojego rywala odnosząc jak najbardziej zasłużone zwycięstwo. Biorąc pod uwagę, jak układały się inne mecze, jaka droga czeka podopiecznych Arsene’a Wengera, to zdobycie FA Cup wydaje się być obowiązkiem. Jednak wszyscy dobrze wiemy, jak to jest z tym zespołem w ostatnich latach, więc to „wydaje się” trzeba chyba podkreślić i pogrubić.

Sheffield United - Charlton Athletic 2:0 (0:0)
1:0 Flynn
2:0 Brayford

Awans do półfinału dla którejkolwiek z tych drużyn byłby niebywałym osiągnięciem. Shieffield to zespół grający obecnie w Ligue One, a Charlton w Championship, a więc odpowiednio obie te drużyny występują w trzeciej i drugiej klasie rozgrywkowej w Anglii. Atleci, co również trzeba dodać, aktualnie bronią się przed spadkiem do niższej ligi (są ostatni w tabeli), więc sukces w tych rozgrywkach mógłby być iskierką, która pociągnęła by ten zespół w tym sezonie. Wygrać jednak się nie udało, gdyż gospodarze w drugiej połowie za pomocą dwóch trafień zapewnili sobie grę na londyńskim Wembley.

Hull City – Sunderland 3:0 (0:0)
1:0 Davies
2:0 Meyler
3:0 Fryatt

Czarne Koty prowadzone przez Gusa Poyeta odniosły już w tym sezonie jeden wielki sukces docierając do finału Pucharu Ligi Angielskiej. Tam jednak uległy 1:3 Manchesterowi City i teraz z pewnością chciały znów zawitać na Wembley, by zagrać chociaż w półfinale Pucharu Anglii. Ta sztuka się nie udała, gdyż Hull w drugiej połowie zmiotło swojego przeciwnika z powierzchni ziemi. Na strzelenie wszystkich goli Tygrysy potrzebowały zaledwie dziewięciu minut! Głównym winowajcą takiego stanu rzeczy był Lee Catermole, po którego błędach padały gole numer jeden i numer dwa dla gospodarzy KC Stadium. Trzeba jednak też dodać, iż piłkarze Steve’a Bruce’a byli zwyczajnie lepsi w przeciągu całego meczu więc ich awans do kolejnej rundy jest jak najbardziej prawidłowy. W niej zmierzą się z Sheffield United.

Manchester City – Wigan Athletic 1:2 (0:1)
0:1 Gomez (k)
0:2 Perch
1:2 Nasri

Mówią, że historia lubi się powtarzać i mają rację. W maju ubiegłego roku obie te drużyny mierzyły się ze sobą w finale FA Cup i wtedy po pięknej główce Bena Watsona sensacyjnie wygrali zawodnicy Wigan. Dzisiaj sensacja była jeszcze większa, bo Atleci przystępowali do tego pojedynku jako ekipa grająca na co dzień w Championship (choć trzeba przyznać, że grająca tam ostatnio naprawdę bardzo dobrze, wygrała choćby pięć ostatnich meczów). Uwe Rosler, trener gości powiedział przed meczem, że on i jego piłkarze nie odczuwają żadnej presji, że ta leży co najwyżej po stronie The Citizens. I tak wyglądały zmagania na boisku, goście grali na luzie i to właśnie przyniosło im sukces. Po drodze Martin Demichelis postanowił przypomnieć wszystkim, jak fatalną decyzją był sprowadzenie go do wicemistrzów Anglii sprokurował w pierwszej połowie rzut karny. Tuż po przerwie błąd popełnił z kolei lewy obrońca, Gael Clichy i było już 0:2. I nic nie dał już gol strzelony przez Samira Nasriego, kompromitacja piłkarzy Manuela Pellegriniego stała się faktem. W półfinale FA Wigan zagra z Arsenalem.

Obserwuj autora na twitterze: @Wisniewski_D2