menu

Kolejna zmiana na szczycie. Lech pokonał Zagłębie i zasiadł na fotelu lidera

19 października 2012, 22:37 | Wojciech Maćczak

Drugie zwycięstwo z rzędu odnieśli piłkarze Lecha Poznań. Podopieczni Mariusza Rumaka pokonali Zagłębie Lubin 1:0, a o wyniku zadecydowała bardzo szybko zdobyta bramka. Zagłębie przez niemal godzinę próbowało doprowadzić do wyrównania, ale ataki lubinian przypominały uderzanie głową w mur. Lech wygrał mecz i przynajmniej do poniedziałku będzie liderem Ekstraklasy!

Zobacz więcej zdjęć z meczu Zagłębie Lubin - Lech Poznań!

W porównaniu do składu, w jakim Lech przed dwoma tygodniami pokonał Piasta Gliwice, trener Mariusz Rumak zdecydował się na jedną zmianę w swoim zespole, a w zasadzie zmusiły go do tego okoliczności. Ze zgrupowania reprezentacji Panamy dopiero w dniu meczu wrócił Luis Henriquez i nie znalazł się nawet w meczowej osiemnastce. W podstawowym składzie zagrał natomiast wracający po kontuzji Manuel Arboleda, który wraz z Marcinem Kamińskim stworzył duet stoperów, a na lewej stronie defensywy wystąpił Hubert Wołąkiewicz.

Dwie roszady w pierwszym składzie wykonał również Pavel Hapal. Postawił na Bartosza Rymaniaka i Adriana Rakowskiego, a na ławce rezerwowych usiadł Kamil Wilczek, natomiast w kadrze meczowej zabrakło miejsca dla Aleksandyra Tunczewa (obaj zagrali w ostatniej kolejce przeciwko Koronie Kielce). Problemy „Kolejorza” z obsadą lewej obrony były dobrą informacją dla lubinian, bowiem siłą Zagłębia są przecież mocne skrzydła, z Szymonem Pawłowskim na prawej i Maciejem Małkowskim na lewej stronie.

Spotkanie od bardzo mocnego uderzenia rozpoczęli poznaniacy. Dość zaskakująco od pierwszej minuty trener Rumak postawił na Vojo Ubiparipa, choć wydawało się, że wejściem smoka w meczu z Piastem powrót do podstawowego składu wywalczył sobie Aleksandar Tonew. Bułgar usiadł jednak na ławce rezerwowych, a Serb już w szóstej minucie udowodnił, że była to słuszna decyzja. Po wybiciu głową Adama Banasia Ubiparip huknął nie do obrony z 25 metrów i dał swojemu zespołowi szybkie prowadzenie.

Gracze Zagłębia mogli dość szybko odpowiedzieć, ale trzy minuty po straconym golu tuż obok bramki Jasmina Buricia strzelał Robert Jeż. Później lubinianie wyglądali na nieco oszołomionych, popełniali błędy w defensywie, a kolejną sytuację stworzyli sobie w 23. minucie, gdy niecelnie uderzał Szymon Pawłowski. W międzyczasie kilka bramek mogli zdobyć gracze Lecha. Pierwszą sprokurowali sami gracze Zagłębia – Jiri Bilek podawał za lekko do Michała Gliwy i zabrakło naprawdę niewiele, by piłkę przejął Rafał Murawski. W 16. minucie w pole karne Zagłębia wpadł Wołąkiewicz, a jego strzał obronił golkiper gospodarzy. Zresztą Hubert bardzo często pojawiał się w okolicy pola karnego rywala i sprawiał tam sporo zagrożenia. W 22. minucie po dograniu Kebby Ceesaya w środek bramki wprost w Gliwę uderzał Szymon Drewniak, a chwilę później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego chybił Arboleda.

Trzeba przyznać, że poziom spotkania był bardzo wysoki, głównie za sprawą zawodników gości. Gracze Zagłębia próbowali odpowiedzieć na ataki rywala, ale zazwyczaj nie wiedzieli za bardzo, co się dzieje na boisku i byli wyraźnie słabsi od rywala. Po pół godzinie gry szkoleniowiec Zagłębia, widząc niemoc swoich podopiecznych zdecydował się na zmianę, wprowadzając na boisko Arkadiusza Woźniaka w miejsce Rakowskiego. Był to jasny sygnał Pavla Hapala, że jest zdegustowany postawą zespołu i jednocześnie impuls dla graczy Zagłębia. Cel został osiągnięty, bowiem przez ostatnie dziesięć minut pierwszej połowy to gracze z Lubina przejęli inicjatywę i stwarzali sytuacje pod bramką Buricia. W 36. minucie po dograniu Pawłowskiego strzał Woźniaka zablokował Arboleda. Cztery minuty później wprowadzony na boisko piłkarz miał kolejną okazję, ale tym razem przegrał pojedynek z golkiperem Lecha, a tuż przed przerwą wyśmienitą okazję zmarnował Michal Papadopulos, trafiając z siedmiu metrów wprost w Buricia.

Pierwsza połowa była bardzo ciekawym widowiskiem. Prowadzenie Lecha 1:0 było jak najbardziej zasłużone, ale oba zespoły stworzyły sobie tyle sytuacji, że powinno wpaść więcej goli. Na początku wydawało się, że Lecha czeka łatwy, lekki i przyjemny mecz, zakończony wysokim zwycięstwem, ale w końcówce obudziło się Zagłębie, pokazując, że wynik nie jest jeszcze kwestią przesądzoną.

Początek drugiej połowy toczył się w wolniejszym tempie. Przewagę miało Zagłębie, ale stwarzane sytuacje były mniej klarowne niż te do przerwy. Lechici rozpoczęli dużo słabiej niż w pierwszej części spotkania, jakby wyszli z szatni nieco zdekoncentrowani, a może udane 45 minut uśpiło nieco ich czujność. Pierwsza warta odnotowania akcja miała miejsce w 57. minucie, gdy po dograniu Woźniaka fatalnie uderzał Jeż. Z czasem jednak akcje gospodarzy stawały się groźniejsze i coraz bardziej realne stawało się wyrównanie. W 62. minucie po dośrodkowaniu Małkowskiego Burić uprzedził Papadopulosa, wybijając piłkę nogami z własnego pola karnego. Zresztą były reprezentant Czech co chwilę miał okazję, by doprowadzić do remisu. W 70. minucie strzelał niecelnie głową, podobna sytuacja miała miejsce trzy minuty później. A w międzyczasie strzał Pawłowskiego zastąpił Kamiński.

W 73. minucie dziwną decyzję podjął sędzia Paweł Raczkowski. Ceesay wybił piłkę, a następnie siłą rozpędu wpadł w nogi Pawłowskiego. Widać było, że reprezentant Gambii próbował cofnąć nogę, że w zagraniu nie było krzty celowości. Ale inaczej zinterpretował to arbiter, pokazując prawemu obrońcy Lecha drugą żółtą kartkę, w związku z czym przez ostatni kwadrans lechici musieli bronić się w osłabieniu.

A ataki Zagłębia nie traciły na sile. W 79. minucie uderzenie Pawłowskiego obronił Burić, a dobitka Davida Abwo przyniosła tylko rzut rożny. Chwilę później golkiper gości popełnił fatalny błąd, piąstkując piłkę pod nogi Adama Banasia, ale ten nie trafił do bramki. W końcówce dali o sobie znać gracze gości – Aleksandar Tonew najpierw groźnie uderzał z rzutu wolnego z 30 metrów, a chwilę później fatalnie przestrzelił, kończąc w ten sposób zespołową akcję. W doliczonym czasie gry wyśmienitą okazję z rzutu wolnego miał Pawłowski, ale piłka przeleciała tuż obok słupka.

Lech bardzo dobrze rozpoczął spotkanie, szybko objął prowadzenie, dzięki czemu mógł czekać na to, co zrobi rywal. W zasadzie od 35. minuty to Zagłębie było stroną przeważającą, a w drugiej połowie bramka Buricia znajdowała się niemal pod nieustannym ostrzałem rywala. Gospodarze nie zdołali jednak doprowadzić do wyrównania i odnieśli drugą porażkę na własnym boisku w tym sezonie. Lech wygrał 1:0 i przynajmniej do poniedziałku będzie liderem T-Mobile Ekstraklasy.


Polecamy